Dzieciom z Ukrainy trzeba pomóc, ale wsparcia potrzebują też nauczyciele

Katarzyna Mazur
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Rząd zdecydowanie odmówił nauczycielom dodatku za pracę w trudnych warunkach w związku z nałożeniem na dzieci ukraińskie obowiązku szkolnego, którym dotąd nie były objęte. O tym, jakie trudności czekają nauczycieli, którzy przyjmą do swoich klas nowych uczniów, rozmawiamy z prezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego, Sławomirem Broniarzem.

Strefa Edukacji: Przed nami przyjęcie do szkół dzieci ukraińskich, które zostały objęte obowiązkiem szkolnym. Czy nauczyciele są na to gotowi? Dostaną realne wsparcie, czy cała koncepcja polega na tym, że, jak zawsze, „jakoś sobie poradzą”?

Sławomir Broniarz: Mamy kilkadziesiąt, a może nawet ponad 100 tysięcy dzieci ukraińskich, które będą funkcjonować w polskim systemie edukacyjnym. To są dzieci, które nie wyemigrowały z Ukrainy z własnej woli i bezwzględnie trzeba im pomóc. I całe środowisko edukacyjne od dwóch lat staje na wysokości zadania. Ale nie można zapominać, że pracując z dziećmi ukraińskimi, nauczyciel mierzy się z ogromnym wyzwaniem. W klasie znajdą się dzieci, posługujące się innym językiem, dzieci z orzeczeniami, dzieci z różnymi potrzebami edukacyjnymi, no i grono dzieci bez specjalnych uwarunkowań, ale mających swoje talenty i zróżnicowane możliwości.

Nauczyciel pracuje przynajmniej z czterema różnymi grupami uczniów i w ciągu tych czterdziestu kilku minut lekcji musi zindywidualizować podejście do każdej z nich. Inaczej będzie pracować z uczniem z Aspergerem, z uczniem z Ukrainy, niemówiącym płynnie po polsku, z uczniem zdolnym, żeby się nie zaczął nudzić, inaczej z osobą z deficytami uwagi i tak dalej. Nauczyciel musi mieć czas, wiedzę, umiejętności i ustalony sposób pracy z tak zróżnicowaną i liczną grupą. Rząd mówi: „przyjmujemy dzieci ukraińskie, bo tak trzeba”. My tego nie negujemy. Tak trzeba. Ale musimy się zastanowić, jak wesprzeć szkoły.

Czytaj także:Jaka przyszłość czeka zawód nauczyciela? Sławomir Broniarz mówi o potrzebie selekcji

Przeznaczono 500 milionów złotych dotacji z funduszy unijnych na wsparcie dla szkół. Zostanie wprowadzony też asystent międzykulturowy. To nie wystarczy?

Zakładam, że te 500 milionów złotych pewnie gdzieś w październiku lub listopadzie trafi do gmin, ale nauczyciel, który bezpośrednio pracuje z tymi dziećmi, nic z tego nie zobaczy. Te pieniądze mają iść na wsparcie kulturowe, pomoc psychologiczną, zatrudnienie tłumaczy i pracowników kulturowych, którzy mają pomóc nauczycielowi. Ale w jednej gminie, gdzie mamy trzy szkoły, ilu takich pracowników wsparcia kulturowego uda się zatrudnić? I co z tego fizycznie będzie miał nauczyciel, który na co dzień z tymi dziećmi pracuje? Nic. On oczywiście nie uczy dzieci w klasie dwujęzycznej, bo nie naucza w języku ukraińskim, ale uczy dzieci ukraińskie, które nie znają języka polskiego. I mieliśmy okazję widzieć, w jakich warunkach się to wszystko odbywało.

Pani minister Joanna Mucha mówi: „przyjmiemy te dzieci”. Ale czy się zastanowiła nad wszystkimi sytuacjami, które z tego wynikają? Że dzisiaj to dziecko jest, a jutro już go nie ma, bo wyjechało i jak to dezorganizuje pracę szkoły? Jak podejść do dziecka po traumatycznych przeżyciach, które nie zna słowa w języku polskim, a cała dydaktyka jest nastawiona na rodzimy język? Powtarzam po raz kolejny – tym dzieciom trzeba pomóc. Zastanawiając się, jak im pomóc, musimy najpierw zastanowić się, jak pomóc nauczycielom.

Poczucie bezsilności i przeciążenie, które towarzyszą nauczycielom, mogą z kolei prowadzić do wypalenia zawodowego.

Nie bez przyczyny niedawno część kadry kierowniczej jednej ze szkół na Ursynowie złożyła papiery i powiedziała: „wystarczy”. Proszę sobie wyobrazić, że jest pani w szkole polonistką i ma w klasie dzieci ukraińskie, które nie umieją niczego w języku polskim, które się czasami chowają pod ławką, które – zdarza się – stają się ofiarami przemocy rówieśniczej i do których to dzieci trzeba dotrzeć. I ma pani także rodziców polskich dzieci, którzy przychodzą i mają pretensje, że nauczyciel poświęca uwagę dzieciom ukraińskim, która należy się ich dzieciom. Tak się w polskich szkołach dzieje – jest wiele przykładów skarżących się rodziców.

Portret Sławomira Broniarza
Trzeba stanąć po stronie nauczyciela – mówi prezes ZNP fot Marek Szawdyn / Polska Press

Znam to z doświadczenia. Uczyłam w klasie, w której polski chłopiec, mówiący po rosyjsku, próbował pomóc koledze z Ukrainy, który do nas doszedł. Pierwszego dnia po koleżeńsku służył mu za przewodnika i tłumacza, usiadł z nim w ławce. Zrobił to z własnej woli, ale spotkało się to z ostrym sprzeciwem rodziców, którzy uznali, że to za duże obciążenie dla ich dziecka. Zatem praca z dziećmi to jedna strona medalu, a praca z rodzicami druga.

I to też musi robić nauczyciel. Jednego dnia jest dydaktykiem, za chwilę psychologiem, a po godzinach rozjemcą konfliktów w rodzinach rozbitych i waśni między rodzicami uczniów. I on sobie musi z tym wszystkim radzić, zostając sam, czasami absolutnie sam. Bo w tym konflikcie, mówię to z żalem, nauczyciel jest najsłabszym ogniwem. Kiedy rodzice przychodzą z awanturą do dyrekcji, nauczyciel rzadko może liczyć, że dyrekcja stanie po jego stronie. Dla załagodzenia konfliktu najczęściej dyscyplinuje się nauczyciela, nie dociekając ani sedna problemu, ani nie biorąc go w obronę. Trzeba stanąć po stronie nauczyciela, bo on jest na pierwszej linii frontu. On z tymi dziećmi i rodzicami się spotyka.

Do tego często dochodzi poczucie daremności wysiłku edukacyjnego, bo jednak część tych dzieci będzie z polskiej szkoły znikać, w zależności od tego, jak dalej potoczą się losy ich rodzin. Czy da się to jakkolwiek uporządkować?

Nie wiem, czy poza takim twardym elementem jak „masz PESEL, bierzesz 800 plus i masz chodzić do szkoły, a jeśli nie będziesz chodzić do szkoły, to tracisz to uprawnienie”, jest jakikolwiek inny element dyscyplinujący, mogący tę ciągłość edukacji zapewnić.

Zgodzę się z panią, że wielu nauczycieli mówi: „jaki jest sens mojego ogromnego wysiłku, skoro po miesiącu obecności te dzieci wracają na Ukrainę?”. Znam przypadek ukraińskiej rodziny i on zapewne nie jest odosobniony, że z uwagi na edukację, dzieci decydują się wrócić do kraju. Nie stać ich na indywidualne nauczanie, obawiają się też zachodzącej w polskiej szkole asymilacji, która ma sens, jeśli chce się tu pozostać na stałe. Ale nie zawsze tak jest. I co z tymi dziećmi robić?

Tu potrzebne są rozmowy międzyrządowe, decyzje na poziomie politycznym. Mam nadzieję, że takie dyskusje już się toczą. Niestety, jeden z ukraińskich posłów, który jest żywo zainteresowany tym problemem, nie spotkał się z zainteresowaniem ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej. Szkoda, że nie znaleziono czasu na rozmowę.

Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz.
Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj tylko, żeby nikogo nie obrażać!

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Edukacji codziennie.
Obserwuj StrefaEdukacji.pl!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na strefaedukacji.pl Strefa Edukacji