Spis treści
Przyszłość edukacji i zmiany technologiczne
Magdalena Konczal (Strefa Edukacji): Jak będzie wyglądała szkoła w 2040 roku?
Prof. Aleksandra Przegalińska: Myślę, że taką rozmowę trzeba by było zacząć od tego, o jakiej szkole mówimy i gdzie ona się znajduje. Na przykład szkoła amerykańska ma zupełnie inny sposób uczenia, on jest mocno wychylony w praktykę. Tam interwencja sztucznej inteligencji, przynajmniej na poziomie podstawowym, czy nawet w middle school [w której są dzieci w wieku 11-13 lat – przyp. red.] jest mniejsza.
Moje dziecko uczy się zarówno w amerykańskiej, jak i w polskiej szkole publicznej i w tej pierwszej nie miało zadań domowych, a na biologii wyjmowało różne rzeczy ze słoika, zbierało liście i analizowało je pod mikroskopem. W polskiej szkole są ćwiczenia i podręcznik.
Już dzisiaj możemy stwierdzić, nawet po półtora roku z Chatem GPT i podobnymi modelami sztucznej inteligencji, że edukacja nie będzie tak samo dociążona nowymi narzędziami. Pewnie będą miejsca, gdzie ona może bardzo długo jeszcze wyglądać tak samo i to będzie w porządku, bo na przykład ma bardzo praktyczny albo zespołowy charakter. I tam oczywiście jest miejsce dla technologii, ale jest go trochę mniej.
M.K.: Myśli Pani, że w Polsce tak będzie?
W Polsce są prywatne projekty edukacyjne, które próbują sobie z takim systemem radzić. W Stanach ten system funkcjonuje już przez wiele lat, jest już dobrze ukształtowany, nikt sobie nie wyobraża, że mógłby działać inaczej.
Nie mówię też, że to jest oczywista przewaga. Czasami może być tak, że praca intelektualna i zapamiętywanie również będzie mieć swoje zalety. Natomiast ja muszę szczerze powiedzieć, że mnie tamten schemat nauczania wydaje się ciekawszy i bardziej osadzony w tym, kim jest dziecko, które ma 8-12 lat. Nasz system sadza uczniów do szkoły. Od kiedy do szkoły wejdą, to siedzą w ławkach.
W amerykańskiej szkole dla porównania, choć nie mówię, że każda amerykańska szkoła jest lepsza, są stanowiska do pracy na stojąco. To ze względu na doświadczenia dziecka, sensorykę, wydaje mi się ciekawym pomysłem.
Nie wiem, czy śledziłyście, ale jakiś czas temu „Zwolnieni z Teorii” zrobili taki eksperyment, który stał się ekspozycją teoretycznego modelu, wkładania wiedzy do głowy…
Magdalena Ignaciuk (Strefa Edukacji): Tak, widziałyśmy ten eksperyment.
Robot przypięty do Chata GPT odpowiedział na wszystkie zadanie maturalne i w ten sposób pokazał nie tylko, czym jest uczenie się w polskiej szkole, ale też jak wygląda weryfikacja wiedzy. I jak ona bywa absurdalna. To jest weryfikacja wykucia na pamięć materiału, który potem ma być przelany na jakieś medium (np. kartkę lub komputer).
Ten eksperyment nie miał na celu obnażenia edukacji, ale był próbą odezwy, że edukację można robić inaczej. Zwłaszcza w dobie technologii, które już wspierają pracę poznawczą człowieka (a niekiedy też wypierają tę pracę), warto skupić się na projektach, które osadzają się w świecie rzeczywistym, na pracy zespołowej.
Jak myślę sobie o edukacji, która w przyszłości idzie w dobrą stronę, to z pewnością jest to edukacja bardzo świadoma technologii i odnosząca się do niej. Problemem szkół, nie tylko polskich, jest dzisiaj to, że one udają, że tej rzeczywistości nie ma.
W Polsce od paru miesięcy nie mamy zadań domowych. Ministerstwo zdawało sobie sprawę, że te zadania mogą być robione przy użyciu różnego rodzaju narzędzi sztucznej inteligencji i w tym momencie zadawanie ich nie ma sensu.
Ciekawa trajektoria, od której moglibyśmy zacząć to jest świadomość technologii, jej krytyczna ocena, ale też techniczne umiejętności korzystania z tej technologii, nie jako end usera, który scrolluje po Instagramie czy YouTube, tylko osoby, która rozumie jak ten content tam trafia, jak on jest robiony, osoby która jest w stanie technicznie sobie wyobrazić, czym jest algorytm i jak działa.
Ja bym też proponowała upraktycznić edukację. Każdy z nas w dorosłym życiu pracuje w zespole, a w szkole nie uczymy tego dostatecznie dużo i potem są tarcia. Kluczowe jest jednak odnoszenie się do technologii. Jakbym miała myśleć o szkole za 10-15 lat, to sobie wyobrażam, że jest to szkoła, która nie udaje, że nie ma internetu, mediów społecznościowych czy Chata GPT.
Nowe technologie a polskie szkoły
M.K.: Niektórzy uważają, że nie powinno być telefonów w szkołach…
Jeśli telefon zabiera uwagę dzieci, to z tym telefonem jest coś nie tak i być może powinien być reglamentowany. Czym innym jest, niedawanie zabawek, w które ludzie się wpatrują, zamiast ze sobą rozmawiać na przerwie, a czym innym jest nienauczenie ludzi promptowania albo tego, czym jest sztuczna inteligencja.
Szkoła świadoma technologii, to nie jest szkoła, która wszystkim daje tablety i pozwala dowolnie uploadować content na TikToka, jest to szkoła, która w czasie zajęć pozwala o tych technologiach rozmawiać, mówi o tym, czym jest hejt, jak wygląda ciekawie zrobiony projekt i co to znaczy mieć zasięgi. Powinno się o tym rozmawiać, w krytycznym i praktycznym sensie. Ale jeżeli szkoła wygląda tak, że my w ogóle o tym nie rozmawiamy na lekcjach, a na przerwach wszyscy wyjmują telefony, to ja dziękuję za taką szkołę.
M.I.: Trzeba byłoby zacząć od szkolenia nauczycieli, bo oni się boją nowych technologii. Pracowałam w szkole, kiedy było nauczanie zdalne i często nauczyciele sobie z nim nie radzili. Nie byli w stanie włączyć kamerki i połączyć się z uczniami, nie mówiąc już o bardziej skomplikowanych czynnościach. Bywa, że nauczyciele krytykują technologie i uznają za złe, dlatego że ich nie znają i nie rozumieją.
Na pewno szkoła przechodzi pewne wstrząsy, chociaż ja uważam, że są pozytywne. Pierwszym był COVID. Moja córka była wtedy w pierwszej klasie i miała świetną nauczycielkę, ale kiedy przyszło do prowadzenia lekcji w formie zdalnej, to pojawiły się problemy. Wolała wysyłać maile z zadaniami do wykonania przez dzieci. I po dwóch miesiącach rodzice dostali zadyszki, bo cała edukacja została przerzucona na nas.
Pani mówiła, że nie ma warunków do tego, żeby uczyć zdalnie, ale w pewnym momencie, jak COVID się już przedłużał, to nauczyciele dostali informację, że nie ma innej opcji i w takiej formie te lekcje muszą być prowadzone.
To było pewnego rodzaju wymuszone przyspieszenie technologiczne, w nieprzyjemnych warunkach, ale ono się odbyło. A tuż po tym, jak skończyła się nauka zdalna, to huknął Chat GPT, którego dzieci znają, a nauczyciele mniej. Ale trzeba sobie zdać sprawę z jednej ważnej rzeczy. To nie odejdzie, nie zniknie.
Ze sztuczną inteligencją jest bardziej jak z Internetem. Ona z nami zostanie i takich narzędzi będzie coraz więcej. Niektórzy uważają, że mówimy tu o chwilowym trendzie jak NFTS-y czy Bitcoiny i mają takie podejście „Coś tam gdzieś ktoś mówi, ale co mnie to obchodzi? Ja będę robić swoje”. Obawiam się, że właśnie takie osoby są najbardziej podatne na to, że dostaną wypracowanie napisane przez Chat GPT, dlatego że będą mało świadome świata nowych technologii.
Słyszałam, że Ministerstwo Edukacji Narodowej, pewnie z Ministerstwem Cyfryzacji, planuje potężną serię szkoleń. Pierwszą taką serią szkoleń z zakresu sztucznej inteligencji ma być objętych 11 tysięcy nauczycieli. To nie dużo, ale to już trochę jest, prawda? I oni mogą być potem osobami, które będą pokazywać te narzędzia innym. To pilotaż, po którym ma nastąpić masowe szkolenie z zakresu technologii.
Tak jak kiedyś trzeba było uczyć podstaw Excela czy Worda, żeby ludzie pracowali przy komputerze, tak teraz powinna powstać nowa pula szkoleń obejmująca zagadnienia dotyczącej sztucznej inteligencji.
Edukacja korzystania z AI powinna być dla wszystkich, choć ja mam w sobie takiego ducha waldorfskiego i te klasy 1-3 zostawiłabym bez technologii. Niech oni biegają i się bawią. To jest oczywiście moje zdanie. Natomiast później wydaje mi się, że jest przestrzeń na to, żeby wspólnie w klasie korzystać z różnych technologii razem z nauczycielem. Ta edukacja powinna być do wszystkich, w pierwszej kolejności do nauczycieli i osób, które zarządzają placówką edukacyjną, dyrektorów, oni też mogą korzystać z AI, na milion różnych sposobów, może w ten sposób będą mniej dociążeni. A w drugiej kolejności – dla uczniów i z uczniami.
Nauczyciel w dobie AI
M.K.: Mówi się o tym, że sztuczna inteligencja zabierze nam pracę…
Niech trochę zabierze, bo pracujemy po dwanaście godzin na dobę i końca nie widać (śmiech).
M.K.: A czy zabierze tę pracę nauczycielom?
Nie, no chyba że sztuczna inteligencja byłaby nieodróżnialna od ludzi na poziomie takiego kontaktu, jak my mamy tutaj ze sobą. Edukacja w dużej mierze jest o postawach, o uczeniu się, jak się uczyć. To jest tak, że poznajemy różnych ludzi. Jedni mówią cicho, drudzy mówią głośno. Jest się w otoczeniu innych dzieci i to jest doświadczenie człowieka.
Chat GPT może być – i oby był – wsparciem. Są dzieci, które świetnie sobie radzą z matematyką, to niech robią te standardowe zadania. Ale może dla innych osób, które gorzej sobie radzą z tym przedmiotem, można te zadania przedstawić inaczej, w bardziej spersonalizowany sposób. Jak ktoś ma wyobraźnię wizualną, to może Chat GPT namaluje takiej osobie obrazek do tego zadania, żeby lepiej to zwizualizować, wówczas taki uczeń może być bardziej zainspirowany i chcieć takie zadanie rozwiązać.
W ramach projektu Campus AI, wytworzono mi awatara. Zdarza mi się korzystać z niego na uczelni. To nie jest zastępstwo mnie, ale zasób wiedzy dla moich studentów. Tam są podpięte moje wykłady, informacje naukowe i oni przygotowując się do egzaminu mogą z takim awatarem powymieniać uwagi. Ja nie miałabym czasu, żeby to zrobić, nie rozdwoiłabym się, a tutaj jest do dyspozycji zasób edukacyjny, trochę taka książka, z którą można pogadać.
Edukacja może odbywać się w różnych stylach i sztuczna inteligencja jest tutaj dużym wsparciem dla nauczyciela. Można na przykład znaleźć inspirację na przeprowadzenie debaty w klasie, przetłumaczyć dany utwór z jednego języka na drugi, zamiast zaśpiewać, zarapować coś. Widzę tu dużo potencjału.
Sensem edukacji jest to, żeby być z innymi ludźmi, w swoim wieku i tymi starszymi, którzy powinni być mentorami, ale niekoniecznie już osobami, które sprawdzają sprawdziany, tylko ludźmi, z którymi dobrze się rozmawia.
Może do zawodu nauczyciela w przyszłości będą trafiać też inne osoby, takie które łakną kontaktu z innymi ludźmi, a nie takie, które będą wiedziały, że muszą uczestniczyć w administracji szkolnej. Może jest to utopijna wizja, ale wydaje się, że jeśli Chat GPT ma przejąć obowiązki nauczyciela, to pewnie przejmie te, których oni i tak za bardzo nie lubili.
Ja sobie wyobrażam, że moi studenci mogliby np. z moim awatarem robić jakieś mini kursy, a ze mną się spotykać, żeby zderzać myśli, perspektywy, żebym mogła im dać swój feedback do ich pracy. To może być kolosalna transformacja i trzeba mieć na nią pomysły. My na Koźmińskim staramy się mieć takie pomysły i pewnie nie jesteśmy jedyni, bo sporo szkół eksperymentuje z wirtualnymi kampusami.
Po COVIDzie widzimy, że edukacja stricte zdalna nie zdaje egzaminu, więc taka z awatarami, skupiona tylko na technologii, bez takiego ludzkiego wymiaru, również się nie sprawdzi. To może być przydatne ewentualnie w momencie, gdy jesteśmy dorośli i chcemy dokształcić się w jakimś zakresie. W takich przypadkach można to zautomatyzować, ale taka fundamentalna edukacja, skierowana do dzieci, nie wydaje mi się, żeby była na to podatna.
M.K.: A jak sztuczna inteligencja może już dzisiaj wspomagać nauczycieli?
Zobaczmy, ilu nauczycieli nie odświeża swoich materiałów, uczy zawsze w ten sam sposób. Oni mogliby przy pomocy Chat-a GPT zmienić scenariusz lekcji, a dzięki temu spróbować nauczyć czegoś inaczej. Może wygenerować w czasie rzeczywistym zdjęcie jakiegoś króla na lekcjach historii? Czy ono jest porównywalne do zdjęcia, które widzimy w podręczniku, a może zupełnie wymyślone? To jest jednocześnie nauka historii i halucynacji sztucznej inteligencji.
Chat GPT może pomóc też generować różne propozycje do testów. Ja tak robiłam. Oczywiście miałam własne pytania, ale zawsze można wymyśleć coś nowego. Pokazałam więc to, z czym ja pracuję i poprosiłam o kilka innych ciekawych przykładów. Część oczywiście była do wyrzucenia, ale niektóre nadawały się do wykorzystywania.
Dla nauczyciela jest to olbrzymi zasób. Przykro, że Chat GPT został trochę przedstawiony jako niszczyciel edukacji, bo tego typu modele językowe dla nauczycieli mogą być bardzo przydatne w przygotowaniu się do lekcji.
M.K.: Tylko trzeba wiedzieć, jak je wykorzystać.
To nie jest trudne. Oczywiście można promptować na super poziomie, ale de facto proste zapytanie generuje odpowiedź. Każdy kto umie rozmawiać, może dziś korzystać ze sztucznej inteligencji. To jest jakiś ciekawy wymiar tej rewolucji, w której wszyscy uczestniczymy, że nie trzeba być ekspertem od programowania, żeby z AI korzystać.
Zawody przyszłości i nowe umiejętności młodzieży
M.K.: Ciekawe też jest to, jakie zawody będą mogli wykonywać młodzi ludzie za te 10-15 lat…
Tego chyba nie wie nikt. Na pewno jest bardzo dużo zawodów okołotechnologicznych, które się zaczynają pojawiać. Na przykład kiedyś się bardzo mało mówiło o byciu kuratorem danych, czyli taką osobą, która przygotowuje dane dla modelu, żeby ten model lepiej się czegoś nauczył i by dostał wysokiej jakości wiedzy w danej dziedzinie. Kiedyś to sztuczna inteligencja gromadziła takie dane, dziś chcemy, żeby informacje były wysokiej jakości, dlatego ten proces nadzorowany jest przez człowieka.
Myślę, że coraz więcej będzie zawodów, w których człowiek będzie mostem między technologią a resztą organizacji lub będzie sam w swoim zawodzie, ale będzie wykonywał go inaczej z powodu sztucznej inteligencji. Na przykład jest agentem nieruchomości, ale ma model, żeby badać jak się przesuwa gentryfikacja w dzielnicach i dzięki temu może sprawdzić, na ile wycenić konkretną nieruchomość.
Takich potencjalnych, nowych specjalności można wyobrazić sobie bardzo dużo. Ja widzę, jak moja praca wykładowczyni się zmieniła przez ostatnie dwa lata. Cały czas robię to, co wcześniej, a więc eksperymenty, mam zespół badawczy, ale jest bardzo dużo elementów, gdzie wykorzystujemy Chat GPT, np. po to, by zrobił korelację czy analizę.
Wcześniej męczyliśmy się z abstraktem do artykułu, teraz możemy o to poprosić Chat GPT. Mamy więcej czasu na eksperymenty i mniej uwagi musimy przykładać do spisywania naszych wyników, bo to może być częściowo zautomatyzowane.
M.K.: A jeżeli chodzi o kompetencje, jakie młodzi ludzie powinni już dziś zyskać, to na jakie szczególnie powinniśmy zwrócić uwagę?
Na pewno kompetencje współpracy ze sztuczną inteligencją są potrzebne. Szkoła nie powinna zakazywać korzystania z takich narzędzi, bo potem taka osoba wchodzi na rynek pracy i musi tę wiedzę mieć, dlatego że pracodawca tego wymaga.
Przede wszystkim praktyczne umiejętności. Według mnie za często zapominamy o tym, że co do zasady pracujemy zespołowo. Nie uczymy się tego i później na przykład wchodzimy w konflikty, których nie jesteśmy w stanie rozwiązać. Warto byłoby położyć w szkole na to więcej nacisku.
Moja córka ma w Stanach Zjednoczonych przedmiot, który się nazywa social health. Uczy się na nim o zdrowiu społecznym, a więc: kim ja jestem w mojej grupie, jak się czuję, jak uwzględniać wkład innych w zespół, jak unikać tego, że ktoś mnie wykorzysta, np. w momencie, gdy ja będę robić coś za niego. Tematów było dużo, ale to jest całoroczny kurs z tego, czego w zasadzie u nas nie ma w ogóle.
Szkoła uczy geografii czy biologii. Ale czemu nie uczy bycia w społeczeństwie? Jest WOS, tam jednak mówi się głównie o polityce, a nie o tym, jak to jest być sąsiadami w mikrospołeczności, nawiązywać przyjaźnie, jak budować relację z bliską osobą…
M.I.: Czasami na wychowaniu do życia w rodzinie są poruszane takie tematy.
No tak, ale ten przedmiot ma specyficzną wibrację, mnie się wydaje, że jest on ideologiczny. Chciałabym, żeby była taka przestrzeń, w której może być i katolik, i agnostyk, a my nie rozmawiamy, która z tych wizji jest lepsza.
Ta nazwa social health bardziej mi odpowiada, bo my nie żyjemy tylko w rodzinie, ale w społeczności, w grupach zawodowych, w mieście.
M.I.: Wychowanie do życia zazwyczaj prowadzone jest w specyficzny sposób.
Tak, przez katechetów. I jest to przedmiot, na który można nie chodzić. A taki przedmiot jak zdrowie społeczne powinien być obowiązkowy. Moja córka często mnie pyta: „Mamo, czy ty znasz wszystkie osoby, które na LinkedInie obserwują twoją pracę?”. Wtedy jej tłumaczę, że nie – część z nich znam na żywo, części z nich nigdy nie widziałam, ale wymienialiśmy się poglądami, kolejna grupa to osoby, które obserwują moją pracą, a jeszcze inna – faktycznie bliskie mi osoby. Szkoła powinna być miejscem, gdzie się o takich rzeczach uczy.
M.K.: Oprócz relacji w rodzinie, czy z przyjaciółmi, mamy jeszcze relacje online.
One też są bardzo ważne. Warto by było uczyć kultury bycia w sieci. Mówić młodym ludziom, o co chodzi w filtrach upiększających na Instagramie. Czy dziewczynki naprawdę muszą to robić? Opowiedzieć trochę więcej o tym, jak dysponować swoim wizerunkiem. Co to dla mnie znaczy, że ktoś jest moim online'owym kumplem? Takich rzeczy się uczy, ale to oddolna praca, np. fundacji, a powinna być systemowa. Szczególnie teraz w dobie AI. Nie ma konieczności, żeby dziecko w 6. klasie na pamięć znało etapy mejozy i mitozy, odpuśćmy inne rzeczy, a znajdzie się miejsce na to, o czym mówię.
Oczywiście twarda wiedza jest ważna, ale może na pierwszym etapie edukacji warto by było skupić się na tym, co będzie pozwalało działać w społeczeństwie. Są kryzysy psychiatryczne, depresje. Tu jest temat do zaadresowania. Później niech człowiek odbywa gruntowną edukację, ale najpierw niech się uformuje jako jednostka w społeczeństwie.
M.I.: Ale edukacja sama w sobie też jest ważna.
Tak, ja bym nie odpuszczała edukacji, nawet stricte informatycznej. Jest Chat GPT, można z nim rozmawiać, ale ważne są też podstawy myślenia algorytmicznego. Potrzebujemy jakichś zapaleńców, którzy, by to pociągnęli dalej.
Jestem bardzo ciekawa rezultatów tego szkolenia dla nauczycieli, o którym wspominałam wcześniej. My prowadziliśmy szkolenia z trzecim sektorem, zrobiliśmy warsztaty, wprowadziliśmy na naszą platformę osoby, które pracują w NGO-sach. Żadna z tych osób nie miała styczności z AI. Ale mieli super pomysły, jak to zastosować w swoich małych organizacjach, o małych budżetach. Przyszli sami ze swoją wiedzą. Niewiele potrzeba, by jakaś klapka się otworzyła. Obyśmy w edukacji widzieli to samo.
Prof. ALK dr hab. Aleksandra Przegalińska – filozofka, badaczka rozwoju nowych technologii, zwłaszcza technologii zielonej i zrównoważonej, humanoidalnej sztucznej inteligencji, robotów społecznych i technologii ubieralnych. Prorektorka ds. innowacji, profesorka Akademii Leona Koźmińskiego, związana z Katedrą Zarządzania Społeczeństwem Cyfrowym. Liderka programu Management & Artificial Intelligence (studia w języku angielskim). Prowadziła badania w Center for Collective Intelligence – ośrodku badań nad inteligencją zbiorową Massachusetts Institute of Technology w Bostonie. Jest absolwentką nowojorskiej The New School for Social Research. Do jej zainteresowań należą rozwój nowych technologii, naturalne przetwarzanie języka, sztuczna inteligencja humanoidalna, roboty społeczne i tzw. technologie ubieralne (ang. wearables).
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Edukacji codziennie. ObserwujStrefaEdukacji.pl!
Mount Everest cały czas rośnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?