Na początku (roku szkolnego) był chaos. Co z niego powstanie?

Magdalena Konczal
W ostatni dzień wakacji dowiadujemy się, że możliwości tworzenia grup międzyoddziałowych w przypadku lekcji religii nie ma, a przynajmniej nie będzie na razie. Spływają pytania o wymagane 30 proc. na rozszerzeniu z matury. Będzie, czy nie będzie? Na razie obowiązuje, ma się to zmienić, ale ostatecznie jeszcze nie wiadomo. Na początku roku szkolnego był chaos. Widzę go scrollując media społecznościowe.

Spis treści

Edukacja zmienną jest

Mój wzrok zatrzymuje się na jednej z grup nauczycielskich, gdzie obserwuję gorącą dyskusję dotyczącą utraty urlopu dla poratowania zdrowia, w związku z wejściem w życie od 1 września 2024 r. wcześniejszych (lub jak mówią niektórzy „głodowych”) emerytur nauczycielskich. Idea powrotu tego świadczenia była słuszna, ale realizacja już niekoniecznie. To zresztą nie jedyna zmiana w edukacji, która – jak twierdzą niektórzy – wprowadza więcej szkód niż pożytku. Waldemar Jakubowski, prezes oświatowej „Solidarności”, w rozmowie ze Strefą Edukacji mówi o tym świadczeniu „bubel prawny, nieprzemyślany, propagandowy projekt poselski”. Ale czy nauczyciele dostali emerytury stażowe? Dostali. Wszystko się zgadza.

Jadę dalej, dokładnie tam, gdzie wysyp polecanych mi artykułów na temat tego, że podwyżki – lub jak mówią związki zawodowe waloryzacja – mają wynieść w przyszłym roku 5 proc., choć minister edukacji starała się o 10 proc. I tu wciąż pewności nie mamy, bo jak mówi Barbara Nowacka, „temat nie jest jeszcze zamknięty”. Pensje nauczycielskie (tak jak inne edukacyjne sprawy) wciąż stoją pod znakiem zapytania.

Nie zdążę zjechać niżej, a dostaję wiadomość od znajomej, która w tym roku poprawiać będzie maturę. Czy ją również obowiązuje wymagane 30 proc. z rozszerzenia na egzaminie? Czy w ogóle wymóg ten obowiązuje na maturze w roku szkolnym, który właśnie się rozpoczął? Jeszcze nie wiadomo. MEN chce go przełożyć o kolejne dwa lata. Chce, ale czy się uda? Czeka nas przecież standardowa droga legislacyjna: Sejm, Senat, Prezydent. Czy wszystko pójdzie zgodnie z planem? I znów znak zapytania. Wstukuję wiadomość: „dam znać, jak już coś będzie ustalone” i lecę dalej.

A dalej wcale nie jest lepiej, bo znów obserwuję wysyp pilnych komunikatów, że głośno dyskutowane zmiany w lekcjach religii, dokładnie te, które zakładają, że uczniowie z klasy IV będą mogli mieć organizowane zajęcia z dziećmi z klasy VI, nie wchodzą w życie. Taką decyzję wydał Trybunał Konstytucyjny. Jest chaos, bo decyzja zapadła 30 sierpnia, a więc tuż przed rozpoczęciem roku.

Trafiam na kolejną grupę nauczycielską. Jaka jest nowa podstawa programowa z… (matematyki/języka polskiego/biologii – wstaw to, co uważasz za słuszne)? Decyzja o zmianie podstawowych treści nauczania zapadła ostatecznie pod koniec czerwca, nauczyciele nie mieli więc dużo czasu, by dokładnie zapoznać się z dokumentami, które obowiązują już od 1 września 2024 roku.

Co wyłoni się z edukacyjnego chaosu?

Propozycja pójścia na studia podyplomowe z historii i teraźniejszości (dziękuję, nie skorzystam), która wyświetla mi się dalej, pokazuje tylko, jak szybkie są zmiany w edukacji. Ogłoszenie wisi, choć przedmiotu już nie ma. Za chwilę nie będzie dwóch godzin religii, ale jedna. Za chwilę wejdzie do szkół edukacja obywatelska. I jeszcze edukacja zdrowotna. W ekspresowym tempie wprowadzono ograniczenia w pracach domowych.

Uczniowie nowe informatory poznali w pełni… 30 sierpnia, nic więc dziwnego, że jeden z polonistów mówi mi: „takie informatory powinny być wydane na dwa lata przed egzaminem! Jest bałagan, Podczas zajęć wprowadzamy elementy ćwiczeń podobnych do zadań z arkuszy maturalnych. Dobrze byłoby wiedzieć, czego mamy uczyć. Czego uczyliśmy niepotrzebnie?”.

Od nowego roku szkolnego wchodzi obowiązek szkolny dla dzieci z Ukrainy. Czas najwyższy. Ale jeszcze wiele jest w tym zakresie do zrobienia. Wiele jest pytań dyrektorów i nauczycieli. Wiele aspektów, gdzie brak konkretnych ustaleń. Przypominają mi się słowa, które usłyszałam na specjalizacji nauczycielskiej od jednej z wykładowczyń: „edukacja nie lubi częstych zmian”. Tymczasem te częste zmiany obserwujemy tak dziś, jak i pięć czy dziesięć lat temu.

Na początku roku szkolnego jest więc chaos. Ale czy z tego chaosu może powstać harmonijny, poukładany i spójny świat docenionych nauczycieli oraz ambitnych, wykształconych i szczęśliwych uczniów?

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Edukacji codziennie. ObserwujStrefaEdukacji.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zakaz smartfonów w szkołach? 67% Polaków mówi "tak"!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Grzegorz
2 września, 17:51, To Ja:

Likwidacja prac domowych to zły pomysł. Problemem jest za duża podstawa programowa, przeładowanie treściami. Odchudzić podstawę a umiarkowane prace domowe są potrzebne. Po co? Bo uczeń w klasie jest w grupie, w stresie, w tempie dla wszystkich i dla nikogo. I powinien mieć szansę na zrobienie prostych cwiczeń w domu, w swoim tempie, żeby sam po swojemu zrozumiał temat. Zresztą ci z lepszych domów i tak się tym nie interesują, bo idą własnym tempem, wyznaczym rytmem korków i dodatkowych zajęć, opłacanych przez zamożniejszych rodziców. I to ci uczniowie potem wypłyną w życiu a reszta po "państwowej" nauce pójdzie na taśmę produkcyjną, na magazyn albo do Biedy żeby całe życie na kasie klikać skanerkiem, klik, klik, klik.

2 września, 17:56, Mk1:

Trochę jest w tym prawdy, a trochę nie. Grunt to złapać do czegoś bakcyla, a potem jak się człowiek w kręci to zostawia w tyle całą oświatę, właczając prywatną.

Ale na to trzeba mieć czas i niekoniecznie bogatych rodziców, ale takich co zachęcająi sami mają jakieś pasje, którymi chcą się z dziećmi podzielić.

No tak, ale nie można złapać bakcyla do wszystkich przedmiotów ...

A prace domowe mogą zostać w gestii rodziców, niech przypilnują/zmobilizują dzieciaka do powtórzenia tego co było na zajęciach. Niech poczyta książki, szczególnie lektury, to przecież nie musi być w formie nakazu na ocenę (podobnie jak są korepetycje).

M
Mk1
2 września, 17:51, To Ja:

Likwidacja prac domowych to zły pomysł. Problemem jest za duża podstawa programowa, przeładowanie treściami. Odchudzić podstawę a umiarkowane prace domowe są potrzebne. Po co? Bo uczeń w klasie jest w grupie, w stresie, w tempie dla wszystkich i dla nikogo. I powinien mieć szansę na zrobienie prostych cwiczeń w domu, w swoim tempie, żeby sam po swojemu zrozumiał temat. Zresztą ci z lepszych domów i tak się tym nie interesują, bo idą własnym tempem, wyznaczym rytmem korków i dodatkowych zajęć, opłacanych przez zamożniejszych rodziców. I to ci uczniowie potem wypłyną w życiu a reszta po "państwowej" nauce pójdzie na taśmę produkcyjną, na magazyn albo do Biedy żeby całe życie na kasie klikać skanerkiem, klik, klik, klik.

Trochę jest w tym prawdy, a trochę nie. Grunt to złapać do czegoś bakcyla, a potem jak się człowiek w kręci to zostawia w tyle całą oświatę, właczając prywatną.

Ale na to trzeba mieć czas i niekoniecznie bogatych rodziców, ale takich co zachęcająi sami mają jakieś pasje, którymi chcą się z dziećmi podzielić.

G
Grzegorz
Lewakom oto chodzi żeby od młodych lat moncić
T
To Ja
Likwidacja prac domowych to zły pomysł. Problemem jest za duża podstawa programowa, przeładowanie treściami. Odchudzić podstawę a umiarkowane prace domowe są potrzebne. Po co? Bo uczeń w klasie jest w grupie, w stresie, w tempie dla wszystkich i dla nikogo. I powinien mieć szansę na zrobienie prostych cwiczeń w domu, w swoim tempie, żeby sam po swojemu zrozumiał temat. Zresztą ci z lepszych domów i tak się tym nie interesują, bo idą własnym tempem, wyznaczym rytmem korków i dodatkowych zajęć, opłacanych przez zamożniejszych rodziców. I to ci uczniowie potem wypłyną w życiu a reszta po "państwowej" nauce pójdzie na taśmę produkcyjną, na magazyn albo do Biedy żeby całe życie na kasie klikać skanerkiem, klik, klik, klik.
Wróć na strefaedukacji.pl Strefa Edukacji