Oświata nie jest ważna dla obecnego rządu. Waloryzacja pensji nauczyciela o 5 proc. to pokazuje

Magdalena Konczal
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Kolejny rok szkolny to nowe szanse i nowe wyzwania. Zarówno dla uczniów, jak i dla nauczycieli. O szansie na porozumienie z rządem w sprawie wynagrodzenia za wycieczki, wzroście pensji nauczycielskiej o 5 proc. i nowościach w roku szkolnym 2024/2025 rozmawiamy z Waldemarem Jakubowskim. – Zmiany są zbyt gwałtowne – ocenia przewodniczący oświatowej „Solidarności”.

Spis treści

Nowy rok szkolny 2024/2025 i zmiany w edukacji

Strefa Edukacji: To będzie trudny rok szkolny dla nauczycieli?

Waldemar Jakubowski: Warunki w szkole się pogorszyły i trzeba się zastanowić, co z tym zrobić. Nauczyciele często mają w swoich klasach uczniów z niepełnosprawnościami, dzieci z Ukrainy oraz innych emigrantów, a także osoby, które wymagają specjalnej opieki psychologicznej. To duże wyzwanie dla szkół. Przychodzą nowe trudności, a rozwiązania dotyczącego poprawy jakości warunków pracy nauczycieli nie widać. Ta sytuacja może się tylko pogłębiać.

Waldemar Jakubowski
Porozmawialiśmy na ten temat z Waldemarem Jakubowskim. Marcin Obara/PAP

Warto postawić sobie też pytanie, jak będzie się rozwijał rynek pracy w Polsce. Jeśli dobrze, to nie będziemy mieć dobrych nauczycieli i nic z tym nie zrobimy. Młodzi mają inne perspektywy rozwoju. Średnia wieku nauczycieli zbliża się do 50 lat, a ponieważ zawód ten jest sfeminizowany, to mowa o pracownikach w wieku przedemerytalnym.

Znam takie szkoły, gdzie w wiek emerytalny w ciągu kolejnych 2-3 lat wejdzie 90 proc. kadry nauczycielskiej. I co wtedy zrobi dyrektor? Jak uzupełni te braki?

Faktycznie, mogą pojawić się problemy. Ale to nie jedyne wyzwania i zmiany, które czekają nas w nowym roku szkolnym. Tak jak pan wspomniał, pojawia się obowiązek szkolny dla uczniów z Ukrainy, a więc klasy będą bardziej liczne. W szkołach jest coraz więcej uczniów ze specjalnymi potrzebami. Zlikwidowany został przedmiot historia i teraźniejszość. Mamy też reformy w lekcjach religii, która co prawda obecnie po decyzji Trybunału Konstytucyjnego pozostaje w zawieszeniu. Jak pan ocenia zmiany wprowadzane przez rząd?

Te zmiany są zbyt gwałtowne. W przypadku lekcji religii oczywiście można się zastanawiać, czy potrzebna jest jedna godzina tych zajęć, czy dwie w tygodniu, ale pamiętajmy o nauczycielach. W tym kontekście trzeba spojrzeć na aspekt społeczny. Katecheci to osoby, które mają swoje rodziny na utrzymaniu i nie można tak nagle wprowadzać w tym zakresie zmian.

Poza tym w szkole nie może zabraknąć nauki o moralności. Czy będzie się to działo na lekcjach religii, czy na lekcjach etyki (bo taka możliwość jest), to już sprawa drugorzędna. Natomiast ten komponent wychowawczy, zdaniem „Solidarności”, w szkole powinien być obecny. Takie zmiany oczywiście można zaplanować, ale nie w taki sposób. Powinien być jakiś okres przejściowy, w którym przemyślałoby się strategię działania, zatrudniło etyków, zastanowiło się, jak przeszkolić nauczycieli katechetów.

W przypadku HiT-u jest podobnie.

Tak, zresztą te zmiany są wprowadzane tak szybko, że jeszcze w lipcu widziałem nabór na studia podyplomowe z historii i teraźniejszości, a przedmiotu już nie ma. Nie jest dobre, że jakiś przedmiot się wprowadza, a zaraz go likwiduje. To z całą pewnością nie służy systemowi. Oczywiście można się zastanawiać, czy HiT powinien być obecny, czy też może lepszy był WOS, ale my oceniamy to tak, że te zmiany podyktowane są czynnikami politycznymi czy też ideologicznymi. Apelujemy, żeby do oświaty podchodzić spokojnie, racjonalnie i z namysłem, bo to jest bardzo wrażliwy system.

Wszelkie zmiany prawa powodują konsekwencje krótkotrwałe i długotrwałe. Bardzo często wprowadzając jakieś reformy w organizacji szkół, osiągamy efekt krótkotrwały, a ten efekt długotrwały pojawia się po dłuższym czasie i nierzadko jest przykry dla społeczeństwa.

A co pan uważa na temat zwiększeniu liczebności klas?

My przeciwko temu protestowaliśmy. Dużo się mówi o tym, żeby oświata była wyższej jakości, ale tak się nie stanie, jeśli w naszym systemie klasy będą bardzo liczne. Oczywiście są systemy, gdzie to się sprawdza, bo na przykład są organizowane zajęcia w podgrupach albo zajęcia indywidualne. Na gruncie polskim, by poprawić jakość oświaty, trzeba by jednak myśleć o zmniejszaniu liczebności klas.

Mamy uczniów z orzeczeniami, dzieci z Ukrainy, ale też z innych krajów, bo emigracja to jest obecnie zjawisko powszechne w całej Europie. I my te problemy, które się pojawiają, musimy racjonalnie rozwiązywać. Ale na pewno nie zwiększając liczebność klas.

Będą zmiany w awansie zawodowym nauczycieli?

W rozmowach z nauczycielami pojawia się dużo krytycznych głosów dotyczących awansu zawodowego. Słyszałam już takie głosy, że robienie awansu się nie opłaca, zwłaszcza na nauczyciela mianowanego, gdzie po uzyskaniu tego stopnia zarabia się zaledwie 149 zł więcej. Sądzi pan, że w nowym roku szkolnym jest szansa na zmiany w tym zakresie? Jest jakieś pole do dyskusji z rządem?

Ta dyskusja już się toczy. Rząd rozumie konieczność uproszczenia tych procedur. Drugą kwestią są wymagania, jakie nauczyciele muszą spełnić, by osiągnąć konkretny stopień awansu. Tu pojawia się problem, bo my tych kwalifikacji nie mamy określonych. O tym, że wymagania i kwalifikacje trzeba dokładnie opisać, mówiliśmy w ministerstwie.

Nauczyciele powinni mieć pewność. Jeśli idą na studia podyplomowe czy studia uzupełniające np. z oligofrenopedagogiki, to muszą wiedzieć, jakie są wymagania i na jakich stanowiskach będą mogli pracować. Nie może być tak, że za rok czy dwa lata przychodzi nowy minister i kwalifikacje danego nauczyciela uznaje się za nieważne, bo na przykład zmienił się jakiś przedmiot.

Taka sytuacja, że nauczyciel zainwestuje swój czas, a potem okaże się, że dane studia nic mu nie dają, nie może mieć miejsca. Zresztą, nie tylko czas, ale także pieniądze, bo w innych branżach to pracodawca wysyła pracownika na szkolenia czy studia i pokrywa koszty tej inwestycji, co w zawodzie nauczyciela nie jest normą.

Trzeba więc się zastanowić, kim ma być nauczyciel na poszczególnych stopniach awansu, opisać to, oczywiście łącznie z płacą.

Czy stopnie awansu zawodowego, które są obecnie, mają rację bytu?

Te stopnie awansu już się utarły w tradycji. Co prawda jakiś czas temu zlikwidowano stanowisko nauczyciela kontraktowego, ale ja bym był bardzo ostrożny w takich zmianach. Myślę, że same stopnie można by utrzymać, ale trzeba, by im nadać trochę inną treść.

Oczywiście powinien być okres przejściowy, kiedy dana osoba sprawdza, czy chce zostać w tym zawodzie na dłużej. Mowa tu o nauczycielu początkującym. Sam znam takie przypadki ze swojej pracy na uczelni wyższej, gdzie studenci mieli w sobie dużo entuzjazmu, w związku z pracą w szkole, był to dla nich najwspanialszy zawód i marzenie, a później, kiedy zetknęli się z rzeczywistością szkolną, to okazywało się, że nie chcą pracować w tym zawodzie. A więc okres na takie rozeznanie musi być.

Nauczyciel mianowany powinien być osobą, która osiągnęła już pełne kwalifikacje i na stałe pracuje w szkole. Obecnie stopień nauczyciela dyplomowanego osiąga większość nauczycieli, natomiast można by się zastanawiać, czy on nie powinien być zarezerwowany dla tych najwybitniejszych pedagogów. Takie rozwiązanie wymagałoby jednak przebudowy całego systemu.

Mamy jeszcze tytuł honorowy profesora oświaty, ale w rzeczywistości nic im to nie daje. Poza jednorazową gratyfikacją finansową. W ogóle nie wykorzystuje się potencjału tych wybitnych nauczycieli. Według mnie to jest nie do przyjęcia.

No właśnie, pojawia się taki problem, że w pewnym momencie ten awans się kończy. Zostaje się nauczycielem dyplomowanym i nie da się zarobić więcej, a nawet mieć poczucia i perspektywy jakiegoś rozwoju…

Tak, dlatego dla takich nauczycieli powinna być jeszcze jakaś propozycja. Może część z nich mogłaby pracować jako doradcy metodyczni lub przechodzić do instytucji, które działają na rzecz oświaty. Na przykład w Azji są instytuty edukacyjne, w których pracują najwybitniejsi nauczyciele. Wiąże się to z bardzo dużą podwyżką i poważnym autorytetem.

Myślę, że w Polsce tych przestrzeni, by wykorzystać potencjał doświadczonych nauczycieli, jest bardzo dużo, warto wspomnieć chociażby o badaniach edukacyjnych, Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. W moim przekonaniu ta kwestia powinna być sformalizowana.

A są jakieś propozycje w sprawie zmian na przykład w zakresie doradztwa metodycznego?

Obecnie wciąż obowiązuje rozporządzenie sprzed kilku lat. Solidarność uważa, że zmiany w tym zakresie są konieczne. Jest oczywiście nauczyciel wspomagający, ale ta funkcja ma zupełnie inny charakter. Tak samo jak asystent międzykulturowy, który ma być jakąś pomocą, ale ministerstwo chyba samo do końca nie wie, jak to ma działać. Ten pomysł został rzucony, ale trzeba by go było obrócić w jakąś praktykę.

Mam wrażenie, że u nas wygląda to tak, że pojawia się koncepcja i ona jest od razu wdrażana w całym systemie, nie ma w ogóle czasu, by ten pomysł okrzepł. W Polsce zmiany robi się na całym organizmie. Kiedyś wprowadzano programy pilotażowe, wybierano konkretne szkoły, realizowano reformę i obserwowano, czy ta reforma wnosi coś dobrego. Według mnie jest to dobry kierunek.

Nauczyciel powinien dostawać dodatkowe wynagrodzenie za wycieczki

W postulatach oświatowej „Solidarności” znalazły się też kwestie dotyczące uregulowania pracy nauczyciela na wycieczce szkolnej. Jest szansa, że w roku szkolnym 2024/2025 te zasady zostaną ustalone?

Stosowne przepisy trzeba ujednolicić na poziomie krajowym. Warto zastanowić się nad pojęciem wycieczki, bo czym innym jest wyjście do teatru dwie ulice dalej, a czym innym trzydniowa wycieczka szlakiem piastowskim, gdzie nauczyciel pracuje 24 godziny na dobę, co jest niezgodne z przepisami Kodeksu Pracy. Nauczyciel z różnych powodów nie powinien tak pracować.

Oczywiście zmiany w tym zakresie powodują, że na wycieczki szkolne powinno jeździć więcej osób zajmujących się uczniami. Tu można się zastanawiać, czy te wycieczki szkolne w ogóle spełniają swoją funkcję, ale to już jest kwestia indywidualna poszczególnych szkół. Natomiast jeżeli nauczyciel jedzie na trzydniową wycieczkę, to powinien za ten czas otrzymać odpowiednie wynagrodzenia, albo dzień wolny. System szkolny tego nie przewiduje, to jest duży błąd i krzywda dla nauczycieli.

Trzeba by się mocno przyjrzeć wycieczkom szkolnym. Czy jest szansa na zmiany? Według mnie tak, ale te rozwiązania najprawdopodobniej będą kompromisowe, bo jednostki samorządu terytorialnego mocno protestują w związku z dodatkowymi wydatkami. Ale jeśli wszystko ma się odbywać zgodnie z prawem, to będzie trzeba te koszty ponieść.

Po rozmowach z MEN jest szansa na to, by nauczyciele byli należycie wynagradzani za wycieczki szkolne?

Minister Katarzyna Lubnauer powiedziała zdecydowane „nie”. Natomiast minister Barbara Nowacka wycofuje się z tego i pod wpływem pewnych nacisków jest skłonna do procedowania. Mam jednak przeczucie, że będzie tu występowała taktyka przeciągania tego pomysłu, jak najdłużej, a może następny rząd się tym zajmie. Tak niestety w naszym systemie politycznym to działa. Jest też takie powiedzenie, że jak rząd chce coś załatwić, to załatwia, a jak nie chce, to rozmawia i prowadzi negocjacje.

To pierwszy rok szkolny, który rozpoczyna się z minister Nowacką na czele resortu edukacji. Jak pan ocenia tę współpracę? Łatwiej wam było porozumieć się z tym, czy z poprzednim rządem?

Jestem nowy na stanowisku przewodniczącego oświatowej „Solidarności”, w związku z tym dialog z ministrem Przemysławem Czarnkiem trwał w moim przypadku kilka miesięcy. To były dobre i udane rozmowy, tylko niestety nie doprowadziły do niczego konkretnego.

Z Barbarą Nowacką również prowadzimy ciekawy dialog. Zresztą nie są to rozmowy tylko z panią minister, to jest dialog na wiele głosów. Czy będą z tego jakieś efekty? Na razie – poza 30-procentową podwyżką – wielkich efektów nie zobaczyliśmy.

Sprawdzianem z pewnością będzie kwestia dodatku za wychowawstwo. Naszym zdaniem 300 zł tego dodatku, sztywno zapisanego w Karcie Nauczyciela to zła droga. My proponujemy zapis procentowy. Wówczas dodatek byłby automatycznie waloryzowany wraz ze zmieniającą się pensją. Kwestie związane z prowadzeniem wychowawstwa stają się coraz bardziej skomplikowane i pracochłonne. Na razie dialogujemy i zobaczymy, co z tego wyniknie.

Trzeba przyznać, że ministerstwo wprowadza zmiany, przy naszej dezaprobacie. Tak było z nowymi podstawami programowymi. W momencie, gdy pani minister mówi o jednym z najwybitniejszych polskich prozaików, Jacku Dukaju, „jakiś tam”, to pozostaje pewien niesmak, ale też nieznajomość materii, o której się mówi. Warto nad pewnymi rzeczami się zastanowić i nie ulegać ideologicznym podszeptom.

Będzie strajk z powodu wzrostu pensji nauczyciela tylko o 5 proc.?

Jakie jeszcze kwestie w nowym roku szkolnym i w kolejnych latach są ważne dla oświatowej „Solidarności”?

Z tyłu głowy mamy zmiany związane z wprowadzeniem dyrektyw unijnych oraz z UNICEF-u, czyli z Europejskim Obszarem Edukacji. Jeśli te zmiany zostaną wprowadzone w takiej formie, w jakiej są prezentowane, to będzie degradacja polskiej oświaty. Wymagania na poziomie klasy 4. dla całej szkoły podstawowej, nie są oczywiście dobrym kierunkiem. Ale to jest pieśń przyszłości. Czekamy na zupełnie nowe podstawy programowe, które mają się objawić w 2025 lub 2026 roku. Będziemy szukać rozwiązań, ale w momencie, gdy te zmiany będą bardzo niekorzystne, zamierzamy protestować.

A więc możemy spodziewać się strajku?

Obecnie takiej atmosfery nie ma w szkołach, natomiast sytuacja jest dynamiczna i może się bardzo szybko zmienić. Te kierunki zmian, które obecnie obserwujemy w Polsce, nie prognozują doganiania najlepszej edukacji na świecie, a wręcz przeciwnie. To budzi nasz niepokój.

Sytuacja może się także zmienić z powodu przedstawionego przez ministra Domańskiego projektu ustawy budżetowej. Zaproponowane 5 proc. waloryzacji o zakładany wskaźnik inflacji to dobitne pokazanie, że oświata także dla obecnego rządu nie jest ważna. Tym bardziej że zapewne będzie to wskaźnik odnoszony do płacy średniej, a nie zasadniczej. Przypomnę, że Solidarność domagała się 20 proc., a w RDS mówiono o 15 proc. dla całej budżetówki i wtedy można by mówić o podwyżce płac, a nie jedynie waloryzacji. Niezrealizowanie wniosku MEN o 10-procentowym wzroście wynagrodzeń pokazuje też niezbyt mocną pozycję obecnej pani minister.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Edukacji codziennie. ObserwujStrefaEdukacji.pl!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na strefaedukacji.pl Strefa Edukacji