„Książka towarzyszy naszemu życiu i daje nam przyjemność”. O czytaniu i kształcie szkolnych bibliotek rozmawiamy z Nauczycielką Roku 2022

Magdalena Konczal
Magdalena Konczal
Wypożyczalnia Skrzydeł. Właśnie tak nazywa się biblioteka, znajdująca się w małej, wiejskiej szkole w Pliszczynie prowadzona przez Iwonę Pietrzak-Płachtę. Entuzjazm nauczycielki, pełne empatii spojrzenie na ucznia oraz zamiłowanie do książek, którym potrafi zarażać innych, doprowadziły do tego, że dziś to miejsce znane jest w całej Polsce. Razem z Iwoną Pietrzak-Płachtą – Nauczycielką Roku 2022 – zastanawiamy się, jak powinny wyglądać szkolne biblioteki i czy rzeczywiście młodzi ludzie niechętnie czytają.

Kiedy otrzymała Pani nagrodę Nauczyciela Roku 2022, pojawiały się głosy: „Ale jak to? Bibliotekarka?”.
My – nauczyciele bibliotekarze jesteśmy trochę nietypowym tworem. Dla bibliotekarzy bibliotek publicznych jesteśmy oczywiście nauczycielami, bo pracujemy w strukturach szkoły. Ale w samej szkole nie wchodzimy przecież codziennie do klasy tak jak tzw. nauczyciele tablicowi, mamy też inne pensum. Bywa że sami uczniowie się dziwią. „A to pani jest nauczycielem?” – pytają.

Może więc otrzymanie przez Panią tej nagrody sprawi, że nauczyciele bibliotekarze bardziej zaistnieją w świadomości społecznej?
To jest na pewno znak, że zostaliśmy dostrzeżeni i usłyszani. Myślę, że to także znak, że przestrzeń czytelnictwa to jest teraz taki temat, nad którym trzeba się szczególnie pochylić. I jeszcze sygnał, że naprawdę mamy wpływ na naszych uczniów i jakość edukacji.

Ta nagroda jest dla mnie zobowiązaniem, by wybrzmiał głos nauczycieli bibliotekarzy, osób, które do tej pory były przezroczyste. My mamy w sobie taką sprawczość, żeby na uczniów wpływać w sposób wyjątkowy i myślę, że ta nagroda dała temu wyraz.

Porozmawiajmy chwilę o tym, jak współcześnie wyglądają biblioteki szkolne.
W wielu placówkach pokutuje wizerunek po prostu wypożyczalni książek. I to jest trochę przekleństwo współczesnych bibliotek. Nie dostrzega się tego, że biblioteki mogą wspierać edukacyjną i wychowawczą funkcję szkoły, często umieszcza się je w przedziwnych miejscach, piwnicach, na strychach, poza głównymi ciągami komunikacyjnymi.

A w środku? Stare meble, które już nikomu nie pasowały, szkolne ławki. Badania pokazują, że biblioteki często stają się też świetlicami, dla dzieci, które w oficjalnej świetlicy się nie mieszczą. Przechowalniami rzeczy zbędnych, bo przechowuje się tu rzeczy, na które nie ma miejsca w innych częściach szkoły. Trzeba więc zadać sobie pytanie, czy taka przestrzeń może stać się sercem szkoły? Absolutnie nie.

Co możemy w tej kwestii zmienić?
Ja już od jakiegoś czasu bardzo głośno mówię o budowaniu marki biblioteki, o nadawaniu jej tożsamości. Czy Wypożyczalnia Skrzydeł zrobiłaby takie wrażenie na jurorach, gdyby była Biblioteką Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Pliszczynie? Nie sądzę, bo takich bibliotek są tysiące.

Dział Skrzydeł Dziecięcych w Wypożyczalni Skrzydeł.
Dział Skrzydeł Dziecięcych w Wypożyczalni Skrzydeł.

Jeśli bibliotekę szkolną nazwiemy, zbudujemy dla niej jakąś historię, to ona nagle zaczyna być z czymś kojarzona i zaczyna zapraszać do swojego świata. To oczywiście są mechanizmy marketingowe, ale dlaczego by ich nie użyć do promowania szkolnej biblioteki?

Musimy w bibliotece wyjść z taką ofertą, która przyciągnie osoby, których jeszcze w bibliotece nie ma. Biblioteki publiczne już to doskonale wiedzą. Taka na przykład Stacja Kultura w Rumii znajdująca się na dworcu kolejowym. To jest spójna historia, bo mamy dworzec, a więc jest stacja, i jest kultura, która zaprasza do jej wnętrza. Warto w ten właśnie sposób spojrzeć na biblioteki szkolne i proponować dla nich zarówno nazwy, jak i kryjące się za nimi historie.

Czasami problemem są w tej kwestii finanse.
Ja naprawdę wierzę, że my możemy dla naszych czytelników stworzyć czarodziejski świat w każdych warunkach, nawet gdy mamy maleńką bibliotekę, a żeby poczytać dzieciom książki, to musimy rozwijać na korytarzu szkolnym dywan.

Powiedzmy dzieciom wtedy, że to jest czarodziejski dywan, znajdźmy dla niego szczególne miejsce w bibliotece. Niech dzieci biorą go z namaszczeniem i na zwyczajnym, szkolnym korytarzu zasiadają na niezwykłym, czarodziejskim dywanie. Wymyślmy zaklęcie i przenieśmy się do książkowej krainy. A bibliotekę nazwijmy „Pod czarodziejskim dywanem”. To wszystko możemy robić zupełnie bezkosztowo.

I Pani to właśnie zrobiła. Wymyśliła Pani Wypożyczalnię Skrzydeł.
Wymyśliłam i wymarzyłam, ale oczywiście nie wszystkie biblioteki muszą być Wypożyczalniami Skrzydeł. Chodzi o stworzenie własnej marki. Wypożyczalnia Skrzydeł jest znana w całej Polsce, ale nie dlatego, że ja niedawno zostałam Nauczycielem Roku 2022. Ale dlatego, że ta nazwa, historia, do której zaprasza, a także jej wygląd i spójna identyfikacja wizualna pomaga utkwić w głowach jej odbiorców.

Wnętrze Wypożyczalni Skrzydeł.
Wnętrze Wypożyczalni Skrzydeł.

Bo gdy pani woźna, czy szkolny pedagog przynosi mi w prezencie świecę ze skrzydłami, mówiąc, że nie mogła się oprzeć, żeby nie kupić jej dla Wypożyczalni Skrzydeł, a dzieci, kiedy mnie rysują, dodają zawsze ten element – skrzydła – to wszystko świadczy o tym, że to miejsce mocno tkwi w świadomości innych osób.

Skoro już jesteśmy przy Wypożyczalni Skrzydeł, to chciałam zapytać, skąd się wziął pomysł na właśnie taką bibliotekę.
Z mojego prywatnego doświadczenia. W liceum mieliśmy maleńką bibliotekę. To pomieszczenie nie dawało dostępu do półek, tylko trzeba było przyjść i konkretnie powiedzieć, jaką chce się książkę. Ale pani bibliotekarka pozwalała mi czasami wejść do magazynu książek.

To działo się w latach 80., 90., wszędzie były rzędy metalowych regałów i rzędy książek obłożonych w szare okładki. Ja przekraczając próg tego miejsca, czułam się trochę jak Alicja w Krainie Czarów. Do tej pory pamiętam zapach tego pomieszczenia, jego światło i to, że ten kurz, który się tam unosił był dla mnie jak magiczny pył.

Wtedy naprawdę czułam pulsowanie tych wszystkich historii pod szarymi okładkami. Chodziłam tam i odkrywałam różne światy. I wtedy pomyślałam, że chciałabym właśnie w taki sposób pokazywać, czym jest czytanie. Po jakimś czasie trafiłam na cytat: „Ptaki mają skrzydła, a ludzie mają książki”. I wtedy sobie pomyślałam, że będę te skrzydła uczniom wypożyczać. Tak pojawił się pomysł.

Miejsce pracy w Wypożyczalni Skrzydeł.
Miejsce pracy w Wypożyczalni Skrzydeł.

Jestem zaintrygowana. Niech Pani powie coś więcej o tym, jak wygląda Wypożyczalnia Skrzydeł.
To jest przestrzeń, do której uczniowie mogą przyjść, by odpocząć, na przykład, gdy na korytarzu jest za głośno. Moim ukochanym miejscem w bibliotece jest dział skrzydeł dziecięcych. Tu znajdują się miękkie pufy, na które najmłodsi czytelnicy bardzo często się kładą, czasami zwijają się w kłębuszek.

Ten dział usytuowany jest niedaleko mojego biurka, bo uczniowie lubią być blisko mnie i chętnie rozmawiają. Ja nigdy nie dociekam, dlaczego dany uczeń tu jest, widać taką ma po prostu potrzebę. Nie oczekuję też, żeby wyszedł z biblioteki z książką.
Natomiast nad drugą przestrzenią jest napis, który mówi wszystko: „Usiądź, poczytaj, bądź”. To jest taki zakamarek, usytuowany nieco dalej, by starsza młodzież czuła się tam bezpiecznie i komfortowo. W Wypożyczalni Skrzydeł jest też duży stół do warsztatów, bo uważam, że biblioteka powinna być miejscem, w którym uczniowie mogą tworzyć.

Wnętrze Wypożyczalni Skrzydeł w Pliszczynie. Kącik dla starszych dzieci.
Wnętrze Wypożyczalni Skrzydeł w Pliszczynie. Kącik dla starszych dzieci.

Badania, dotyczące miejsc, do których uczniowie najczęściej chodzą w szkole, by ze sobą pobyć, pokazują, że są to szkolne toalety, czasami klasy czy boisko. Dzieci po prostu nie mają takiej swobodnej przestrzeni, w której mogłyby się podziać i ja właśnie tak widzę miejsce biblioteki w szkole.

To o czym Pani mówi, bardzo różni się od stereotypowego obrazu biblioteki, który znamy z książek czy filmów. Starsza pani w okularach ucisza dzieci, które zbyt głośno rozmawiają…
Jeśli biblioteki rzeczywiście są takie, jak przedstawia je ten stereotyp, to nic dziwnego, że nikt nie chce tam spędzać czasu. Wtedy uczniowie przychodzą, wypożyczają lekturę i jak najszybciej wychodzą. Ja mam w głowie model skandynawskiej biblioteki. Tam się nikt nie obrusza, że w jednej części biblioteki ktoś gra na konsoli, w drugiej jest plac zabaw i dziecko zjeżdża ze zjeżdżalni w miękkie poduchy, ktoś inny pije kawę i czyta książkę, a w jeszcze innym miejscu są oszklone boksy, gdzie jest miejsce cichej pracy.

Bo biblioteka, jeśli dziś będzie jedynie wypożyczalnią książek, to zginie z mapy szkoły. Łatwo jest mi sobie wyobrazić zamiast biblioteki automat wydający lektury. Ona musi zmienić swoją funkcję. Powinna być przestrzenią, do której można przyjść przed lekcjami, żeby zrobić jakiś projekt, odrobić lekcje, ale też, żeby się ze sobą spotkać. To miejsce, gdzie można rozwijać swoje pasje, potencjały, talenty, gdzie można szukać materiałów do ich rozwijania.

I miejsce, w którym można odpocząć od wszystkiego i swobodnie ze sobą porozmawiać…
W Wypożyczalni Skrzydeł rozmawiamy o wszystkim, o czym tylko chcemy, to jest właśnie taka przestrzeń na bycie z drugą osobą. Nauczyciel przedmiotowy jest w nieustannym biegu: z lekcji na dyżur, z dyżuru na kolejną lekcję, po zajęciach być może jeszcze spieszy się na korepetycje, by dorobić do marnej, nauczycielskiej pensji.

Tak wygląda ZSP w Pliszczynie prowadzona przez Iwonę Pietrzak-Płachtę.
Tak wygląda ZSP w Pliszczynie prowadzona przez Iwonę Pietrzak-Płachtę.

A ja, w godzinach otwarcia biblioteki, zawsze tam jestem. My – nauczyciele bibliotekarze mamy podział godzin na pedagogiczne oraz organizacyjno-techniczne. Kiedy już powinnam zamknąć bibliotekę, żeby zająć się tymi kwestiami technicznymi, to często ostatecznie tego nie robię, bo… nie mam serca zostawić dzieci za drzwiami. Chcę, by czuły, że to jest ich przestrzeń. Wiem, że to jest dla nich ważne miejsce, one chcą tu być. I ja też chcę z nimi być, właśnie dlatego zostałam nauczycielem.

Dziś sporo się mówi o tym, że dzieci nie czytają. Czy rzeczywiście tak jest?
Mam w głowie obrazki z ostatnich Targów Książki w Krakowie. Do wejścia na to wydarzenia były tak wielkie kolejki, że trzeba było stać kilka godzin. A później oglądałam filmiki, na których było widać młodych ludzi, pędzących do swoich idoli, autorów książek młodzieżowych i zapełniających całą salę. Dla nich autor książki jest kimś, tak ważnym, jak piosenkarz. Czy więc z czytelnictwem jest rzeczywiście tak źle?

Pani na co dzień pracuje i z książkami, i z dziećmi. Jak Pani ich zachęca do tego, by po książkę sięgnęli?
Najlepszym sposobem na pokazanie czegokolwiek innym ludziom jest nie kazanie, ale pokazanie. My musimy przeprowadzać młodych ludzi przez literaturę. W mojej bibliotece inicjacja czytelnicza to prawdziwe święto. W związku z tym witam uczniów ze skrzydłami i różdżką w ręku, bo przecież zapraszam ich do magicznych światów. Zanim to jednak się stanie, przeprowadzam eksperyment z wyobraźnią.

Dzieci w Wypożyczalni Skrzydeł.
Dzieci w Wypożyczalni Skrzydeł.

Mam taką ukochaną książkę „Nietypowy Adaś”, w której głównemu bohaterowi wyrastają skrzydła. Początkowo bardzo cieszy się nimi i umiejętnością latania, ale nagle trzeba wrócić do domu i do szkoły, więc Adaś zaczyna sobie myśleć „przecież się ze mnie będą śmiali, nikt nie ma skrzydeł, tylko ja”. Chowa je więc pod kurtką czy bluzą, ale ostatecznie odważa się, by je pokazać. Wznosi się wysoko i nagle okazuje się, że inne dzieci także, bo nigdy nie jesteśmy sami w tym, co wydaje się nam nietypowe.

To jest piękna opowieść o inności i akceptacji, ale ja czytam ją dzieciom tak, żeby nie widziały obrazków. Później proszę je, by narysowały Adasia ze skrzydłami. One to robią, z obrazków tworzymy galerię. Wszyscy usłyszeli tę samą historię, ale nie ma dwóch tych samych skrzydeł. Ja wtedy zadaję pytanie, czy byłoby to możliwe, gdybyśmy obejrzeli film, a nie przeczytali książkę. I oni wtedy już wiedzą, co chcę im powiedzieć, czują tę siłę naszej wyobraźni, wiedzą, jaką moc ma słowo, które czytamy i w jakie światy może nas zaprowadzić.

Dzieci w trakcie warsztatów.
Dzieci w trakcie warsztatów.

Słuchając tego, co Pani mówi, myślę sobie, że my nie tylko fizycznie lokujemy biblioteki w jakichś dalekich miejscach, np. w piwnicy, ale też nie dajemy dzieciom takiej przestrzeni, by mogły w sposób swobodny spotkać się z książką. Na lekcjach polskiego omawiane są lektury, które – nie ukrywajmy – uczniowie zazwyczaj muszą, a nie chcą czytać. Jeśli więc nie zachęcimy ucznia do czytania w domu, to nie zachęcimy go w ogóle. Może właśnie biblioteka powinna być takim miejscem w szkole, w którym uczniowie mogą z tą książką się spotkać, dotknąć, ją, powąchać…

Zdecydowanie, według mnie pokazywanie, a nie nakazywanie może stać się otworzeniem tej furtki do świata literatury. Moi uczniowie odkrywają to, że w czytaniu nie chodzi o samo czytanie, ale o odkrywanie siebie, swoich emocji, potencjałów i poznawanie nowych światów.

Wcześniej pracowałam z młodzieżą gimnazjalną, trafiały do nas dzieci z różnych środowisk. Przychodzili do mnie chłopcy gimnazjalni, ale tylko po to, żeby porozmawiać. Jak musieli wypożyczyć lekturę, to patrzyli na nią z niechęcią. I wtedy pomyślałam sobie, że jak ja im nie pokaże, że książka jest czymś wartościowym, to nikt tego nie zrobi. Rozmawiając z nimi, podpytywałam ich więc o to, co lubią, czym się interesują.

Uczniowie podczas warsztatów.
Uczniowie podczas warsztatów.

Okazało się, że jeden hoduje gołębię, drugi chodzi na ryby, a trzeci interesuje się motocyklami. Zaczęłam więc kupować do biblioteki książki o tym, o czym oni mi mówili. Pojawiła się więc encyklopedia gołębi, ABC wędkarstwa czy książka z najszybszymi na świecie motocyklami.

I oni zaczynali to przeglądać, bo nagle okazywało się, że czytanie to nie jest coś, co oni muszą robić, ale mogą, a w środku mają szansę znaleźć treści, które są im bliskie. Jak tak na nich patrzyłam, to myślałam sobie: „Jejku, oni właśnie doświadczają tego, o co mi chodzi”, a więc tego, że książka towarzyszy naszemu życiu i daje nam przyjemność.

Któregoś razu kupiłam do czytelni „Księgę rekordów Guinessa”. Okazało się, że siedmiu chłopaków, po metr osiemdziesiąt każdy stoją nad jedną książką i zaśmiewają się w głos, bo jak wiemy, te rekordy są przeróżne. Wtedy sobie myślałam: „Zwycięstwo! Oni mają przyjemność z czytania”.

Wiele dziś się mówi o tym, że nauczyciele są już wypaleni, zmęczeni i nie mają chęci, żeby pracować z dziećmi, a kiedy tak słucham, jak Pani opowiada o bibliotece, książkach czy o swoich uczniach, to aż bije od Pani wielka pasja i zaangażowanie. Skąd w Pani tak wielka motywacja do pracy?

Nie wiem, skąd to się bierze, z tym chyba człowiek po prostu się rodzi. Bardzo ważny jest dla mnie kontakt z drugim człowiekiem. Widzę też leczniczą rolę książek, więc pomyślałam, że chciałabym być taką książkową zielarką, która daje właściwą lekturę właściwej osobie we właściwym czasie. Książki są trochę jak plasterki albo apteczki.

Poza tym energię dają mi uczniowie. Oni chcą być w bibliotece, a ja widzę sens miejsca, które stworzyłam. Codziennie mam biurko otoczone wianuszkiem dzieci, które mają potrzebę podzielić się ze mną swoim życiem. Widzę ich uśmiechy, prezenty, które robią dla mnie własnoręcznie. Mam świadomość, że jestem dla nich ważna.

Dla mnie bardzo ważnym wyróżnieniem była Nagroda Janusza Korczaka, którą otrzymała Wypożyczalnia Skrzydeł. Dlaczego? Najlepiej to podsumował mój syn. Gdy mu opowiadam o tym, czym jest dla mnie ta nagroda, kim był Korczak, mówiąc o pochylaniu się nad prawami dziecka, o pracy, w której dobro najmłodszych jest bardzo ważne, on tak słuchał tych dorosłych tłumaczeń i nagle nieco znudzony mówi: „aha, to jest taka nagroda dla miejsc, w których dzieci są szczęśliwe”. Myślę sobie, że podsumował to najprościej i najpiękniej jak tylko można. Dla kogoś, kto świadomie pracuje z dziećmi, to jest najcenniejsze trofeum: sprawić, żeby dzieci były szczęśliwe.

Odbierając nagrodę Nauczyciela Roku 2022, powiedziała Pani: „Gdybym miała czarodziejską różdżkę, wyczarowałabym szczęśliwe szkoły. Szkoły, w których wszystkie dzieci są wysłuchane, dostrzeżone i akceptowane”.
Chciałabym, żeby to się ziściło, żeby dzieci biegły do szkoły, a nie szły obciążone oczekiwaniami czy nadmiarem obowiązków. Ja wiem, że one przychodzą do biblioteki, bo chcą, a to znaczy, że jest im tam dobrze, czują się tam bezpiecznie. Takie miejsce chciałam stworzyć i wydaje mi się, że to się udało.

- - -
Iwona Pietrzak-Płachta – Nauczyciel Roku 2022. Z wykształcenia bibliotekoznawca. Z zamiłowania bibliotekarz szkolny. W zawodzie od 22 lat. Pomysłodawczyni zamiany biblioteki szkolnej ZSP w Pliszczynie w Wypożyczalnię Skrzydeł. Propagatorka budowania marki i identyfikacji wizualnej bibliotek szkolnych. Ze swoją biblioteką uhonorowana w 2022 r. nagrodą im. Janusza Korczaka, ustanowioną przez Uczelnię Korczaka w Warszawie za stworzenie w podlubelskiej szkole wyjątkowej biblioteki i centrum szkolnego życia oraz wdrażanie korczakowskich idei.

Wyróżniona nagrodą Lubelskiego Kuratora Oświaty oraz nagrodą Wójta Gminy Wólka dla osób, których działalność wspiera mieszkańców i przyczynia się do rozwoju gminy. Wielokrotna laureatka konkursu Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich „Mistrz Promocji Czytelnictwa”.

Zaraża swoimi pomysłami na czytanie podczas konferencji i spotkań metodycznych dla bibliotekarzy i humanistów. Publikuje. Zamiast książek wypożycza skrzydła, na których szybuje ze swoimi czytelnikami do książkowych krain. Obala stereotypy, że czytanie to zajęcie statyczne i potrafi sprawić, że dzieci o różnych temperamentach czują, że czytanie ma moc!

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na strefaedukacji.pl Strefa Edukacji