Spis treści
„Gdy wybierają trójkę klasową, udaję, że szukam czegoś pod stołem”
Pierwsze zebranie w nowym roku szkolnym to zwykle wybór trójki klasowej. Prawdziwa zmora rodziców i nauczycieli. W sieci krążą już pomysły na temat tego, jak uniknąć odpowiedzialności i nie zostać przewodniczącym klasy ani jego zastępcą.
– Podpowiem wam bardzo łatwy sposób. Spóźnijcie się na zebranie 15-20 minut, trójkę wybiera się na początku – doradza w sieci jedna z mam.
O tym, że nie jest to dobry pomysł, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Spóźnianie się rozprasza, sprawia, że trzeba poruszać te same tematy raz jeszcze albo, co gorsza, spóźniony rodzic próbuje dowiedzieć się, co było od innych rodziców i przeszkadza w prowadzeniu spotkania.
– Rodzice szukają różnych sposobów na uniknięcie uczestniczenia w życiu klasy. Zachowują się tak, jakby trójka klasowa była jakimś wymysłem nauczycieli, którzy zastanawiają się, jak uprzykrzyć ich życie. To działanie na rzecz ich dzieci, nie moich. Mnie to niczego nie ułatwia – mówi Agnieszka, wychowawczyni klasy pierwszej.
O wybieraniu trójki klasowej krążą po internecie memy. Rodzice są w stanie zrobić wiele, by nie znaleźć się w gronie wybrańców.
– Zawsze gdy wybierają trójkę klasową, udaję, że szukam czegoś pod stołem – śmieje się pani Agata.
Pomysły są różne: pilna potrzeba odebrania telefonu, przeglądanie telefonu, szukanie czegoś w torebce, wszystko po to, by nikt nie wpadł na pomysł, by wytypować właśnie tę osobę.
Przeczytaj też: Jak to jest z tym kontaktem telefonicznym z rodzicami? Ułatwienie czy przekroczenie granic? Nauczyciele o trudach komunikacji
O tym, że wybieranie trójki klasowej nie jest przyjemne, pisała Magdalena Mikołajczyk, autorka bloga „Matko jedyna”, znalazła jednak na to rozwiązanie:
nie żebym się rwała, ale było mi po prostu głupio trwać dłużej w tej niezręcznej ciszy. poza tym zależy mi na dzieciach, chcę móc o czymś decydować, a przynajmniej mieć podstawy do narzekania. 🤡
tak że tak.
oto przed państwem introwertyczka na cokole. no cóż, tak wybrałam. i nie wiem co się robi w klasowej trójce, ale na pewno będę się starała! 😄
Na inny problem związany z trójkami klasowymi zwraca uwagę Jagoda, mama dwunastoletniej Zuzi i pięcioletniego Wojtka:
– Jestem w trójce klasowej od pierwszej klasy. Zwykle rodzice nie chcą się wychylać. Najlepiej jest później w trakcie roku szkolnego. Najwięcej pytań, pomysłów i wątpliwości, co do słuszności realizowanych przez nas planów, mają ci rodzice, którzy najbardziej protestowali, że nie chcą być w trójce. Najpierw odmawiają współpracy, a potem wszystko krytykują. Strasznie mnie to złości.
Rodzice często niechętnie angażują się w życie klasy na początku, a później, gdy decyzje są już podejmowane, pojawiają się krytyczne uwagi i narzekania. Często ci, którzy najbardziej sprzeciwiali się byciu w trójce klasowej, są tymi, którzy na zebraniach najgłośniej kwestionują plany czy organizację.
Nie lubią i nie będą chodzić
Istnieją również rodzice, którzy otwarcie mówią: „nie lubię zebrań klasowych, nie ma tam nic ciekawego, wszystko powinno być przekazane mailowo, dla mnie to strata czasu, a nauczyciele specjalnie przedłużają spotkanie jakimiś próbami integracji. Nie chcę się z nikim integrować, chcę mieć święty spokój”.
W dzisiejszym świecie takie podejście staje się coraz bardziej powszechne. Wielu rodziców traktuje zebrania jako obowiązek, który zajmuje czas i rzadko przynosi konkretne korzyści. Dla nich szybsze i bardziej efektywne formy komunikacji, jak e-maile czy aplikacje, wydają się wystarczające. Spotkania na żywo bywają postrzegane jako niepotrzebna formalność, która koliduje z codziennymi obowiązkami.
– Zebrania zawsze były trudne, zwłaszcza na początku. Trzeba naprawdę włożyć dużo pracy w to, żeby nie były konfrontacyjne, tylko budujące. Żeby się spotykać w imię wspólnego działania, a nie rozliczania. Żeby nie stać pod tablicą i odpierać ataków. Żeby samemu nie atakować i nie żądać. Wypracowanie porozumienia, polegającego na tym, że wspólnie idziemy przez rok szkolny, czasem zajmuje kilka miesięcy – mówi pani Katarzyna, nauczycielka języka polskiego i wychowawczyni klasy piątej.
Nauczyciele starają się tworzyć atmosferę współpracy, zamiast ograniczać się do rozliczeń czy przekazywania informacji. Zebrania mają być miejscem, gdzie można budować relacje na linii szkoła-rodzice, wspólnie szukając najlepszych rozwiązań dla uczniów. Jednak dojście do takiego porozumienia wymaga czasu i zaangażowania z obu stron.
„Ja paniom wyjaśnię”
Zdarza się, że rodzice wchodzą w konfrontację z nauczycielami, zarzucając im brak współpracy czy podejmowanie decyzji bez wcześniejszej konsultacji. Taką sytuację opisuje jedna z mam, która podkreśla swoją frustrację w związku z decyzją dotyczącą zakupu książek.
– Tym razem chętnie pójdę na zebranie i wyjaśnię paniom cenę książek dla pięciolatka. Nauczycielka sama zadecydowała, nawet nie zapytała rodziców, czy chcą, by dzieci korzystały z takich pomocy dydaktycznych. Dawanie dziecku książki, a potem informowanie rodzica jest niedopuszczalne. Rodzic ma prawo sam zakupić sobie podręczniki, a nie mieć z góry narzucone – mówi pani Maria.
Dla wielu rodziców brak dialogu oznacza brak szacunku dla ich zdania i możliwości decydowania o potrzebach swojego dziecka. Taka sytuacja łatwo przeradza się w konflikt, w którym zamiast szukać rozwiązania, dochodzi do wyjaśniania „na gorąco”, często podczas zebrań.
Warto jednak podkreślić, że zebrania są idealnym momentem na omówienie takich kwestii w sposób spokojny i rzeczowy. Dobrze by było, gdyby nauczyciele przedstawią swoje argumenty dotyczące decyzji, a rodzice mieli możliwość wyrażenia swoich obaw.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Edukacji codziennie. Obserwuj StrefaEdukacji.pl!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?