Jaka przyszłość czeka zawód nauczyciela? Sławomir Broniarz mówi o potrzebie selekcji

Katarzyna Mazur
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Polskie grono nauczycielskie się starzeje. Nie ma komu i jak łatać dziur kadrowych. Młodzi niechętnie myślą o zawodzie, a wchodząc do niego, są zaskoczeni szkolną rzeczywistością. Czują się zagubieni i nieprzygotowani. Szybko uciekają do innych prac. O przyszłości zawodowej nauczycieli, koniecznej selekcji i kontrowersjach wokół awansu rozmawiam z prezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego, Sławomirem Broniarzem.

Katarzyna Mazur: Zawód nauczyciela nie cieszy się obecnie ani specjalnym uznaniem społecznym, ani zainteresowaniem młodych dorosłych. Już się borykamy z brakami kadrowymi, które łatają emerytowani nauczyciele. Jak można podnieść prestiż zawodu i przyciągnąć do niego młodych ludzi?

Sławomir Broniarz: Prestiż wiąże się z odpowiedzią na pytanie, co mu dajemy i w jakich warunkach będzie realizował to, czego oczekujemy. Nie jesteśmy, jako grupa zawodowa, wyjątkiem, jeżeli chodzi o socjologiczne i ekonomiczne podejście do zawodu.

Decyzja o wyborze zawodu nauczyciela jest oceniana przez pryzmat warunków pracy i płacy. Jeżeli młody człowiek, wchodząc do zawodu, będzie widział, że jego pensja jest 230 złotych większa od płacy minimalnej, to nie spodziewam się kolejek pod szkołami. Jeżeli człowiek będzie widział, że w tej szkole jest od wszystkiego i że na jego barki narzuca się coraz to nowe obowiązki, to dwa razy się zastanowi nim wybierze tę ścieżkę zawodową. A jeżeli znajdzie dla siebie alternatywę na rynku pracy na lepszych warunkach, to siłą rzeczy będzie decydował się na pracę poza szkołą.

Przy tym trzeba mieć na uwadze, że dobra szkoła zależy od dobrych nauczycieli. Nauczyciele mają przeogromną liczbę zadań do zrealizowania. Czują, że stali się ludźmi odpowiedzialnymi za wszystko. Mamy uczyć, mamy wychować, mamy być psychologami, mamy być także osobami, które będą partycypowały w szczepienia HPV, mamy być realizatorami wycieczek szkolnych, mamy przygotowywać pomoce pedagogiczne i tak dalej. To są oczekiwania wobec nauczycieli, więc musi padać pytanie dotyczące warunków, w jakich te zadania będą realizowane.

portret Sławomira Broniarza
Prezes ZNP podkreśla, że dobra edukacja zaczyna się od dobrych nauczycieli Marek Szawdyn

Czytaj także inną naszą rozmowę ze Sławomirem Broniarzem:W sprawie pensji nauczycieli i przyszłości szkół rządowi brak wyobraźni

Wydaje się, że nie chodzi tylko o pieniądze.

Tak, jest jeszcze coś, co wiąże się z pewnym rodzajem polityki społecznej – nadanie edukacji szczególnego znaczenia. Konieczne jest, abyśmy widzieli pozytywny stosunek do edukacji, płynący z urzędów rządzących. Oparty na szacunku do szkoły, doceniający rolę edukacji, bo naprawdę wszystko zaczyna się od niej. Dobra edukacja opiera się na dobrze pracujących nauczycielach. Natomiast my chcemy mieć najlepszą edukację i najtańszą edukację. W ten sposób naprawdę nie stwarzamy warunków, które zachęcą młodych ludzi do tego zawodu.

Niektórych zniechęca także brak realnego awansu. Grupy robocze, pracujące w ramach zespołu pragmatyki zawodowej zajmują się m.in. zmianami w awansie zawodowym nauczycieli. Wskazywane są obszary wymagające poprawy, ale nie ma śmiałych propozycji, które faktycznie odmieniłyby charakter awansu zawodowego nauczycieli. Tymczasem w potocznym przekonaniu nauczycieli pojęcie awansu funkcjonuje jako figura fikcyjna. Wydmuszka. Podejmują się go ze względu na szansę poprawienia zarobków. Nie można byłoby tej kwestii uzależnić od stażu pracy?

Związek nie popiera takiego postulatu, aby wzrost wynagrodzenia był uzależniony wyłącznie od stażu pracy. Tak było kiedyś. Cały proces budowy czterech - teraz trzech - stopni awansu zawodowego polegał na tym, że miał motywować nauczyciela do rozwoju. Podnosząc swoje kwalifikacje, podnosi, przynajmniej formalnie, jakość swojej pracy, a za tym idą większe zarobki. W starym układzie liczył się tylko staż.

Chcielibyśmy uporządkować to, co jest. Żeby to nie była biurokracja ani papierologia, żeby to nie miało elementów fikcyjnych, tylko realnie odnosiło się do uwarunkowań szkolnych. Mimo wszystko awans w sensie formalnym się sprawdził. Zaangażował kilkaset tysięcy nauczycieli. Czym innym jest, na ile to było zbiurokratyzowane i jak to przebiegało w praktyce, ale wydaje się, że sama idea wcale nie była zła.

Natomiast mamy do czynienia z pewnym elementem krańcowym. U nauczyciela dyplomowanego kończy się ta procedurach. Przez najbliższe 15-20 lat nie ma szans na podniesienie swojego stopnia awansu zawodowego. I warto byłoby się tutaj nad tym pochylić. Co zrobić, żeby tego człowieka motywować? Jak stworzyć propozycje awansu, zarówno pionowego, jak i poziomego w hierarchii szkolnej. Jakie dać mu dodatkowe zajęcia? Dziś pojawia się kwestia mentoringu i warto, żebyśmy na tym pracowali. W takim mniej więcej kierunku idą nasze propozycje rozmów z ministerstwem.

W teorii to wszystko brzmi inspirująco. Nie znam jednak nauczyciela-praktyka, który uznałby, że awans zawodowy miał na niego rzeczywisty wpływ, że coś, poza zmianą pensji, mu dał. Wręcz przeciwnie, dla wielu nauczycieli, to tylko zbędne obciążenie.

Próbuje pani powiedzieć, że w kręgu osób, które pani zna i które zrobiły procedurę awansu, ona w żadnej mierze nie poprawiła ich kompetencji, umiejętności warsztatowych, nie otworzyła ich na nowe obszary, na zupełnie inny sposób działania? To byłoby dramatyczne.

Obawiam się, że jest dramatyczne. Nie twierdzę, że ci nauczyciele w ogóle się nie rozwijali. Ale nie czują, że zawdzięczają swój rozwój procedurze awansu. Rola awansu w tej kwestii wydaje się dość umowna.

Nie neguję, że być może akurat pani z takim nauczycielami się spotkała. Musimy jednak mieć zupełnie inny krąg znajomych. Kiedy to wszystko się zaczęło ogromna rzesza nauczycieli, zwłaszcza młodych, po prostu rzuciła się do awansu.

Oczywiście to było sformalizowane, było zbiurokratyzowane, to była pogoń za teczkami. Mimo wszystko to wymuszało na tych osobach przejrzenie swojego warsztatu, pewną samoanalizę zawodową, skłaniało do czytania. Oczywiście pod warunkiem, że to nie było robione na zasadzie „spychotechniki”. Moim zdaniem, to naprawdę miało innowacyjny charakter i stymulowało wielu nauczycieli do rozwoju.

Nie twierdzę, że to się nigdy nie dzieje. Ideę wszyscy znamy. W praktyce wygląda to jednak różnie.

Musi się tutaj zatem pojawić też pytanie o rolę dyrekcji, która motywowałaby nauczycieli albo po prostu wprowadzała inny rodzaj atmosfery wokół awansowania. Jeżeli dyrektor widzi, że dany nauczyciel w całym procesie funkcjonuje w sposób niesłychanie mechaniczny, nie podejmuje się żadnych dodatkowych obowiązków, to wcale nie znaczy, że musi dokonać pozytywnej oceny jego pracy.

To jest także pytanie o to, co się dzieje w obszarze rady pedagogicznej. Bo przecież pamiętajmy, że rada pedagogiczna poza spełnianiem formalności, powinna przed młodymi nauczycielami otwierać nowe horyzonty. Zarówno dla dobra uczniów, jak i wizerunku szkoły.

Zmniejszenie biurokracji przyczyni się do zmiany, w jaki postrzega się całą procedurę?

Taki jest nasz zamiar.

Początkujący nauczyciele często nie są w stanie wytrwać w zawodzie. Praktyka rozmija się z ich wyobrażeniami. Czują się zagubieni i przytłoczeni, odchodzą zanim zaczną na dobre pracować.

Dlatego powinni mieć wsparcie w samym systemie, wsparcie innych nauczycieli. Zależy nam na tym, żeby w szkole rozwijał się mentoring. Mentor, który będzie wprowadzał młodego człowieka do zawodu, powinien być mistrzem w jego oczach. Ale tutaj znowu się pojawia pytanie, kto i za ile ma to robić. No bo jeżeli ten mentor będzie miał sto złotych więcej niż pozostali, to nie rokuje nadziei na to, że nauczyciele nagle się rzucą w ten obszar.

Z czym się powinna wiązać taka funkcja, żeby była nobilitująca?

Oczywiście z godziwym z wynagrodzeniem i na przykład ze zniżką godzin. Oczywiście, i uczeń, i mentor powinni być później z tego przedsięwzięcia rozliczeni. Byłby to jednak sygnał, że traktujemy wchodzącego do zawodu nauczyciela poważnie.

Mimo pięcioletnich studiów, osobnej specjalności, mimo praktyk, początkujący nauczyciele wchodząc do szkoły, potrzebują mentora. I często mówią o tym, że ich studia nie przygotowały do zawodu.

To jest nasz problem. Powinniśmy zbudować od nowa cały system kształcenia zawodowego nauczycieli. I nie możemy zaczynać tego kształcenia od pierwszego roku studiów, tylko powinniśmy proces rekrutacji zaczynać mniej więcej drugiej, trzeciej klasy szkoły średniej. O ile nie wcześniej.

Tak jest w Singapurze na przykład.

Tak, przyglądamy się temu, podobnie jest w Finlandii. Związek mówi o tym od kilku lat. Mamy cały system narzędzi, które potrafią zweryfikować kompetencje społeczne, emocjonalne, zawodowe człowieka. Ocenić kandydatów na nauczyciela względem cech, które są niezbędne w relacji z człowiekiem, z dzieckiem. Można i trzeba to wyselekcjonować poprzez śledzenie predylekcji do tego, aby w tym zawodzie być.

Przeczytaj także: Nauczyciele to sekret najlepszej edukacji świata. Tak działa system edukacyjny Singapuru – czego możemy nauczyć się od tygrysa reform?

W czasie obrad okrągłego stołu z dziećmi, padła wypowiedź jednego z uczestników o konieczności robienia testów psychologicznych dla nauczycieli. I tak naprawdę spotkało się to w sieci z bardzo dużym oburzeniem społeczności nauczycielskiej. Poczuła się zaatakowana.

Ta wypowiedź zawierała element pewnej stygmatyzacji. To był wręcz atak na środowisko. Nie twierdzę, że wszyscy nauczyciele są w pełni predysponowani do zawodu, ale nie można doprowadzać do tego rodzaju uogólnień.

Natomiast na pewno trzeba się zastanowić na etapie naboru, jakimi cechami powinien się charakteryzować dobry nauczyciel i to powinno być robione o wiele, wiele wcześniej. Natomiast mówienie, że dzisiaj będziemy robili testy psychologiczne nauczycieli, traktuję jako rodzaj emocjonalnego ataku.

Szkoły borykają się z trudnościami w znalezieniu nauczycieli przedmiotowych. Wydaje się, że fizycy, chemicy, geografowie itd. mają inne pomysły na wykorzystanie swojego wykształcenia niż przekazywanie go dalej...

Kształcąc nauczycieli musimy sobie zadać pytanie, co jest ważniejsze. Pedagogika czy fizyka? Wybitny fizyk niekoniecznie musi mieć predyspozycje dydaktyczne. Wydaje się, że w zawodzie ważniejsza jest jednak umiejętność pedagogiczna. Mijają też czasy, kiedy w szkole będzie potrzebny matematyk, fizyk, chemik jako odrębne osoby. Będzie potrzebny nauczyciel, który łączy te specjalności.

Dotąd wyglądało to tak, że podejmowało się studia przedmiotowe i w ramach specjalności robiło uprawnienia nauczycielskie. Powinno być odwrotnie? Studia nauczycielskie ze specjalnością przedmiotową?

Moim zdaniem tak. Uczelnie wyższe, wspólnie z Ministerstwem Edukacji, ale wspólnie także z tymi, którzy mają coś w tej sprawie do powiedzenia, muszą wypracować ten nowy model kształcenia. Na przykład poprzez obserwację jak to robią w innych systemach edukacyjnych i refleksję nad tym, jakie elementy możemy przenieść na nasz grunt. I jesteśmy w doskonałym momencie do stworzenia tego nowego mechanizmu kształcenia nauczycieli i przygotowania zawodowego.

Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz.
Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj tylko, żeby nikogo nie obrażać!

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Edukacji codziennie.
Obserwuj StrefaEdukacji.pl!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na strefaedukacji.pl Strefa Edukacji