Spis treści
Kontakty z rodzicami nie są łatwe
W dzisiejszym świecie rodzice chcą współuczestniczyć w procesie nauczania swoich dzieci. Wielu z nich decyduje się na przejęcie odpowiedzialności i edukację domową. Bardziej zaangażowani rodzice dzieci szkolnych pilnują tego, co dzieje się w placówkach, regularnie zaglądają do dziennika elektronicznego i nie boją się zadawać pytań.
Nie jest to niczym złym. Rodzice mają prawo i powinni wiedzieć, co dzieje się u ich dzieci. Czasem jednak sposób kontaktu i przekazywanie swoich instrukcji czy życzeń narusza zasady i może być krzywdzące dla drugiej strony.
„Z duszą na ramieniu zaglądam do dziennika elektronicznego. Prawie codziennie otrzymuję wiadomości od jednej z mam. Czy zapowiem kartkówkę, czy wpiszę spóźnienie na lekcję, minusa, nie daj Boże, jedynkę. Z każdego ruchu muszę się dokładnie tłumaczyć i uzasadniać swoją decyzję. Nie wiem, czy chcę dłużej pracować w szkole. Boję się zaglądać do maili” – przyznaje pani Joanna, nauczycielka biologii.
Przeczytaj też: Skandaliczne traktowanie nauczycieli. Polska szkoła to pole walki?
„Proszę mi wysyłać lekcje”
Na pewno każdy z nas pamięta sytuacje z dzieciństwa, kiedy był wyjęty z życia na tydzień i pod kocem z gorączką dochodził do siebie. Choroby zdarzają się i będą się zdarzać, sposób zdobywania informacji natomiast istotnie się zmienił.
– Otrzymałam bardzo uprzejmą, aczkolwiek stanowczą prośbę od rodzica, by przesłać notatki z zajęć z całego tygodnia, ponieważ dziecko było nieobecne. Gdy zaproponowałam, by dzieci wymieniły się takimi informacjami, jak to robiliśmy kiedyś, mama odparła, że dzieci nie chcą się dzielić, a moim obowiązkiem jest przekazanie dziecku materiału. Uczę 5 klas. Nie jestem w stanie wysyłać wszystkim uczniom notatek on-line. Gdybym chciała to robić, to całymi dniami wysyłałabym maile – wyjaśnia pani Dorota, nauczycielka matematyki w szkole podstawowej.
Takie prośby, wbrew pozorom, nie są rzadkością. Uczenie pięciu klas to wyzwanie samo w sobie, a żądanie dodatkowych zadań, jak wysyłanie notatek do każdego nieobecnego ucznia, przerasta możliwości wielu nauczycieli. Rodzic oczekujący takich usług, często zapomina, że szkoła nie jest indywidualnym korepetytorem dla jego dziecka, a nauczyciele muszą dbać o całą grupę.
Ingerowanie w program nauczania
Z treściami obecnymi w podstawie programowej problem mają głównie poloniści, którzy omawiają książki z różnych gatunków. I tak podostrzałem znalazły się: „Opowieści z Narnii”, „Harry Potter” czy nawet „Dziady” Mickiewicza.
– Mama napisała mi, że jej dziecko nie będzie czytało „Harry'ego Pottera”, bo jest to opowieść o magii. Wybrałam ją na lekturę uzupełniającą razem z uczniami, którzy bardzo chcieli omówić ją w klasie. Ostatecznie zmieniłam wybór i omówiliśmy coś wzbudzającego mniejsze emocje, ale klasa była wyraźnie rozczarowana. W końcu w książkach omawianych w podstawówce chodzi o fikcję literacką, czytanie ze zrozumieniem, to nie nauka ideologii – opowiedziała w rozmowie ze Strefą Edukacji pani Marta, nauczycielka polskiego z warszawskiej podstawówki.
Wybór lektury przez uczniów to ważny element edukacji, ale rosnąca liczba rodziców wyraża obawy wobec treści, które w ich ocenie mogą być nieodpowiednie.
Kartkówki? O nie!
Zdarza się, że niezapowiedziane kartkówki spędzają sen z powiek rodziców.
– Rodzice byli oburzeni, że zrobiłam niezapowiedzianą kartkówkę z ostatniej lekcji. Ten materiał ćwiczyliśmy od dłuższego czasu i chciałam sprawdzić stopień opanowania umiejętności. Wezwali mnie na zebranie klasowe i musiałam się gęsto tłumaczyć. To było naprawdę okropne doświadczenie – wspomina pani Krystyna.
Wielu rodziców kartkówki postrzega jako niesprawiedliwe narzędzie, które może stresować ich dzieci. Reakcja rodziców, którzy zwołali spotkanie tylko po to, by wyrazić swoje niezadowolenie z niezapowiedzianej kartkówki, pokazuje, jak daleko sięgają ich oczekiwania wobec szkoły i nauczycieli. Nauczyciele muszą stawiać czoła takiej krytyce, mimo że ich intencje wydają się w pełni profesjonalne.
Rodzice często ingerują w pracę nauczycieli. W wielu przypadkach nie tylko zgłaszają swoje zastrzeżenia, ale również straszą nauczycieli skargami czy konsekwencjami ze strony dyrekcji albo kuratorium. E-dziennik, który miał ułatwiać współpracę między szkołą a rodzicami, przynosi nowe wyzwania, jak chociażby możliwość natychmiastowego wysyłania wiadomości pełnych pretensji. Wszystko to powoduje, że wielu nauczycieli odczuwa rosnącą presję, która źle wpływa na ich pracę i motywację.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?