Spis treści
Nowe wydanie popularnego eseju
Na rynku pojawiło się nowe wydanie eseju Pierre’a Bayarda „Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało?”. Czy w ogóle można rozmawiać o takich książkach? Oscar Wilde stwierdził kiedyś: „Nigdy nie czytam książki, którą mam zrecenzować, żeby nie nabyć uprzedzeń”. Te słowa stanowią motto książki Bayarda.
Bayard, francuski literaturoznawca, profesor literatury na Uniwersytecie Paris 8 oraz psychoanalityk, w swoim eseju analizuje mechanizmy psychologiczne związane z „nie-czytaniem”. Jak zaznaczył redaktor prowadzący książki Piotr Chojnacki, „zainteresowanie psychologią jest widoczne w pracach Bayarda”.
– W tym eseju również to widać, ponieważ autor analizuje między innymi mechanizm psychologiczny „nie-czytania” - dodał.
Przeczytaj też: Smartfon jest jak palenie papierosów. W szkołach musi być zakazany
Zaskakujący temat
Temat, którego podjął się Bayard, może się wydawać zaskakujący, ale jak sam autor wyjaśnia w książce:
– W związku z tym, że prowadzę zajęcia z literatury na uniwersytecie, nieustannie staję wobec konieczności wypowiadania się na temat książek, również takich, do których nawet nie zajrzałem.
W ocenie Chojnackiego „Bayard ma widoczny dystans do siebie oraz dyscypliny, którą uprawia, skoro na poważnie zajął się nie-czytaniem. Podejrzewam, że jest to pionierska praca. Zjawisko nie-czytania, mimo że jest znane nam wszystkim, po raz pierwszy zostało tak porządnie zbadane i opisane” – powiedział.
Teoria a praktyka
Wychowanie i edukacja uczą nas, że aby rozmawiać na dany temat, powinniśmy być kompetentni. To samo dotyczy książek – aby o nich mówić, powinniśmy je przeczytać. Bayard jednak wskazuje, że teoria i praktyka często się rozmijają, a o nieprzeczytanych książkach naprawdę się rozmawia.
– Myślę, że choćby z czasów studenckich pamiętamy, jak improwizowaliśmy w czasie zajęć, udając, że przeczytaliśmy zadaną książkę, a nie podpieramy się tylko streszczeniem lub tym, co koledzy powiedzieli przed zajęciami – stwierdził redaktor prowadzący. – Wszyscy to zjawisko znają i uprawiają przy różnych okazjach – dodał.
Bayard uznaje nieprzeczytanie książki za temat warty naukowej analizy.
– Wskazuje, że w wielu przypadkach w dyskusjach o książce nie ma różnicy między tym, czy książkę przeczytaliśmy, czy nie, ponieważ poziom naszej wiedzy w obu przypadkach może być bardzo podobny – stwierdził Chojnacki.
– Zauważmy, że często po jakimś czasie od przeczytania książki pamiętamy z niej tylko okruchy, strzępy fabuły, motyw, który się przewija, jakąś emocję czy ogólne wrażenie. Kiedy mówimy potem o książce, to mówimy o tych drobnych elementach, które zostały nam w pamięci, i do nich dorabiamy całą resztę, a tak naprawdę wymyślamy na nowo książkę. Równie dobrze, zdaniem Bayarda, możemy się opierać na okruchach, które znamy z lektury innej książki, rozmów lub przeczytanej recenzji – powiedział redaktor.
Książka-ekran
W obu tych przypadkach tworzymy coś, co Bayard określa mianem książki-ekranu. Jest to nasze wyobrażenie o danym dziele literackim, które konfrontujemy z wyobrażeniami innych czytelników.
– Zresztą tak naprawdę za każdym razem, kiedy rozmawiamy o książce – bez względu na to, czy ją przeczytaliśmy, czy nie – to rozmawiamy nie o konkretnej książce, ale właśnie o naszym jej wyobrażeniu – powiedział Chojnacki.
Bayard wskazuje, że to, co mówimy o „wyobrażonych” książkach, mówi wiele o nas samych – co nas interesuje, co jest dla nas ważne, co chcemy z danej książki wyciągnąć.
„Nie-czytanie” nie oznacza jednak „nieczytania”. To – jak podkreśla Bayard – właściwie dwie różne czynności (lub ich brak).
– Bayardowi nie chodzi o programowe nieczytanie książek, nieczytanie książek w ogóle. Po prostu w obliczu ogromu literatury wszelkiego rodzaju musimy dokonywać jej ostrej selekcji, a wtedy może się zdarzyć, że umknie nam coś, co powinniśmy znać, choćby z racji swego wykształcenia – podkreślił Chojnacki.
Przykłady z życia
Bayard podaje przykłady z życia akademickiego, ale też z książek.
– Mamy profesora anglistyki, który przyznaje się do tego, że nigdy nie czytał „Hamleta”. To wydaje się nam straszliwą herezją, ale okazuje się, że wcale nie jest to zjawisko rzadkie. Można funkcjonować, znając „Hamleta” jedynie z omówień i opracowań. Jednak kiedy profesor anglistyki przyznaje się do nieznajomości „Hamleta”, naraża się na utratę autorytetu – wskazuje redaktor prowadzący.
Kanonicznymi książkami, których nie czytamy, a o których mówimy, są m.in. „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta oraz „Ulisses” Jamesa Joyce’a.
– Są to książki uznawane za klasyki, które wypada znać, przynajmniej w pewnych kręgach. Ale wiadomo, nie każdy ma tyle czasu, aby przebijać się przez tak obszerne i trudne w odbiorze dzieła. Kiedy dyskusja zejdzie na te książki, możemy się przyznać, że ich nie czytaliśmy, ale pojawia się wówczas wstyd, obawa przed utratą twarzy. Dlatego też zaczynamy mówić na temat tych strzępów, które wyczytaliśmy. Tworzymy jednak konstrukt, który nie jest Proustem czy Joyce’em - jest złożony z elementów, które usłyszeliśmy i wyczytaliśmy po drodze – podkreślił Piotr Chojnacki.
Na „nie-czytanie” wpływ ma również internet. Jak przypomniał Chojnacki, od lat popularne jest pisanie o książkach w internecie: na blogach, na Facebooku czy Instagramie powstają filmiki czy podcasty.
– W ciągu tygodnia lub dwóch można zostać dosłownie zasypanym materiałami o jednej i tej samej książce, która w danym momencie jest modna czy popularna. Po trzech pierwszych nie musimy już czytać samej książki, bo wiemy o niej wszystko. A jeśli autorzy opinii różnie oceniają książkę, możemy sobie wypośrodkować ocenę. Na tej podstawie, zdaniem Bayarda, mamy pełne prawo wyrazić opinię o książce, a nawet polecić lub odradzić ją innym – powiedział.
Rola internetu
Redaktor prowadzący wskazał także, że internet – jako medium demokratyczne, gdzie każdy może napisać, co myśli o książce – daje możliwość zapoznania się z szerokim spektrum opinii. Zwrócił uwagę, że „z jednej strony są to fachowe recenzje dla pism literackich, a z drugiej króciutkie, nawet jednozdaniowe opinie wrzucone na portal czytelniczy lub jako komentarz w internetowej księgarni”.
– Wcześniej byliśmy zdani wyłącznie na kilka recenzji w prasie i dwa zdania w telewizji – dodał. Bayard nie namawia do tego, żeby z „nie-czytania” robić życiową filozofię, żeby uznać, iż w ogóle zaprzestanę czytania i będę tworzyć książki wyłącznie z okruchów zbieranych po drodze. On po prostu wskazuje, że nawet jeśli jakiejś książki nie przeczytamy, a będziemy się chcieli o niej wypowiedzieć, to nie ma w tym nic wstydliwego, wręcz przeciwnie – może to być sposobem na rozwinięcie inwencji, danie swobody w podejściu do dzieł sztuki – podkreślił Piotr Chojnacki.
W związku z powrotem „Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało?” na półki księgarń Państwowy Instytut Wydawniczy zorganizował Kluby Książki Nieprzeczytanej. Spotkania odbędą się w Warszawie, Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu, a także Krakowie i Gdańsku. Szczegółowy harmonogram spotkań jest dostępny na stronie PIW.
Książka Pierre'a Bayarda „Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało?” w tłumaczeniu Magdaleny Kowalskiej ukazała się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego, w serii Biblioteka Myśli Współczesnej.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Edukacji codziennie. Obserwuj StrefaEdukacji.pl!
źródło: PAP
Polacy nieświadomi zagrożeń związanych z AI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?