Dzieci ze spektrum autyzmu. „Niczego nie powinno się wprowadzać na siłę”
To tutaj. Szkolna 11. Kowalewo-Pomorskie. W tym małym, bo ponad 4-tysięcznym mieście, oddalonym od Torunia o 25 km, trzy lata temu powstało Niepubliczne Przedszkole Terapeutyczne. Budynek, w którym obecnie mieści się placówka, był dawniej plebanią ewangelicką. Teraz, przechodząc obok, w oknach widać kolorowe rysunki.
Do Niepublicznego Przedszkola Terapeutycznego w Kowalewie Pomorskim mogą uczęszczać dzieci potrzebujące kształcenia specjalnego, a więc z afazją, zespołem Downa, niepełnosprawnością intelektualną, niepełnosprawnościami sprzężonymi oraz zespołem Aspergera i autyzmem. Tych ostatnich jest tutaj najwięcej.
Przekraczam próg jednej z sal i trafiam akurat na pierwszy punkt dnia. Dzieci z radością i żywą energią oddają się swobodnej zabawie. Nie posiedzę zbyt długo na krzesełku ustawionym z tyłu pomieszczenia, bo już Wojtek* chwyta mnie za rękę i prowadzi do zabawy. Za chwilę dołączają kolejne dzieci. Są bardzo towarzyskie i chętnie włączają mnie w swoje aktywności. Grupy nie są liczne. Wszystkich przedszkolaków jest dwanaścioro. Na jednego nauczyciela przypada czworo dzieci. W opiece nad przedszkolakami wspomagają go pomoce nauczyciela.
Zanim wyjdę z sali, słyszę jeszcze, że sprawdzana jest obecność.
– Sprawdzanie obecności jest bardzo ważne w procesie nauki mówienia – tłumaczy mi Marta Marunowska, nauczycielka. – Bartek na przykład jeszcze nie mówi „jestem”, ale już nawiązuje kontakt wzrokowy i to jest dobry sygnał. Uważam, że nie powinno się wprowadzać niczego na siłę. W taki sposób można jedynie odepchnąć od siebie dziecko.
Przedszkole, które powstało z pasji. „Dzieci w terapii muszą mieć przestrzeń i ruch”
Kiedy już udaje mi się na chwilę pożegnać z przedszkolakami, odwiedzam gabinet dyrektorski. Tam wita mnie Aneta Guzowska – dyrektorka Niepublicznego Przedszkola Terapeutycznego, a z zawodu logopeda. Pytam skąd pomysł na założenie przedszkola terapeutycznego. Odpowiedź jest krótka: „Z pasji”. I rzeczywiście, pasję słychać w każdej opowieści o dziecku, które zrobiło postępy w rozwoju. Widać ją także w pracy z przedszkolakami.
– Zawsze miałam pragnienie, by właśnie w taki sposób pracować z najmłodszymi. Uważam, że dzieci w terapii nie powinny jedynie siedzieć przy stoliku, przed lustrem. One muszą mieć przestrzeń i ruch, bo to jest naturalna forma rozwoju – opowiada Aneta Guzowska.
W przedszkolu nie brakuje dzieciom ani ruchu, ani przestrzeni. W trakcie naszej rozmowy na korytarzu słychać tupot małych stóp i radosne okrzyki. To dzieci idą umyć ręce przed śniadaniem. Za chwilę podzielą się na grupy (młodsze „Kotki” oraz starsze „Tygryski”) i rozpoczną zajęcia. Zanim jednak wejdą do sali, witają się z nauczycielkami. Na futrynie drzwi mają narysowane symbole. Piotrek wybiera jeden z nich i wchodzi, mówiąc „dzień dobry”. Maciek „naciska” na inny i przytula się do nauczycielki, a Filip decyduje się na powitanie w formie tańca.
– Uczymy dzieci, jak się witać, a jak żegnać – tłumaczy Aneta Guzowska. – Ale także tego, jak mówić o swoich emocjach. Oczywiście uczy się tego także w nieterapeutycznych przedszkolach, ale nasze dzieci mogą mieć większe problemy z przyswajaniem umiejętności społecznych, bo jest im trudniej odczytywać emocje drugiej osoby.
Zajęcia terapeutyczne dla dzieci z autyzmem. Dlaczego tak ważna jest terapia?
O autyzmie mówi się obecnie znacznie więcej, niż jeszcze kilka- czy kilkanaście lat temu. To zaburzenie neurorozwojowe może objawiać się w różny sposób. Niektóre dzieci potrafią mówić, odpowiadać na pytania, czytać i liczyć. Inne – nie porozumiewają się werbalnie i nie są w stanie wykonać prostych poleceń. Wspólnymi cechami wszystkich dzieci z autyzmem są jednak problemy w komunikowaniu swoich uczuć i w relacjach społecznych, a także zaburzenie integracji wrażeń zmysłowych.
Jakie są pierwsze symptomy ASD (ang. autism spectrum disorder)?
– Brak rozwoju mowy nie występuje zawsze – opowiada Aneta Guzowska. – Bywa tak, że dziecko zaczyna mówić i nagle jednego dnia przestaje, pojawia się regres. Niektórzy często chodzą na palcach lub nie sięgają po coś samodzielnie, ale posługują się ręką rodzica. Takie dzieci nie potrafią nawiązać kontaktu z rówieśnikami, zazwyczaj bawią się samodzielnie, chociaż oczywiście mają w sobie pragnienie, by ten kontakt nawiązać.
Dzieci ze spektrum autyzmu wesprzeć może odpowiednio przeprowadzona terapia. Oprócz tradycyjnych aktywności przedszkolnych w planie znajduje się też szereg zajęć terapeutycznych.
– Prowadzimy na przykład trening umiejętności społecznych. Dzieci, które nie mają zaburzeń rozwojowych, zdobywają takie umiejętności poprzez obserwację świata: zachowań rodziców, dziadków czy nauczycieli. My naszym dzieciom musimy wszystko pokazać i nazwać. Poza tym zabieramy przedszkolaki na spacer, gdzie nie tylko mają szansę obserwować zmiany zachodzące w przyrodzie, ale także uczą się komunikacji społecznej w naturalnych warunkach, na przykład w sklepie. Dzieci same biorą koszyki, na kartkach mają narysowane warzywo lub owoc, szukają go, podchodzą z nim do kasy, muszą powiedzieć „proszę” i „dziękuję”. W ten sposób uczymy też samodzielności – opowiada dyrektorka przedszkola.
Trening umiejętności społecznych to dopiero początek. Dzieci mają też zajęcia z alternatywnej komunikacji (AAC), logopedyczne, dogoterapię i rytmikę. W czasie terapii Knillów uczą się świadomości własnego ciała i uważności na wysyłane przez innych sygnały.
– Mamy też ćwiczenia z elementami metody Weroniki Sherborne – mówi Marta Marunowska. – Tam przedszkolaki uczą się bliskości, zauważenia kolegi czy koleżanki, a także budowania wzajemnych relacji i zaufania wśród rówieśników i terapeuty.
Jak zaznacza Aneta Guzowska, terapia zaburzeń ze spektrum autyzmu polega na codziennej, systematycznej pracy. To właśnie takie działania mogą wesprzeć dzieci w rozwoju.
Czas na zabawę i relaks
Aneta Guzowska oprowadza mnie po przedszkolu. Oprócz pomieszczeń, w których znajdują się grupy przedszkolne, są jeszcze dwa kolejne przeznaczone na terapię. Odwiedzamy salę integracji sensorycznej, gdzie znajdują się ścieżki sensoryczne, maglownica do terapii zaburzeń SI, piłki terapeutyczne i rower do ćwiczenia koordynacji wzrokowo-ruchowej.
– Dzieci ze spektrum autyzmu mogą być przebodźcowane lub niedobodźcowane – tłumaczy mi dyrektorka przedszkola. – Raz w tygodniu przyjeżdża fizjoterapeutka, która prowadzi z nimi zajęcia. Najpierw poznaje poszczególne osoby, bada, czy dziecko należy stymulować, czy wręcz przeciwnie. To również bardzo ważny element terapii.
W pomieszczeniu, gdzie aktualnie znajdują się dzieci, jest nieco ciszej, niż wcześniej. Zaglądam tam i kątem oka widzę, że przedszkolaki wykonują prace plastyczne.
My jednak udajemy się na piętro, gdzie znajduje się drugie pomieszczenie terapeutyczne – sala doświadczania świata. To spokojna, skromnie wyposażona przestrzeń, w której znajdują się lustra i basen z kulkami. Gdy zasłoni się żaluzje, pomieszczenie jest całkowicie ciemne.
– Wiem, że sala wydaje się pusta, ale ona jest urządzona w taki sposób, by stymulowała tylko to, co aktualnie chcemy stymulować. Możemy na przykład skupić się na świetle i wówczas dziecko patrzy się na kulki, którym zmieniają się kolory czy obserwuje siebie w lustrze – opowiada Aneta Guzowska.
To właśnie tutaj przyprowadza się dzieci, gdy potrzebują czasu na relaks i wyciszenie.
Wartość terapii. „Ważne jest to, by dzieci były samodzielne”
Małe grupy, duża liczba opiekunów, kompleksowe terapie, a przede wszystkim zauważenie problemów i potrzeb najmłodszych – to wszystko sprawia, że dzieci w przedszkolu terapeutycznym mogą rozkwitać. I tak właśnie się dzieje.
– Nasze dzieci, będąc w przedszkolu, które nie prowadzi terapii, mogą się nie odnaleźć. Taka grupa przedszkolna liczy zazwyczaj ponad dwadzieścioro osób. Jeśli u dziecka pojawiają się jakieś formy zaburzenia, to ono nie będzie dobrze funkcjonowało w takiej grupie. Może chcieć robić różne rzeczy po swojemu. My mamy możliwość zauważenia potrzeb dziecka i zareagowania na nie – tłumaczy Aneta Guzowska.
Pytam o sygnały zwrotne od rodziców. Oni również zauważają w swoich dzieciach zmianę. Takich historii jest całkiem sporo. Kiedy Filip przyszedł do przedszkola, w ogóle nie mówił. Teraz spotykam go w sali i komunikuję się z nim bez przeszkód.
– Dużo zależy od dziecka. Pawłowi pokazywałam literki, a on od razu zaczął je rozpoznawać, później łączyć je w sylaby i czytać. Natomiast jakieś inne dziecko będzie musiało poświęcić na ten sam proces nie dwa tygodnie, ale kilka miesięcy – wyjaśnia dyrektorka przedszkola.
Miłosz sam pojął decyzję, że chce usiąść na toaletę. Bartek zaczyna łapać kontakt wzrokowy z nauczycielkami, a Filip coraz bardziej – niewerbalnie – komunikuje swoje potrzeby.
– Zauważyłam, że u nas najmłodsi nie mają problemu z okresem adaptacji – mówi Marta Marunowska. – My bardzo dużo dzieci przytulamy. Ja jestem za tym, żeby dziecko na początku poczuło się bezpiecznie i zaufało nam, a dopiero później można podjąć jakąkolwiek terapię.
I dodaje:
– Zawsze powtarzam, że dzieci nie muszą mnie zrozumieć, to ja muszę je najpierw zrozumieć. Czasami sobie myślę, co my możemy dać naszym dzieciom. Pięć godzin radości w przedszkolu, to na pewno. Ale ważne jest też to, by w przyszłości funkcjonowały bez nas, bez rodziców i były po prostu samodzielne – podsumowuje Marta Marunowska.
Sama szykując się do wyjścia, obserwuję jeszcze jak przedszkolaki powoli i „po swojemu” wkładają buty – przygotowują się na spacer. Słyszę pojedyncze „do widzenia”, dzieci na pożegnanie łapią mnie za ręce, a jeden z chłopców bacznie mi się przygląda. Każdy z tych drobnych gestów pokazuje, jak wiele może dać nie tylko odpowiednio przeprowadzona terapia, ale także spojrzenie na świat oczami dziecka. Nawet jeśli ten świat jest nieco inny.
*W tekście imiona dzieci zostały zmienione.