"U nas wojna, nie wracaj do domu". Yulia i Solomia ukraińskie studentki Uniwersytetu Śląskiego mówią o wojnie na Ukrainie

Monika Jaracz-Świerczyńska
Monika Jaracz-Świerczyńska
Bomba wybuchłą niedaleko domu, w którym mieszkają znajomi.
Bomba wybuchłą niedaleko domu, w którym mieszkają znajomi. Julia Stefaniuk
Yulia i Solomia, dwie ukraińskie studentki śląskich uczelni, mówią o najtrudniejszym poranku w ich życiu. Komentują sytuację na Ukrainie oraz dzielą się swoimi odczuciami – pełnymi obaw, ale i nadziei. – Najgorsze, co było dla mnie, to kiedy budzę się rano i widzę wiadomość od mamy: „Yulia u nas jest wojna, nie wracaj do domu”.

– Ogólnie jak idę spać, to wyłączam telefon oraz wszystkie wiadomości, żeby móc się spokojnie wyspać. Dzisiaj mój sen trwał bardzo długo i nawet czuję wyrzuty sumienia z tego powodu. Budzę się rano, widzę mnóstwo wiadomości – nawet od ludzi, z którymi nie miałam kontaktu od pięciu lat – ale nie zwracałam na to szczególnej uwagi. Jednak w końcu zobaczyłam wiadomości, że coś się jednak dzieje i to u nas, w zachodniej części kraju. Najgorsze, co było dla mnie, to kiedy budzę się rano i widzę wiadomość od mamy: „Yulia u nas jest wojna, nie wracaj do domu”. A miałam właśnie tam pojechać i nie wiedziałam, co powiedzieć. Miałam łzy w czach, strasznie się martwiłam o swoich bliskich, bo wszyscy tam są – mówi Yulia, studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Śląskim.

Nikt do końca w to nie wierzył

Wzmożenie działań wojennych na Ukrainie, do których doszło w czwartek, 24 lutego nad ranem, spowodowało strach obywateli Ukrainy nie tylko tych mieszkających w swoim kraju, ale również za granicą. Wielu z nich, przebywających także w Polsce, już od wczesnych godzin porannych przeżywało szok i niedowierzanie. Tak też było w przypadku Yulii i Solomii, które studiują na śląskich uczelniach.

– Wcześniej przyjmowaliśmy, że może do czegoś takiego dojść, ale nikt do końca nie wierzył, że faktycznie tak będzie. Wiedzieliśmy, że na szeroką skalę prowadzona jest wojna informacyjna, ale myśleliśmy, że te wiadomości o nowych działaniach wojennych są jednym z jej elementów – zauważa Solomia.

W czwartek, 24 lutego, tłumy pojawiły się na rynkach w Bytomiu, Gliwicach i Katowicach, aby okazać wsparcie zaatakowanej przez Rosję Ukrainie.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Manifestacje na Śląsku. Mieszkańcy Katowic, Gliwc i Bytomia ...

Studentka wspomina, że kiedy niedawno wróciła z domu do Polski, to wychodząc z lotniska dostała informację od rodziców o uznaniu przez prezydenta Putina niepodległości republik donieckiej i łubiańskiej. Jak twierdzi, było to dla niej sygnałem, że będzie działo się coś poważnego, ale brała pod uwagę głównie sytuację w regionach wschodnich i południowych kraju, na przykład na Krymie. Nie ukrywa jednak, że już wtedy trwały przygotowywania ze strony polityków oraz władz miejskich do ewentualnych działań ze strony Rosji i pojawiły się między innymi plany ewakuacyjne.

Najtrudniejszy poranek w życiu

– Nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że będę musiała dzwonić do mamy z taką wiadomością: „budź się spokojnie, ale zbieraj swoje rzeczy, bierz dokumenty i musisz pójść do piwnicy, bo bombardują Iwano-Frankiwsk”. Moja mama miała tak mocny sen, że nie słyszała odgłosu wybuchów z lotniska. Takie stanowcze i spokojne przemówienie do mamy odegrało ważną rolę, ponieważ ona od razu się opanowała i nie wpadła w panikę, zaczęła działać. Teraz ciągle jesteśmy w kontakcie – mówi Solomia.

Obie studentki z Ukrainy nie kryją się ze swoimi emocjami, jakie towarzyszyły im od samego rana. Zarówno przekaz jednej, jak i drugiej, emanuje troską, lękiem o najbliższych, ale jak obie wyznają, po poczuciu bezradności przyszła potrzeba działania poprzez zajmowanie pozycji aktywnej, polegającej między innymi na głośnym i jasnym informowaniu o bieżących wydarzeniach. Żadna z nich nie chce milczeć, a jawne stawanie po stronie prawdy jest w tej chwili dla nich największą misją.

– Kiedy dowiedziałam się o tym wszystkim, najpierw odczuwałam silny strach, panikę, a później, kiedy już to sobie przemyślałam, pojawiła się złość. Czuję, że jestem daleko i nie mogę nic zrobić, nie jestem w stanie w żaden sposób pomóc a słowa nic nie są warte w tej sytuacji, bo rozmawiać i podejmować dyplomatyczne działania trzeba było osiem lat temu. Jedyne, co ja teraz mogę zrobić, to opowiedzieć o tym. Poszłam na dziennikarstwo, bo słowo jest moją bronią – zaznacza stanowczo Yulia.

– Zaczęłam najpierw płakać, poczułam bezsilność i bezradność wobec tej sytuacji, ale kiedy napięcie i emocje już opadły, doszłam do wniosku, że panika nic nie pomoże i jedyny sposób, w jaki mogę zrobić coś dla mojej ojczyzny, to informować, ale ze źródeł zweryfikowanych. Teraz, kiedy dotarło do mnie, że to naprawdę się dzieje, zaczyna się analiza i na bieżąco śledzę wydarzenia – podkreśla Solomia.

Ucz się i pracuj wygodnie!

Materiały promocyjne partnera

„Każdy z nas powinien robić to, co potrafi najlepiej”

Yulia i Solomia bardzo aktywnie komentują wydarzenia na Ukrainie oraz obie zgodnie przyznają, że już kilka lat temu popełniono błąd i nie reagowano na agresywne praktyki ze strony Rosji, chociażby wobec społeczności Krymu.

– Nikt tego nie chce, to jest zupełnie niepotrzebne, to chora wyobraźnia grupy osób. Ludzie nie potrafią przeanalizować zwyczajnie historii, a to samo przecież działo się już kilka lat temu. I nie wyciągnięto żadnych wniosków, do czego takie działania mogą doprowadzić. Dla mnie to jest niepojęte, że w dwudziestym pierwszym wieku może mieć miejsce coś takiego – mówi z żalem Yulia. – Nasz prezydent co godzinę wychodzi z krótką informacją do ludzi i nie będę ukrywać, że to troszkę uspokaja. I uważam, że bardzo dobrze powiedział, iż każdy z nas powinien robić to, co potrafi najlepiej, na przykład ja jako przyszły dziennikarz mogę porozmawiać, w swoich mediach społecznościowych udostępniać różne informacje. Kto pracuje, niech to robi dalej, bo dochody z podatków przeznaczone będą przecież na nasze wojsko. Ważne jest, żeby coś robić i nie panikować, bo to jest najlepszy sposób na stres i całą tą trudną sytuację. Istotne jest również, aby ludzie nie uciekali z Ukrainy, choć rozumiem, co oni czują. Ktoś, kto ma rodzinę, dzieci to chce, żeby oni byli bezpieczni. Na granicy dzieją się też straszne rzeczy, z Kijowa wielu ludzi ucieka w panice. Jednak można zostać, zachować spokój umysłu i robić swoje, bo wszystko będzie dobrze – dodaje.

Yulia zauważa także, że w przestrzeni informacyjnej pojawia się mało komunikatów o działaniu wojsk ukraińskich, co ma jednak swoje uzasadnienie.

– Jest bardzo mało informacji o tym, jak walczy nasze wojsko. Wszystkie te ataki są kontrolowane. Rezerwiści z kolei mają między sobą kontakt, korzystają z portali, w których się komunikują i gdzie oni sami siebie uspokajają, że atak jest opanowany. Rosjanie chcą wywołać u ludzi strach, żeby każdy się bał a obywatele zaczęli uciekać, aby nastał chaos. Jednak wszystko jest pod kontrolą. Nasze wojsko po ośmiu latach jest już zgrane i ma dobrych przywódców – zaznacza Yulia. – Myślę też, że ta panika za kilka dni ucichnie, a ludzie zaczną myśleć logicznie i strategicznie. Jednak taka dezorientacja też ma swoje dobre strony, bo stres może również motywować oraz mobilizować do działania.

Nie przeocz

Niebo nad Kijowem przykryte czarnym dymem

Solomia jest w stałym kontakcie ze swoja mamą, która mieszka w Iwano-Frankiwsku a ta opowiada jej na bieżąco, jak teraz wygląda tam życie.

– W Iwano-Frankiwsku są ogromne kolejki do banków, w sklepach spożywczych, część ludzi wyjeżdża do swoich rodzin na wioski, jakich w naszym regionie jest bardzo dużo – wyznaje studentka.

O wiele groźniej sytuacja wygląda w Kijowie.

– Tam jest większa panika, bo w Kijowie miało miejsce więcej wybuchów i ciągle spływają nowe informacje, że nadlatują tam rosyjskie samoloty. Bardzo dużo osób wyjeżdża, tworzą się ogromne korki. To staje się coraz bardziej niebezpieczne, bo one mogą być też celem bombardowania. Same drogi również są miejscami strategicznymi, więc także staną się celem ataków, a gdy wybuchnie jedna z nich, zginą ludzie, którzy stoją w tych korkach. Całe niebo nad Kijowem przykryte jest czarnym dymem, bo w mieście płoną tam obiekty, jakie zostały zbombardowane, a pomiędzy tym wszystkim rozbrzmiewają odgłosy syren – zauważa Solomia.

Próba aktywizacji społeczeństwa w Rosji

Studentka mówi również o swoich spostrzeżeniach, związanych z reakcją społeczeństwa rosyjskiego, które określa jako zalęknione. Wraz ze znajomymi, którzy mieszkają na Ukrainie, próbują aktywować Rosjan, aby wyrazili solidarność z obywatelami Ukrainy i włączyli się w różne formy przeciwdziałania poczynaniom dyktatora.

– Piszemy bardzo dużo postów w mediach społecznościowych, oznaczamy strony rosyjskich blogerów, załączamy też komentarze typu: proszę, nie milczcie. Jednak wiem, że nawet post na Instagramie nie da takiego efektu jak wyjście na ulicę. Jeśli to byłoby kilka osób, to taka akcja mogłaby się źle dla nich skończyć, ale kiedy na ulice wyszłoby tysiące ludzi, to już zademonstrowaliby swoją siłę – mówi Solomia. – Ja rozumiem, że rosyjskie społeczeństwo ma ogromny lęk przed nadużyciem władzy, której nie da się kontrolować. Ludzie boją się wyjść, bo trafią do więzienia. Dla nas w tym momencie to nie jest jednak żaden argument. Im więcej ludzi wyjdzie, tym większe szanse, że głos społeczeństwa trafi w końcu, gdzie trzeba – dodaje.

Jedność, aktywne działanie a przy tym nieustająca nadzieja

Mimo krytycznej sytuacji na Ukrainie, obie studentki przyznają, że wierzą w ludzi, ufają i są świadome tego, iż ich naród nie jest w tym wszystkim sam. Podchodzą do sprawy bardzo optymistycznie, ale bardzo istotna dla nich jest jedność oraz działanie. – Ważne jest, żebyśmy trzymali się razem. Historia i ostatnie wydarzenia pokazały, że my jako naród potrafimy być bardzo zgrani oraz potrafimy współpracować. Jest nas bardzo dużo, a prawda stoi po naszej stronie i na pewno sobie poradzimy. Mamy bardzo dużo wsparcia a przecież wielokrotnie udowadnialiśmy już, że jesteśmy samodzielni oraz niepodlegli. Ukraina będzie istnieć na mapie i innej opcji nie ma – mówi z dumą Yulia. – Ukraina to jest taki korytarz do Europy i czujemy, że nie jesteśmy w tym sami – dodaje.

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na strefaedukacji.pl Strefa Edukacji