Ściąganie kiedyś i dziś. Wiedziałeś, że pisane ściąg to też sposób na naukę? Pomysły na najlepsze ściągi zaskakują!

Barbara Wesoła
Barbara Wesoła
Małgorzata Meszczyńska
Małgorzata Meszczyńska
Ściągali dziadkowie i rodzice, dziś ściągają dzieci. Czy sposób ściągania i same ściągi się zmieniły?
Ściągali dziadkowie i rodzice, dziś ściągają dzieci. Czy sposób ściągania i same ściągi się zmieniły? SeventyFour/gettyimages
Ściąganie na sprawdzianie. Oszustwo, ostatnia deska ratunku czy pomysłowość i spryt? Zdania są podzielone. Bo choć nikt chyba nie ma wątpliwości, że ściąganie uczciwe nie jest – to zdaniem wielu ekspertów w dziedzinie edukacji, ściąganie to naturalna odpowiedź na konieczność „wkuwania” na pamięć ogromnych porcji materiału. Co na to sami uczniowie? Kto nigdy nie ściągał, niech pierwszy rzuci... zeszytem!

Spis treści

Ściąganie w Polsce i na świecie

W Polsce panuje społeczne przyzwolenie na takie praktyki. Choć w ostatnich latach mocno wzrosła świadomość uczniów, że ściąganie to rodzaj oszustwa, niespecjalnie ma to przełożenie na liczbę ściągających.

Tymczasem są kraje, gdzie ściąganie jest nie tylko piętnowane, ale też surowo karane. W Meksyku student przyłapany na ściąganiu musi ponownie zdać wszystkie egzaminy z dwóch semestrów. W Chinach, jeśli ktoś ściągał na egzaminie wstępnym na studia, może do niego przystąpić dopiero za kolejne 3 lata. A to nie wszystko, bo w 2015 roku weszły tam przepisy, według których za ściąganie grożą wysokie grzywny, a nawet kara pozbawienia wolności.

W USA uczniowie szkoły średniej za niesamodzielną pracę zostają zawieszeni w prawach ucznia. Podobne konsekwencje czekają studentów w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Szwecji.

Zobacz, jak wygądają ściągi i pozanj ich rodzaje oraz znaczenie.

Ile procent uczniów ściąga w Polsce?

Polska „tradycja ściągania” ma się całkiem dobrze – i pokazują to badania, chociaż najnowsze pochodzą sprzed ponad 10 lat. Te prowadzone przez CBOS już dawno, bo w 2015 roku wskazały, że tylko 28 proc. Polaków ostro potępia ściąganie, natomiast aż 58 proc. nie widzi w ściąganiu nic złego.

Pedagog społeczny Konrad Kobierski przyjrzał się tematowi roku szkolnym 2004/2005. Przepytał wówczas ponad 700 łódzkich uczniów. 98 proc. przyznało, że ściąga. Niespełna 2 proc. zaznaczyło, że robi to w sytuacjach wyjątkowych, a 80 proc., że wtedy, gdy ma ku temu okazję.

różne ściągi szkolne
Jakie są rodzaje ściągania?

Temat całkiem solidnie rozpracowany został choćby w Wikipedii, która wskazuje, że pojęcie ściąganie obejmuje zarówno proces opracowywania, wykonywania ściąg i gotowców, jak i sam akt wykorzystywania w trakcie egzaminu informacji pochodzących z zewnętrznych źródeł. Sposoby pozyskiwania tych ostatnich obejmują:

- współdziałanie najlepiej przygotowanych zdających z pozostałymi zdającymi,
- przepisywanie odpowiedzi dostrzeżonych u pozostałych zdających,
- komunikacja między zdającymi, w formie pisemnej lub innej, służąca przekazywaniu odpowiedzi lub innym celom,
- zajmowanie w sali egzaminacyjnej miejsc ułatwiających wspomnianą komunikację,
- opuszczenie sali egzaminacyjnej pod pozorem potrzeby fizjologicznej,
- zastosowanie telefonów komórkowych oraz komunikacji radiowej.

To nie wszystko, bowiem Wikipedia przytacza też funkcjonujące w gwarze uczniowskiej określenia na różne metody ściągania:

- zrzynanie (przepisywanie),
- „kserowanie” lub „zrzynanie na żywca” (przepisanie całej pracy od kolegi bez żadnych własnych zmian lub uzupełnień),
- podkładanie „pasztetów” (gotowców),
-„zapuszczanie żurawia” (zerkanie na pracę osoby obok).

Fot. archiwum prywatne DR

Czy nauczyciel może wstawić 1 za ściąganie?

Co grozi uczniowie przyłapanemu na ściąganiu? Najczęściej nauczyciel odbiera ściągę. Zdarza się, że nauczyciel zabiera pracę, a uczeń jest wypraszany z sali. Bywa i tak, że cała praca ucznia jest przekreślana i wystawiana ocena niedostateczna, bez względu na to, co uczeń na sprawdzianie czy teście napisał.

Jednak, zgodnie z przepisami, za ściąganie uczeń nie powinien otrzymać jedynki. Nauczyciel może postawić ocenę za poziom wiedzy i umiejętności ucznia. Ściąganie natomiast jest tzw. niewłaściwą postawą uczniowską i powinno to znaleźć odzwierciedlenie nie w ocenie z przedmiotu, ale w ocenie zachowania ucznia.

Śiąganie na lekcjach. Wspomnienia z dawnych lat

Czy w ciągu kilku dekad w ściąganiu nastąpiły rewolucyjne zmiany? Chociaż uczniów wsparła technika i mają łatwy dostęp do zaawansowanych elektronicznych gadżetów, dziś ściąganie w głównej mierze nadal opiera się na podobnych zasadach, z których korzystali ich rodzice, a nawet... dziadkowie.

30-40 lat temu, jeśli ktoś zamierzał ściągać, musiał się do tego dobrze przygotować. Nie było Internetu, nie było popularnych i dostępnych drukarek. Uczniowie mieli do dyspozycji własne notatki z lekcji i podręczniki. Skuteczna ściąga musiała być niewielka, ale jednocześnie czytelna. W szkołach królowały wieczne pióra – nie było więc łatwo. Karteczka zapisana drobnym maczkiem, schowana w spoconej z emocji dłoni, szybko stawała się nieczytelna.

– Oklejałam taką kartkę przezroczystą taśmą, aby była wodoodporna – wspomina 50-letnia dziś Justyna. Jej młodsza o dekadę koleżanka Iza wspomina, że prawdziwą rewolucję w produkcji domowych ściąg przyniosły długopisy „w gwiazdki”: – To było coś! Długopis pisał cieniutko, na jednym, niewielkim arkusiku można było zmieścić dużo więcej notatek. No i te pisane długopisem już się nie rozmazywały.

Inna z rozmówczyń wspomina:

– Zawsze robiłam ściągi, bo w ten sposób się uczyłam. Obecność ściągi dodawała mi pewności siebie, a zwykle zapisane na niej treści weszły już do głowy w trakcie jej pisania. Mam calutką wielką puszkę swoich ściąg z liceum i ze studiów, którą z dumą prezentuję synom. Starszy syn – dziś licealista nawet kilka razy zrobił sobie ściągę harmonijkową i potwierdził, że „to działa” – zapamiętał wszystko, co na niej napisał – mówi wrocławianka Dorota.

I wspomina, że skutecznie ściągały jej koleżanki z liceum, które nosiły mini spódniczki: „Dziewczyny pisały sobie ściągi na udach – tak, by spódnica zakryła treści. One same mogły sobie spódniczkę podciągnąć, żeby ściągać, ale nauczyciel już nie. I nie miał możliwości sprawdzić, czy pod spódniczką nie ma zakazanych treści. Najbardziej bezradni w tej sytuacji byli oczywiście nauczyciele płci męskiej”.

– A ja miałam ściągi na maturze. W kamizelce po starszej siostrze miałam naszyte od spodu kieszonki. I do nich powkładałam ściągi. Miałam wąskie harmonijki które były zapisane drobnym druczkiem. Całe wypracowanie miałam napisane z biologii – pamiętam jak dziś: „Ewolucja kręgowców”. I trafiłam w temat. ale pisałam z głowy, bo nie sposób było przecież przepisać całego elaboratu z wygniecionej mikrokarteczki – wspomina Urszula, która maturę zdawała w 1996 roku.

– Oj, rozmaicie to wyglądało. Hardcorowcy ściągali wprost z książek – mieliśmy w liceum takie ławki z półką na jakieś tam swoje rzeczy i oni wprost rozkładali tam książki. Szczytem było, jak pani od języka polskiego zajrzała koledze pod ławkę, ale nie dostrzegła książki. Była przekonana, że chłopak z czegoś korzysta, więc zaczęła rozwarstwiać tę półeczkę, która była złożona z dwóch warstw dykty. Myślała, że ściąga była właśnie tam wsunięta. Koledze się upiekło, książka pozostała niezauważona. Innym razem kolega udawał że ściąga, specjalnie, tak, aby pani go przyuważyła, co się oczywiście stało. Gdy nauczycielka triumfalnie podeszła do "złapanego na ściąganiu", okazało się że leży tam owszem książka, ale … "Seks partnerski" Starowicza – śmieje się Iwona, mama tegorocznego maturzysty.

Nasi rozmówcy wspominają, że w sytuacjach, gdy nauczyciel robił niezapowiedzianą kartkówkę, ściągali z podręczników lub zeszytów położonych w otwartej torbie.

– Ja oprócz tradycyjnych harmonijek – składanych odpowiednio, aby za każdym zagięciem były kolejne zagadnienia – pisałam czasem coś na ręce. Ale na dłoni, wiadomo było ryzykownie, bo łatwe do zdemaskowania, więc np. wzory pisałam na wewnętrznej stronie palców lewej ręki. W razie draki pokazywałam dłoń ze złożonymi palcami, nie było nic widać – nie wpadłam nigdy tym sposobem – wspomina Iwona.

Mąż Iwony dodaje:

– Ściągi na papierze, wspomniane już harmonijki chowałem w rękaw, a jak się dało to pod pasek zegarka. Schowałem raz tak stopnie wojskowe na PO – facet zauważył coś, ale jak podszedł, to tylko pamiętam, jak mi serce waliło, czy zauważy wsuniętą pod pasek ściągę czy nie. Na szczęście nie zauważył.

Kreatywne pomysły na ściągi. Czego uczeń nie wymyśli!

Wśród uczniów sporą popularność zdobywają też długopisy, których tusz staje się niewidoczny po kilku minutach od sporządzenia notatek, aby dać się odczytać w świetle UV. To zaś emituje żaróweczka umieszczona w tym samym długopisie. O ile błyski światła nauczyciel może dość szybko zauważyć, o tyle od lat nie maleje zainteresowanie długopisami w przezroczystej obudowie.

Pod transparentną rurką uczniowie umieszczają karteczki z notatkami – wzory, symbole, zakodowane podpowiedzi. Ściąga taka, jak zapewniają uczniowie, jest niewidoczna z odległości powyżej kilkudziesięciu centymetrów. I dodają, że trzeba mieć niezłego pecha albo niefachowo przygotowany długopis, aby „wpaść” z takim sposobem ściągania.

Paulina, która uczy się w pierwszej klasie liceum, mówi, że lubi mieć przy sobie ściągi, ale nie lubi ryzykować.

– Za bardzo się boję wpadki. Ściągi trzymam w paczce chusteczek. Jeśli sytuacja jest sprzyjająca, a nauczyciel nie chodzi po klasie i nie obserwuje uważnie, mogę zerknąć pomiędzy chusteczki. Jesienią jestem często zakatarzona, więc nie wygląda to szczególnie podejrzanie. A jeszcze się nie zdarzyło, żeby nauczyciel interesował się zasmarkanymi chusteczkami – dodaje pierwszoklasistka.[cyt]

Uczniowie sposobami na skuteczne ściąganie dzielą się również na internetowych forach. Wśród porad od „doświadczonych ściągaczy” jest metoda dla uczniów siedzących w pierwszej ławce:

[cyt]– Ściąganie z podeszwy buta, to sposób o tyle fajny, że gdy nauczyciel zauważy coś podejrzanego w naszym zachowaniu i każe nam np. wstać czy też sprawdzi kieszenie, to my nie będziemy się raczej tym przejmować, ponieważ nasz cenny papierek będzie zupełnie gdzie indziej. Natomiast szansa, że każe nam pokazać podeszwy, jest znikoma. Wcześniej przygotowaną ściągę zaklejamy (najlepiej przezroczystą taśmą) na podeszwie dowolnego buta – instruuje rówieśników jeden z internautów.

– Gdy nadejdzie pora egzaminu i będziemy siedzieć w ławce, wystarczy założyć jedną nogę na kolano drugiej i lekkim ruchem stopy odsłaniać naszą podeszwę wraz ze ściągą. Sposób ten sprawdza się jeszcze lepiej, gdy siedzimy w pierwszej ławce, tuż przed nauczycielem, którego biurko bezpośrednio styka się z naszą ławką – doradza „ekspert”.

Te najbardziej dopracowane „systemy ściągania”, przygotowywanie ukrytych schowków, kieszonek, podwójnych pasków itp. zarezerwowane zwykle są na egzaminy dużego kalibru – jak np. matura. I tu już pojawiają się szczegółowe instrukcje, jak przygotować ściągę ukrywaną w rękawie i chowaną „automatycznie”. Tu, poza sama ściągą, która swobodnie chowa się w rękawie, przydaje się marynarka, mocna nitka i zegarek. Nitka przebiega pod ubraniem i w jednym rękawie utrzymuje arkusz ze ściągą, w drugim przywiązywana jest do zegarka.

– To skuteczna metoda, jednak trzeba dobrze odmierzyć długość nitki i poćwiczyć korzystanie ze ściągi. Trzeba to robić dyskretnie i zręcznie. Wystarczy delikatny ruch nadgarstka z zegarkiem, aby ściąga trzymana w drugiej dłoni szybko schowała się w rękawie – opisuje autor jednego z wpisów na forum dla nastolatków.

Rówieśnicy w komentarzach wyrażają jednak wątpliwości – czy czas poświęcony na „trening ze ściągą” nie mógłby zostać wykorzystany – jeśli już nie na lekturę podręcznika i naukę, to chociaż na przygotowanie mniej skomplikowanych „pomocy naukowych”.

Ściąganie na maturze? Kiedyś tak to wyglądało

Najbardziej barwne opowieści dzisiejszych 50- i 40-latków, dotyczą ściąg przygotowywanych na egzaminy maturalne i „przygód” związanych z próbą korzystania z takich „pomocy” podczas egzaminów.

– W przygotowanie schowków w odzieży, dodatkowych kieszonek i skrytek były zaangażowane mamy i babcie, które pracowicie przerabiały galowy ubiór abiturienta – mówi Arkadiusz, 55-letni architekt. – System tych odzieżowych schowków był niesamowity – przemyślany, konsultowany z maturzystą. Kieszonki był szyte na miarę ręcznie pisanych ściąg. Chyba, że marynarkę dziedziczył po starszym bracie młodszy – to musiał robić ściągi pod wymiar gotowych kieszonek. Zwykle i tak nie było okazji, aby z tych materiałów korzystać, bo jednak w skupieniu pisało się prace samodzielnie. Jednak taki „uzbrojony” maturzysta czuł się pewniej – dodaje nasz rozmówca.

Matura jeszcze kilka dekad temu była nie tylko wielkim sprawdzianem dla licealistów, ale wręcz szkolno-rodzinnym świętem. Ojcowie często przygotowywali sale gimnastyczne na egzamin – nosili ławki i krzesła, ustawiali je w równe rzędy, a pod dyktando nauczycieli upinali ozdobne kotary i draperie.

Tymczasem matki abiturientów szykowały egzaminowanym – ale i egzaminującym – smakowite kanapki. I w kanapkach również zdarzało się maturzystom znaleźć ukrywane przez bliskich ściągi. Zdarzało się, że „naukowi pomocnicy” ukrywali się w toaletach, aby szybko odświeżyć pamięć maturzyście, który wychodził z sali „za potrzebą”.

Dziś egzamin maturalny przebiega inaczej – na ławkach zdających nie ma już maskotek czy kanapek, które mogłyby być „nadziewane” ściągami. Wyjście do toalety jest właściwie niemożliwe, a w razie gorszego samopoczucia maturzysty, na salę wejść może lekarz lub pielęgniarka. Przebiegu egzaminu pilnują członkowie zespołu nadzorującego, którzy bacznie obserwują wyznaczoną grupę zdających.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na strefaedukacji.pl Strefa Edukacji