Dzieci z Ukrainy uczą się w polskich szkołach. Jak sobie radzą z nauką i nowym otoczeniem?

Anna Gronczewska
Ukraińscy uczniowie w Szkole Podstawowej nr 70 w Łodzi
Ukraińscy uczniowie w Szkole Podstawowej nr 70 w Łodzi Krzysztof Szymczak
Do szkół trafiły dzieci ukraińskich uchodźców. Jak sobie radzą w nowym otoczeniu, wśród nieznanych kolegów? To też duże wyzwanie dla polskiej oświaty.

Nauka w cieniu wojny

Wasilij już zaczął rozmawiać. Mówi jak ma na imię, że pochodzi z Kijowa. Mama pracowała jako nauczycielka, a tata nie żyje...O wojnie nie chce opowiadać. Gdy tylko słyszy o strzelaniu zakrywa uszy.

Już i tak jest lepiej – tłumaczy Jolanta, nauczycielka nauczania początkowego w jednej z łódzkich szkół. - Pierwszego dnia Wasilij nie chciał wyjść z klasy na przerwie. Bał się hałasu. Nie wiem jak to określić, ale być taki dziki. Miał rozbiegany wzrok, miałam wrażenie, że jakby mógł to by wyskoczył przez okno. Na szczęście z każdym dniem jest lepiej...

Wasilij uczy się w trzeciej klasie jednej ze szkół w łódzkim śródmieściu. Jego mama Tamara tłumaczyła, że przyjechali do Łodzi we dwójkę. Mąż umarł trzy lata temu. Od tej pory są sami...

- Gdy wybuchła wojna postanowiliśmy uciekać – opowiada Tamara. - Wasilij bardzo się bał strzelania. Nie spał po nocach, cały się trząsł, wpadał w histerię. Nawet się moczył. Kilka dni spędziliśmy w kijowskim metrze. Każda syrena alarmowa wywoływała u niego przerażenie. Musieliśmy uciekać. Wsiedliśmy w auto i pojechaliśmy w kierunku Polski. Potem samochód zostawiliśmy i szliśmy 10 kilometrów w kierunku granicy. Wasilij był dzielny, znosił wszystkie trudny. Przyjechaliśmy do Łodzi, bo tu mieszka moja koleżanka, która z Ukrainy wyjechała do pracy w Polsce rok temu. Mieszkamy na razie u niej. Ja bardzo bym chciała znaleźć pracę, jakąkolwiek. Jak dostanę Pesel będzie łatwiej...Koleżanka ma mi pomóc..

Tamara cieszy się, że Wasilij poszedł do szkoły. Ma nadzieję, że szybciej niż ona nauczy się polskiego. Jolanta, nauczycielka Wasilija cieszy się, że chłopiec zaczął rozmawiać. Drugiego dnia powiedział, że jest głodny.

- Mama nie miała mi co dać na śniadanie – powiedział cicho. Nauczycielka szybko spytała dzieci czy któreś nie zabrało więcej kanapek..

- Wszystkie chciały oddać swoje kanapki Wasilijowi – dodaje Jolanta. - Potem zabrałam go na szkolny obiad. Na drugi dzień rodzice przynieśli mu paczki z przyborami szkolnymi, słodyczami. Jestem dumna z moich uczniów.

Klasa przygotowawcza

Anna Skopińska, rzecznik prasowy łódzkiego Kuratorium Oświaty mówi, że z systemu informacji oświatowej wynika, że kilka dni temu do szkół województwa łódzkiego zapisano ponad trzy tysiące ukraińskich uczniów. Działają już klasy przygotowawcze. W Łodzi tworzone są w szkołach ponadpodstawowych. Jednak najwięcej ukraińskich dzieci jest zapisywanych do podstawówek w naszym regionie.

- Do Szkoły Podstawowej nr 111 w Łodzi przyjęto właśnie 70 dzieci z Ukrainy – dodaje Anna Skopińska.
- A w Szkole Podstawowej w Załęczu Małym – 60 Ukraińców. Do tej pory szkoła ta miała 110 uczniów.

XXIII LO im. ks. Józefa Tisznera w Łodzi jest jednym z tych w których otworzono dwie klasy przygotowawcze.

- Zapełniliśmy je w ciągu dwóch godzin – zapewnia Katarzyna Mielech, zastępca dyrektora XXIII LO. - Przyjęliśmy do nich w sumie 40 ukraińskich uczniów. Teraz chętnych kierujemy do klas przygotowawczych w innych łódzkich szkołach ponadpodstawowych. M.in na ul. Perla czy Królewską.

Katarzyna Mielech tłumaczy, że XXIII nie zostało wybrane przypadkowo, by utworzyć klasę przygotowawczą.

Mamy odpowiednią bazę – dodaje. - Nauczyciela, który uczył polskiego obcokrajowców, zna rosyjski, ukraiński. Przychodzą do nas różni ukraińscy uczniowie. Część dzieci uchodźców ma tu rodziny, jest jakoś osadzona. Są jednak tacy, którzy nie mają gdzie mieszkać, potrzebują jedzenia. Staramy się im pomóc.

W klasie przygotowawczej młodzi Ukraińcy uczą się przede wszystkim języka. Mają jednak też zajęcia z matematyki i biologii. Chodzi o to, by poznali słowa niezbędne do nauki tych przedmiotów.

- Część zastrzega, że chce przez dwa – trzy tygodnie uczyć się w klasie przygotowawczej, a potem przejść do normalnego oddziału – mówi Katarzyna Mielech. - Mamy też komisje kwalifikacyjną, która po konsultacji z uczniem, jego rodzicami lub opiekunami decyduje co dalej.

Piątka Anastazji

Natomiast w łódzkich szkołach podstawowych ukraińskie dzieci uczą się w jednej klasie z polskimi.

- Jest to pewna trudność – twierdzi Mariola, nauczycielka nauczania początkowego w jednej ze szkół na Bałutach. - Mam od kilku dni w klasie trójkę ukraińskich dzieci. Nie mówią po polsku...Trzeba im poświęcić więcej uwagi, a jednocześnie realizować program z polskimi dziećmi. Kosztuje to sporo nerwów, ale musimy sobie radzić...

Anastazja, Sasza i Max chodzą do trzeciej klasy jednej z bałuckich szkół podstawowych. Pochodzą z różnych części Ukrainy. Spotkali się dopiero w Łodzi. Każde z dzieci przywiozło tu różną historię...Anastazja ma 10 lat, Sasza i Max są od niej rok młodsi. Dziewczynka z dumą opowiada, że pochodzi z okolic Zaporoża.

- Zaporoskiego obwodu – tłumaczy. - Mieszkaliśmy na wsi. Mamy tam swój dom. Obok mieszka babcia i dziadek. Tata i mama już wcześniej pojechali do Polski. Mama osiem miesięcy temu, a tata jest tu dwa lata.

Rodzice Anastazji zamieszkali w Łodzi, wynajęli na Bałutach mieszkanie. Tata pracuje w Manufakturze, rozwozi towar, a mama w szwalni. Gdy wybuchła wojna postanowili ściągnąć dzieci do Łodzi. Na Ukrainie opiekowali się nimi dziadkowie. Anastazja ma pięć lat starszą siostrę.

- Słyszałam strzały, wybuchy – mówi Anastazja. - Naszą wieś oszczędzili. Ja się nie bałam, ale babcia i dziadek tak. Bardzo płakali...Nie chcieli jechać do Polski. Mówili, że muszą pilnować gospodarstwa. Mają trzy krowy, maszyny, ziemię do obrobienia. Mieszka z nimi moja ciocia, a ich córka. Ona też nie przyjechała do Polski...

Dziewczynka przyjechała do Polski z wujkiem. On zaraz potem pojechał do Warszawy. Tam znalazł dobrą pracę.
Anastazji podoba się w Polsce. Są duże sklepy, była już w kinie. Dzieci w klasie ją dobrze przyjęły.. Przynoszą jej czekolady. Pani ją chwali.

- Dostałam nawet szóstkę z matematyki! - mówi Anastazja i pokazuje zeszyt z rozwiązanymi zadaniami.

Pani Mariola od ponad tygodnia zna Anastazję i jest bardzo zadowolona z jej postępów.

- Jest otwarta, chętnie się uczy – mówi o dziewczynce. - Mam wrażenie, że coraz więcej rozumie po polsku. Z tego co wiem to na Ukrainie bardzo dobrze się uczyła...Zresztą chłopcy też robią postępy....

Max widział za dużo

Max pochodzi z Siewierodoniecka. To ponad 100 tysięczne miasto w obwodzie ługańskim. A więc z terenu, gdzie toczą się ciężkie walki.

- Było ciężko – mówi Max.- Mieszkamy w sześciopiętrowym bloku. Jak usłyszeliśmy syreny musieliśmy schodzić do piwnicy...Dom, który stał koło naszego został zniszczony. Spadła na niego bomba...Straszne to wszystko...

Max przyjechał do Polski z mamą i pięcioletnim bratem. Pomógł im tata, który tu od dwóch lat pracuje.

- Tata nie mieszkał z nami na Ukrainie – wyjaśnia Max. - Rodzice się rozwiedli, ale nam pomógł przyjechać do Polski. On mieszka w innym mieście, my zostaliśmy w Łodzi. Na razie mieszkamy w sześć osób w dwóch pokojach. Jest łazienka, kuchnia...Mama szuka pracy. Na Ukrainie, u nas w Siewierodoniecku pracowała w fabryce chemicznej.

Max mówi, że Siewierodonieck to piękne miasto. Chodził do ładnej szkoły, miał wielu kolegów i tęskni za nimi. Najbardziej za Kiryłem. Był jego najlepszym kolegom.

- Tu w Łodzi też mam dobrych kolegów, są mili – mówi Max. - Tylko nie znam ich dobrze. W ławce siedzę z Patrykiem

Max chciałby wrócić na Ukrainę. Tam została babcia, ciocia.

- Babcia wyjechała ze Siewierodoniecka – dodaje. - Jest u rodziny koło Lwowa...Dzwonimy z mamą do niej. Babcia ciągle płacze. Marzę, by do nas przyjechała. Bardzo ją kocham...

Max chciałby wrócić na Ukrainę, ale nie wie czy się uda. Jak urośnie będzie strażakiem.

- Będę bronić ojczyzny i gasić pożary jak zaatakują nas ruskie – dodaje chłopiec.

Tata Saszy został..

Sasza jest spod Kijowa. Do Polski przyjechał tylko z mamą. Tata został na Ukrainie. Pracował w fabryce broni. Nie mógł jechać z nimi...

- Do granicy pojechaliśmy autobusem– opowiada Sasza. - Potem pociągiem. Nie wiem dlaczego przyjechaliśmy do Łodzi. Mama na Ukrainie uczyła w przedszkolu. Teraz szuka pracy. Mieszkamy u dobrych Polaków...

Sasza mimo swych 9 lat wie, że wojna to straszna rzecz. Wie co znaczy huk spadającej bomby, widok lecących rakiet, dźwięk syren alarmowych. Widział zabitych na ulicy...

- Strzelali wszędzie, bałem się – mówi chłopiec. - Tu w Łodzi jest już spokój...

Aleksandrów przyjął uchodźców

Ukraińscy uczniowie trafili nie tylko do łódzkich szkół. Blisko dwudziestu uczy się w Szkole Podstawowej nr 1 im. Jana Pawła II w Aleksandrowie Łódzkim.

- Są to dzieci w różnym wieku – mówi Katarzyna Ochnik, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Aleksandrowie Łódzkim. - Jedne chodzą do oddziału przedszkolnego, inne do ósmej klasy.

Już wcześniej do tej szkoły chodziły dzieci emigrantów ekonomicznych z Ukrainy, ale jak wyjaśnia dyrektor była to zupełnie inna sytuacja.

- Rodzice wyjeżdżali do Polski, ale do takiego wyjazdu przygotowywali psychicznie dzieci – dodaje dyrektor Ochnik. - Jedne szybko nauczyły się języka, inne nie. Im były młodsze tym lepiej adaptowały się w szkole. Teraz mamy zupełnie inną sytuację Te dzieci przyjeżdżają z ogromnym bagażem doświadczeń. Z mamą, ciocią. Bywa, że na Ukrainie zostaje i mama i tata..Każde z tych dzieci to osobna historia.

Sytuacje są różne. Część dzieci jest wystraszona. Mało zna język polski.

- Polski znają dzieci z okolic Lwowa – twierdzy Katarzyna Ochnik. - Tam od piątek klasy jako drugi język można wybrać polski. Mamy chłopca, który we wrześniu zaczął uczyć się polskiego. Część ma w Polsce rodzinę, dzięki też trochę znają nasz język.

Dyrektor aleksandrowskiej szkoły przyznaje, że dzieci uchodźców z Ukrainy powinno pracować z psychologiem czy pedagogiem.

- Tylko taki psycholog powinien znać ukraiński, bo tylko taka praca ma sens – dodaje Katarzyna Ochnik.

Anastazja chciałby się dobrze uczyć. Potem jak siostra pójść do liceum...Sasza nie ma wielkich marzeń. Liczy, że tak jak na Ukrainie też tu będzie dostawał piątki i szóstki.

No i żeby babcia do nas przyjechała, boję się o nią – powtarza chłopiec.

Max chce tylko jednego.

- Żeby się skończyła wojna, nie ginęli wujkowie i ciocie, modlę się za nich! - mówi Max

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dzieci z Ukrainy uczą się w polskich szkołach. Jak sobie radzą z nauką i nowym otoczeniem? - Dziennik Łódzki

Wróć na strefaedukacji.pl Strefa Edukacji