Spis treści
Kursanci o zamknięciu Academy of New York poinformowani zostali w piątek 15 marca 2024 drogą mailową: „Niesprzyjające otoczenie makroekonomiczne, szalejąca inflacja, rosnąca konkurencja na rynku edukacyjnym oraz wrogie aktywności podmiotów konkurencyjnych, mimo ogromnych wysiłków doprowadziły spółkę do utraty płynności finansowej. Wbrew wielu działaniom – takim jak aktywne rozmowy inwestorskie, próby fuzji, poszukiwanie zewnętrznych źródeł finansowania – nie odniosły one oczekiwanego skutku. Rezultatem jest podjęcie decyzji w dniu dzisiejszym, tj. 15.03.2024 o złożeniu wniosku o upadłość spółki”.
Wedle KRS wniosek o upadłość spółki został zarejestrowany we wtorek, 19 marca 2024.
Upadłość w formule Blitzkrieg
- Kiedy dostałam informację o zawieszeniu kursu, zaczęłam zastanawiać się, czy ja nie jestem przypadkiem w ukrytej kamerze? Bo to wszystko zadziało się błyskawicznie. Przyszedł do mnie SMS od szkoły z informacją o ważnym mailu do odczytania – wspomina jedna z poszkodowanych kursantek.
SMS jest z 15:01. Mail o zawieszeniu kursu dostałam o 14:53. Kiedy odczytałam wiadomość mailową, zalogowałam się w ich aplikacji Amertalk, ale wyświetlił mi się tylko ten główny dashboard i zakres zrealizowanego kursu: 8%. W zakładki aplikacji już nie mogłam wejść. Wylogowałam się i zaczęłam sprawdzać na Facebooku firmy oraz na LinkedInie, czy nie pojawił się tam komunikat o czasowej niesprawności aplikacji. Wtedy odkryłam, że social media szkoły nie są aktualizowane od dwóch miesięcy! Szybko też zaczęłam mieć problem z namierzeniem konta szkoły na FB. Tak w ciągu godziny od otrzymania tych informacji. A kiedy postanowiłam zalogować się w platformie ponownie, nie dało się – wyświetlał mi się komunikat, że wprowadziłam niepoprawne dane – wspomina poszkodowana.
Natychmiastowo po wysłaniu maila zamknięta została tez infolinia placówki. Rozmówczyni portalu i.pl próbowała dodzwonić się do szkoły około 10 razy, lecz żadne z jej połączeń nie zostało zrealizowane.
W podobnej sytuacji znalazło się kilkuset kursantów, którzy zdecydowali się skorzystać z oferty Academy of the New York. Na Facebooku zawiązali grupę poszkodowanych, zrzeszającą kursantów, którzy pozostali z ratami do spłaty za naukę, której przyszłość jest niepewna. Dzielą się tam swoimi spostrzeżeniami, pomysłami jakie kroki podjąć, a także czystym żalem:
Anna Olszańska, poszkodowana kursantka: Cóż tu napisać, zapłacone za dwa lata, wykorzystane kilkanaście godzin...Nawet nie mam potwierdzenia ile wykorzystane bo nie ma dostępu do platformy. W czwartek jeszcze przysłali zaproszenie na zajęcia w piątek...
Elena Smietanka, uczestniczka kursów w Academy of New York: Dzień albo dwa przed wysłaniem maila o upadłości zadzwoniła do mnie Pani z pytaniem, czy przedłużam umowę na kolejny rok.
Jurek Krzewicki, poszkodowany kursant: Jeszcze wczoraj widziałem reklamy w necie, żeby się zapisać. Ja też zapłaciłem za rok z góry i w kredycie.
Elżbieta Hulewicz-Dolewska, poszkodowana kursantka: 15.01.2024 podpisałam umowę na 2 lata, zapłaciłam z góry za całe te 2 lata a dziś taka wiadomość…
Szybko okazało się, że podobne zaskoczenie informacją o bankructwie przeżyli zatrudnieni w szkole lektorzy, a także jej personel. Jak się okazało, nikt spośród nich nie otrzymał wynagrodzenia za pracę w styczniu, lutym i marcu.
A taka była ładna, amerykańska, szkoła...
Nic nie zapowiadało katastrofy. Estetyczna strona internetowa Academy of New York zapewniała 100% gwarancji skuteczności swojego działania lub zwrot pieniędzy: „Jako jedyni na rynku dajemy Ci gwarancję na piśmie, że ciągu roku podniesiesz swój angielski minimum o jeden poziom, albo zwrócimy Ci pieniądze. Nic nie ryzykujesz, dlatego nareszcie możesz poczuć się zupełnie bezpiecznie”– można było przeczytać na ich stronie. Nadto placówka informowała, że wszyscy lektorzy w niej zatrudnieni to Amerykanie, posiadający „akademickie wykształcenie pedagogiczne zdobyte na renomowanych, amerykańskich uczelniach”. Wizytówki na Mapach Google oraz w serwisach usługowych wszędzie dawały szkole wysokie noty. Konto placówki na Instagramie również doskonale tworzyło złudzenie wiarygodności – choć w momencie ogłoszenia upadłości strona szkoły w serwisie Facebook została dezaktywowana, to szkoła w popularnym serwisie zdjęciowym nadal jest obecna. Zainteresowani ciągle mogą znaleźć tam mnóstwo sprawiających bardzo naturalne wrażenie filmików, nagranych przez lektorów Academy of New York, którzy rzeczywiście prowadzili zajęcia z kursantami. Pomimo upadłości, w sieci ciągle wiszą posty mniej oraz bardziej znanych celebrytów i influencerów, którzy korzystali z usług szkoły. Pracownicy, z którymi rozmawiał portal i.pl, wspominają o Gosi Andrzejewicz, Tomaszu Karolaku, Arturze Barcisiu i o Tadeuszu Gauerze jako o tych, którzy skorzystali z oferty Academy of New York.
Na początku to była szkoła językowa, świadcząca usługi stacjonarnie dla kilku klientów premium. Zwykłego, szarego człowieka początkowo naprawdę nie stać było na ich kurs. Kursy stacjonarne kosztowały początkowo 12 tysięcy złotych. Ich poziom rzeczywiście był wysoki. Lektorzy w ogóle nie używali języka polskiego, niezależnie od tego, na jakim poziomie był kursant. O tym nie można powiedzieć złego słowa – wyjaśniła jedna z byłych pracownic firmy, sprzedająca jej usługi jako handlowiec.
Kiedy trwał proces przekształcania się szkoły z formuły stacjonarnej w szkołę online z powodu pandemii, właściciele – Krzysztof Małkowski i Adam Mierzejewski - zdecydowali o wykreowaniu appki do nauki Amertalk. Zainwestowali w to kupę forsy. Ich celem biznesowym był zasięg ogólnoeuropejski do końca 2022 roku. Do lata 2023 chcieli przekształcić biznes w organizację międzynarodową. Krzysztof nam to powiedział. Mieliśmy z nim takie spotkania co miesiąc, podczas których Krzysztof przedstawiał swoje plany: że chce mieć 100 nauczycieli, ogromne biuro... Z nim wszystko było wielkie i z rozmachem. Big Dreams! - uzupełnia jeden z amerykańskich lektorów, który przepracował w ANY blisko trzy lata.
Portalowi i.pl udało się skontaktować telefonicznie z wspomnianym Krzysztofem Małkowskim, który przez współpracowników wskazywany był jako prawa ręka właściciela szkoły Adama Mierzejewskiego, a wręcz jako jej współwłaściciel i osoba, która zataiła przed wszystkimi tragiczną kondycję firmy. Krzysztof Małkowski stwierdził jedynie, że sam znajduje się w gronie poszkodowanych i że chce zostawić sprawę Academy of New York za sobą, a także że nie ma nic do powiedzenia o upadłości placówki, gdyż był tam jedynie dyrektorem zarządzającym zatrudnionym na kontrakt, który nie miał wpływu na decyzje właścicielskie.
Wszyscy pracownicy Academy of New York, z którymi rozmawiał portal i.pl byli jednak zgodni co do tego, że prawdziwym wyzwaniem dla interesu stała się pandemia, która wymusiła na właścicielach przejście na formułę nauczania online.
Kursy premium „jak telewizor na raty”
Jak sprawić, żeby kosztowne stacjonarne kursy typu premium stały się kursami ogólnodostępnymi online i by firma mogła dalej zarabiać?
Adam Mierzejewski, właściciel tego biznesu i założyciel tej firmy, wymyślił, że spółka podpisze umowy z bankami, żebyśmy mogli kredytować te kursy. Wiadomo, one są drogie, nie każdy ma 6 tysięcy w gotówce, żeby wyłożyć je z góry za naukę – wyjaśniła była przedstawicielka handlowa ANY.
Oczywiście kursy były kredytowane bez potrzeby podpisu na umowie klienta. Konieczność podpisu na umowie obeszliśmy tak, że podczas rozmowy wysyłaliśmy przyszłym klientom na telefon SMS-em kod. Jak nam podali ten kod, to umowa z bankiem była już zawarta. Żadnego ich podpisu nie potrzebowaliśmy ani na umowie, ani na umowie kredytowej, a kredyt już leciał. Umowy mieli podpisane z dużą ilością banków, bo tam był i Credit Agricole, Alior, inBank, BNP Paribas… Trochę tych banków było do kredytowania – ujawniła była pracownica.
Umowy kredytowe z bankami wyglądały tak, jakby pani wzięła telewizor na raty – tak to tłumaczyliśmy klientom. Składaliśmy wniosek za klienta na portalu inBanku czy Aliora, podawaliśmy wszystkie jego dane, dochody itp., czyli wszystkie te rzeczy, które są wymagane, puszczaliśmy ten wniosek do weryfikacji – to wszystko się na połączeniu odbywało – dostawaliśmy zgodę albo nie, w zależności od tego, czy potencjalny klient widniał w tych biurach dłużników czy nie. Jeżeli była zgoda banku, to wysyłaliśmy mu sześciocyfrowy kod SMS-em. Podawał nam ten kod, spisywaliśmy go, i umowa była aktywowana. To były raty 0% i klient je sobie spłacał. Oczywiście bank tego samego dnia przelewał nam całość, czyli 6 tysięcy, a klient raty płacił do banku, czyli nas to już nie interesowało, bo my już mieliśmy kurs jakby opłacony z góry – wyjawia kobieta.
Kiedy już studenci mieli kredyt w banku, szkoła zdecydowała, by im zorganizować zajęcia powitalne. A wzięcie udziału w lekcji powitalnej oznaczało, że zaczyna się bieg umowy na nauczanie, co wiązało się później ze znacznie większymi trudnościami w tym, by porzucić naukę w akademii. Te lekcje i tego rodzaju praktyki zaczęły się latem 2023 roku. Wtedy ja i kilku innych nauczycieli zostało poproszonych o to, by prowadzić właśnie te zajęcia powitalne. A to, czego studenci o tych zajęciach powitalnych nie wiedzieli to fakt, że wzięcie w nich udziału było równoznaczne z rozpoczęciem kursu – wyjawia były lektor szkoły.
Lekcje online w Academy of New York trwały 45 minut lub godzinę zegarową i odbywały się dwa razy w tygodniu w kameralnej grupie z lektorem prowadzącym, natomiast trzecie zajęcia w tygodniu miały charakter warsztatowy, w których udział brała liczniejsza grupa studentów, przekazała portalowi i.pl jedna z poszkodowanych kursantek. Po każdym kwartale kursy grupowe przerywane były na dwutygodniowe „ferie”, po których uczniowie zaczynali nowy semestr nauki. 15 marca 2024 był właśnie ostatnim dniem nauki przed rozpoczęciem takiej dwutygodniowej przerwy.
Wyjątkowo sprawny marketing
Kuchnia marketingowa Academy of New York robi wrażenie. Na Instagramie pod hashtagiem #academyofnewyork można znaleźć wiele postów i zdjęć z celebrytami. Nowi klienci wabieni byli też promocjami sięgającymi 50%, a także atrakcyjnymi prezentami, dorzucanymi do podpisanej umowy: AirPodsami, tabletami czy nawet iPhonami, o których wspomina jedna z kursantek.
Normalna cena to było chyba 89 złotych za lekcję, a przy podpisaniu umowy do końca lutego cena wychodziła 49 złotych. Dodatkowo mogłam sobie wybrać albo 500 złotych zniżki albo chyba słuchawki AirPod. Powiedziałam, że skorzystam z tego upustu na 500 złotych i to pozwoliło ostatecznie obniżyć cenę mojego kursu do 49,99 złotych za jedną lekcję godzinową. Cena była atrakcyjna i też czytałam, że przy dwuletnich umowach nagrodą był iPhone 13 Pro, więc telefon, który jednak trochę kosztuje – powiedziała portalowi i.pl jedna z poszkodowanych, Mariola Maliszczak.
To tylko czubek góry lodowej działań, które przedsięwzięła firma, by sprzedać swój produkt.
Ten kurs online nigdy nie kosztował 12 tysięcy złotych. Ale w Academy of New York stosowana była praktyka polegająca na tym, że skoro kiedyś, kiedyś, kiedyś kurs stacjonarny kosztował 12 tysięcy złotych, to wpisali w umowę to, że kurs jest wart 12 tysięcy złotych. Ale nie był tyle wart – nie oszukujmy się: kilka zajęć w grupach po 6 osób przez internet nie byłby wart 12 tysięcy złotych… Ale kiedy wpisze się to w umowę, to wtedy otwiera się furtka, by reklamować się, że oto zrobiliśmy wielką promocję minus 50% albo minus 30% (wówczas kurs kosztowałby 7 tysięcy złotych). Klienci się na to łapali, że od tego [terminu – red.] do tego [terminu – red.] mamy promocję minus 50 procent – ujawniła była przedstawicielka handlowa Academy of New York.
Choć trick „na wielką promocję” znany jest w sprzedaży od dawna, spółka miała jeszcze jeden cel w umieszczeniu zapisu o wartości kursu w umowie:
Jeżeli nasi kursanci chcieli wypowiedzieć umowę, to oczywiście mieli rozliczane godziny nauki, które już wykorzystali w stosunku do godzin, które im pozostały. Ale godziny wykorzystane były rozliczane już po kwocie 12 tysięcy, czyli często gęsto kursantom się to wypowiedzenie nie opłacało. Ten kurs nigdy nie kosztował tyle, ale tak to zostało wpisane w umowę. Jak klient zobaczył, że często zwrotu środków nie zobaczy, bo zapłacił tylko sześć tysięcy, to wypowiedzenie umowy mu się nie opłacało, więc w tym tkwił – zawieszał kurs lub się uczył – ujawnia była współpracowniczka firmy.
Kolejnym trickiem, który z powodzeniem stosowała Academy of New York, była taktyka szybko ubywających miejsc:
Dawajcie, walimy teraz ściemę, że zostało ostatnich 10 wolnych miejsc na kurs w cenie 5999 złotych. I przez jakieś 1.5 dnia nasz dział marketingu, składający się z całej jednej osoby, wrzucał na stronę akademii informacje o tym, jak to rzekomo tych miejsc ubywa. No i klienci się nabierali… - zdradza była przedstawicielka handlowa firmy.
Była handlowiec ujawniła także, że konsultanci, czyli handlowcy, zatrudnieni byli na umowach B2B i za swoją pracę otrzymywali naprawdę dobre pieniądze – od 15 do nawet 25 tys. złotych. Na o wiele mniejsze stawki mogli liczyć lektorzy, a także personel pracujący w obsłudze klienta:
W obsłudze klienta były zatrudnione studentki, miały po 18 – 19 lat, dorabiały sobie tam za najniższą stawkę. Każda z nich marzyła, żeby dostać się do działu handlowego, żeby zarabiać tak, jak my kiedyś zarabialiśmy.
Scott, lektor: Zarabiałem tylko 80 zł za godzinę nauczania. Zatrudniono mnie także jako niezależnego wykonawcę, a nie pracownika, o czym firma zapomniała mi powiedzieć, dopóki nie poleciałem do Polski na własny koszt. Oznacza to, że wszystkie podatki i ZUS musiałem opłacać sam. Płaca była całkowicie niezadowalająca dla amerykańskiego native speakera z dyplomem z lingwistyki i pedagogiki.
Kto pomoże poszkodowanym kredytobiorcom? Jeden zapis blokuje wszelkie kroki
Kursanci zrzeszeni w facebookowej grupie poszkodowanych przerzucają się radami, co zrobić w ich nieciekawej sytuacji. Problematyczna okazała się bowiem treść maila, jakiego otrzymali, informującego o zawieszeniu zajęć.
Czytamy w nim bowiem: „Informujemy, że złożenie wniosku o upadłość nie jest jednoznaczne z automatycznym zaprzestaniem wykonywania usług na rzecz Klientów. Decyzję w tej sprawie podejmować będzie nowy Zarząd wyznaczony przez Sąd, dlatego mamy nadzieję na wywiązanie się z naszych zobowiązań wobec Państwa w najbliższej przyszłości. Tymczasem, w związku z brakiem dostępności lektorów, Państwa kursy muszą pozostać zawieszone do odwołania”.
Poza deklaracją chęci wywiązania się ze swoich zobowiązań, w wiadomości tej nie padają żadne konkrety, a sam mail wysłany został w ostatnim dniu semestru, przed planowaną przerwą semestralną. Lektorzy zatrudnieni w Academy of New York otwarcie podważyli jednak wiarygodność informacji, dotyczącej niedostępności lektorów:
Rob Ward, lektor: Szkoła stwierdziła, że lektorzy nie są dostępni, aby poprowadzić zajęcia… To jest kłamstwo. Szkoła nadal ma mnóstwo oddanych nauczycieli, którzy są chętni uczyć. Poza tym deklaracja bankructwa nastąpiła w ostatnim momencie semestru. Wszyscy dowiedzieliśmy się o nim dosłownie w środku ostatniego dnia trymestru!
Wśród poszkodowanych znaleźli się między innymi radcowie prawni. Doradzili, by poszkodowani w pierwszym kroku wysłali do szkoły pismo wzywające do wywiązania się z umowy na przeprowadzenie zajęć. Póki co, niewiele więcej można zrobić. Nawet gdyby szkoła nie ogłosiła upadłości, trwa dwutygodniowa przerwa międzysemestralna, kiedy zajęcia miały nie odbywać się zgodnie z planem.
Wielu kursantów zwróciło się również ze swoim problemem do banków, w których pozaciągali kredyty. Te jednak również postawione są w kłopotliwej sytuacji – właśnie ze względu na treść maila, informującą o upadłości.
Na podstawie zgłoszeń Klientów o możliwej upadłości Academy of New York Bank podjął kroki w celu zweryfikowania tych doniesień, jednak do chwili wysłania niniejszej odpowiedzi Bank nie uzyskał jeszcze komentarza od firmy Academy of New York. Natomiast z informacji zawartych w korespondencji kierowanej przez Academy of New York do Klientów wynika, że zawieszenie kursów jest przejściowe, a spółka ma intencję wywiązać się ze swoich zobowiązań. W związku z tym na obecnym etapie zaistniała sytuacja nie ma wpływu na umowę kredytu – pozostaje ona nadal w mocy i prosimy o terminowe dokonywanie spłat zgodnie z ustalonym harmonogramem – tak na pytanie jednej z poszkodowanych klientek szkoły odpowiedział wczesnym popołudniem 20 marca inBank.
Z pytaniami do banków kredytujących naukę w Academy of New York zwrócił się także portal i.pl. Z korespondencji z bankami usiłowaliśmy dowiedzieć się, ile osób w poszczególnych bankach zawarło umowę na kredytowanie nauki w Academy of New York, ile spośród nich zgłosiło reklamację w tej sprawie i o jakiej kwocie niezrealizowanych zobowiązań ze strony szkoły mówimy w przypadku klientów poszczególnych banków? Nadto dopytywaliśmy, jakie kroki banki zamierzają podjąć wobec Academy of New York oraz wobec poszkodowanych, a także czy zawieszą lub anulują spłaty kredytów za usługę, której losy są niepewne.
Nie omieszkaliśmy zapytać, jak to możliwe, że firma Academy of New York o kapitale zakładowym w kwocie zaledwie 50 tys. złotych zdołała przekonać banki, że jest przedsiębiorstwem bezpiecznym, które jest w stanie wywiązać się ze zobowiązań wobec kursantów, którzy w celu skorzystania z usług edukacyjnych oferowanych przez tę firmę zdecydowali się zaciągnąć kredyty na naukę we współpracujących ze szkołą instytucjach. Czy w ogóle w bankach, do których wysłaliśmy zapytanie, funkcjonują tego rodzaju mechanizmy sprawdzające partnerów?
Alior Bank SA, który był jednym z banków partnerskich dla Academy of New York, przyznał że firma „podlegała jego akredytacji”.
Firma została sprawdzona zgodnie z wewnętrznymi instrukcjami i w oparciu o kryteria obowiązujące w Banku. Wszystkie wymogi formalno-prawne w momencie weryfikacji zostały spełnione. Należy przy tym wskazać, iż Academy of New York Sp. z o.o. posiadała wieloletnie doświadczenie na rynku i była pozytywnie oceniana przez osoby, które korzystały z jej usług – poinformował nas Alior. Dodał, że obecnie w sprawie upadłości ANY bank „czeka na potwierdzenie, czy wniosek zostanie uwzględniony przez Sąd oraz czy działalność spółki będzie kontynuowana”.
Zgodnie z prawem oznacza to, że poszkodowani kursanci najprawdopodobniej poczekają jeszcze trochę na decyzję instytucji, gdyż postanowienie w sprawie ogłoszenia upadłości sąd wydaje w terminie dwóch miesięcy od dnia złożenia wniosku. Ten zaś został zarejestrowany w KRS-ie 19 marca 2024. Sytuacji nie upraszcza fakt, że wyraźna deklaracja chęci wywiązania się ze zobowiązań przez spółkę pozostawia wszystkie strony sprawy w stanie oczekiwania:
Po potwierdzeniu sytuacji faktycznej i prawnej - w oparciu o przepisy będziemy rozpatrywać roszczenia klientów oraz podejmiemy odpowiednie kroki prawne – zakończył swoją wiadomość Alior.
Santander Bank Polska (wymieniany przez poszkodowanych kursantów jako jedna z instytucji kredytujących ich naukę) odpisał nam z kolei, że „ze względu na obowiązująca bank tajemnicę bankową, nie możemy udzielić informacji, o które Pani pyta”.
Jednocześnie informujemy, że Santander Bank Polska nie udziela kredytów ratalnych, na konkretny zakup. Udzielamy kredytów gotówkowych - w tym procesie klient nie wskazuje celu finansowania. Klient może przeznaczyć środki na dowolny cel, zgodnie ze swoimi potrzebami. Bank nie jest stroną ustaleń pomiędzy kupującym a sprzedającym – poinformowała instytucja.
Credit Agricole, który na stronie Academy of New York figurował jako „partner finansowy” szkoły wyjaśnił, że od blisko dwóch lat nie współpracuje bezpośrednio z Academy of New York:
Od niemal dwóch lat nie współpracujemy bezpośrednio z Academy of New York. Nie planujemy żadnych działań wobec Academy of New York – przekazała portalowi i.pl Agnieszka Gorzkowicz z Credit Agricole.
Nadmieniła, że jeśli chodzi o dobór partnerów, to bankowi zależy „tylko na wiarygodnych i uczciwych firmach”.
Zanim podejmiemy współpracę, szczegółowo weryfikujemy i sprawdzamy daną firmę, korzystając z wewnętrznych i zewnętrznych źródeł informacji. Regularnie monitorujemy współpracę z aktualnymi partnerami – przekazała Gorzkowicz.
Jak dodała, klienci Academy of New York mogli zaciągnąć w Credit Agricole kredyt poprzez ogólnopolskiego pośrednika finansowego.
Innymi słowy pośrednik ten udzielał kredytu w naszym imieniu. Takich umów jest kilkanaście. Po pierwszych sygnałach o tej sytuacji, zablokowaliśmy możliwość finansowania usług tej firmy. Tak jak wspominałam, do sprawy każdego klienta będziemy podchodzić indywidualnie i szukać najlepszego rozwiązania – przekazała portalowi i.pl Agnieszka Gorzkowicz z Credit Agricole.
Przedstawiciel Santander Consumer Banku obiecał odnieść się do sprawy najwcześniej w przyszłym tygodniu. BNP Paribas również obiecał współpracę i powrót z informacjami niezwłocznie po ich ustaleniu. InBank nie przedstawił jak dotychczas swojego stanowiska ani nie zwrócił się do nas w odpowiedzi na naszego maila z pytaniami. Artykuł zostanie zaktualizowany bez zbędnej zwłoki, gdy tylko wspomniane banki odniosą się do zadanych pytań.
O sprawie wie również Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Poinformował on portal i.pl, że jak dotychczas otrzymał jedno zgłoszenie „dotyczące problemów z odstąpieniem od umowy ze szkołą Academy of New York (ANY)”.
Nie prowadzimy wobec tego przedsiębiorcy działań – dodał UOKiK.
Odniósł się także do sytuacji poszkodowanych kursantów:
Jeżeli umowy były finansowane z pożyczek, to konsumenci powinni skontaktować się z instytucją udzielającą kredytu celem ewentualnego wstrzymania umowy ze względu na upadłość szkoły. Mogą oni także dochodzić swoich roszczeń na drodze postępowania upadłościowego. Szanse na odzyskanie pieniędzy przez klientów są uzależnione od wielu czynników. Osoby poszkodowane zachęcamy do kontaktu z rzecznikiem finansowym lub rzecznikiem konsumentów – zakończył Urząd.
Wielki przekręt czy wielki niefart?
Poszkodowani kursanci oraz lektorzy zastanawiają się, czy kwestia bankructwa Academy of New York to po prostu historia człowieka, którego przerosło prowadzenie tak rozbudowanego biznesu czy też precyzyjnie zaplanowane oszustwo, a wręcz – piramida finansowa?
Lektorzy, z którymi rozmawiał portal i.pl uważają, że pierwszym sygnałem wskazującym na to, że spółka może mieć problemy, był fakt, że do sierpnia 2023 wysyłali faktury do firmy American Teaching Group, należącej do Adama Mierzejewskiego. Po tym czasie do ich umów dodany został aneks, który wymuszał na nich rozliczanie się ze swojej pracy z Academy of New York sp. z o.o. Jednak jedna z osób, która w ANY pracowała na wysokim kierowniczym stanowisku, lecz na potrzeby niniejszego tekstu woli pozostać anonimowa uważa, że praktyka ta stanowiła przygotowanie pod proces inwestycyjny:
Rozmowy z inwestorami toczyły się od ponad roku. Są nawet firmy, które w tym procesie pośredniczą, czyli szukają na rynku inwestorów - z lepszym lub gorszym skutkiem. W ANY w ciągu roku obróciły się dwie takie firmy. Jedna w ogóle się nie spisała i po dwóch – czterech miesiącach została „zwolniona”, że tak powiem. Druga pracowała trochę lepiej. Efekt był taki, że na końcu toczyły się rozmowy z jednym inwestorem, które potem nagle się ucięły.
To samo wyjaśnienie zostało przedstawione lektorom w wewnętrznej korespondencji w firmie, do której dotarł portal i.pl. Czytamy w niej, że od roku firma przynosiła straty miesiąc w miesiąc, a także że „aż do ostatnich dni, jeden z większych inwestorów w sektorze edukacyjnym, inwestujący w liczne marki na rynku szkół językowych, zwodził nas w kwestiach fuzji oraz zasilenia środkami finansowymi. Niestety, do zawarcia umowy nie doszło w bardzo nieprzyjemnych dla nas okolicznościach. W rezultacie nasz dział prawny potraktował to jako akt wrogiego przejęcia przez konkurencję i był zmuszony pilnie ogłosić bankructwo celem uniknięcia dalszych strat”.
Rob Ward, lektor: Jeśli szkoła faktycznie miała problemy finansowe, mogła dokonać cięcia kosztów w postaci redukcji zatrudnienia czy wdrożenia home office w miejsce wynajmowania niesamowicie luksusowego biura na Złotej 59. Gdyby właściciele naprawdę dbali o wypełnianie swoich zobowiązań wobec uczniów, mogli zredukować liczę zatrudnionych lektorów, a grupy zajęciowe po prostu uczynić większymi. To dałoby się zrobić w wielu przypadkach. Jednak tego nie zrobili. Dlaczego?
Firma w korespondencji z lektorami broniła się, że przedsięwzięła część środków, o których wspomniał jeden z ich byłych lektorów. „Szukaliśmy długoterminowego finansowania, dyskutowaliśmy z licznymi inwestorami, współpracowaliśmy z różnymi dyrektorami sprzedaży, zredukowaliśmy przestrzeń biurową [z dwóch pięter w Skylight do jednego – dop. red.] i obcięliśmy koszty, włączając to poważne obcięcie wynagrodzeń kadry zarządzającej” – tłumaczył rozczarowanej załodze Academy of New York Adam Mierzejewski.
Choć wyjaśnienia te brzmią przekonująco, nie sposób usłyszeć ich osobiście od właściciela szkoły. Adam Mierzejewski nie odpowiedział ani na naszego maila, ani na SMS-a z propozycją rozmowy, ani też nie odebrał żadnego z licznych połączeń telefonicznych, choć pytań mieliśmy mnóstwo, z najważniejszym na czele: co poszło nie tak?
Publikujemy listę pytań, z jakimi portal i.pl zwrócił się do właściciela Academy of New York:
Jak zamierzają Państwo uregulować należności w stosunku do kursantów? Czy kursy zostaną wznowione, by szkoła wywiązała się z umowy? Jeśli tak, to kiedy i w jakiej formule?
Dlaczego nie zdecydowali Państwo o podniesieniu kapitału zakładowego spółki w miarę rozrastania się działalności firmy i potężnych kosztów ponoszonych miesiąc w miesiąc, przekraczających majątek spółki (wynagrodzenia dla handlowców od 15 – 25 tys. złotych na osobę, kosz wynajmu biura w Skylight, pomiędzy 60 – 100 tys. złotych miesięcznie, wypłaty dla licznego personelu i lektorów)?
Jak udało się Państwu przekonać banki, że pomimo tak niskiego kapitału zakładowego spółki są Państwo firmą, która nie jest zagrożona upadłością i nie pozostawi swoich kursantów z roszczeniami wobec ANY?
Dlaczego konsultanci nadal sprzedawali kursy i namawiali na umowy długoterminowe kursantów, chociaż firma już borykała się z problemami finansowymi poważnymi na tyle, że od dwóch miesięcy nie regulowała należności wobec lektorów i personelu?
O jakich wrażych działaniach konkurencji mowa w mailu wysłanym do kursantów, który informował o upadłości?
Jakie działania zostały przez Państwa podjęte, by Academy of New York nie upadła? Dlaczego nie przyniosły rezultatu?
Dlaczego zamknięcie firmy miało tak gwałtowny przebieg, że w jednym momencie została dezaktywowana infolinia, aplikacja i treści w niej, a Pan momentalnie zniknął z social mediów?
Dlaczego ten biznes się załamał, co się stało, że firma funkcjonująca od 2009 roku nagle zbankrutowała?
Dlaczego nie poczekali Państwo z ogłoszeniem upadłości do momentu, w którym ta stałaby się obligatoryjna na mocy Prawa o upadłości?
W jakim celu powołana została spółka Academy of New York II, z kapitałem zakładowym w kwocie 5 tys. złotych?
Dlaczego lektorzy przez długi czas rozliczali się z American Teaching Group Adam Mierzejewski, a zmiana adresu rozliczeniowego na Academy of New York miała miejsce dopiero w sierpniu 2023?
Co wykazały kontrole Państwowej Inspekcji Pracy w Academy of New York?
Jak odniesie się Pan do zarzutów, że część lektorów nie miała podpisanej z Państwem umowy na współpracę?
Od kiedy wiedział Pan, że spółka upadnie?
W przypadku otrzymania odpowiedzi na ww. pytania zostaną one niezwłocznie podane do wiadomości Czytelników portalu i.pl.
Aktualizacja:
Poniżej publikujemy odpowiedzi na nasze pytania, przesłane przez przedstawicieli Santander Consumer Banku oraz Banku BNP Paribas:
"Potwierdzamy, że wśród podmiotów współpracujących z bankiem [Bank BNP Paribas - dop. red.] była szkoła języka angielskiego Academy of New York i kilkudziesięciu naszych klientów zawarło umowę o kredytowanie w niej nauki. Na ten moment otrzymaliśmy jedną reklamację, która obecnie jest analizowana. Bank, rozumiejąc trudną sytuację w jakiej znalazła się osoba zgłaszająca reklamację, rozważa możliwe rozwiązania związane z pomocą dla niej. Co do ewentualnych innych poszkodowanych, to trudno jest nam odnieść się do ich indywidualnych sytuacji bez znajomości szczegółów.
Bank współpracuje na co dzień z wieloma podmiotami i każdy, z którym nawiązywana jest relacja, podlega weryfikacji. W momencie rozpoczęcia współpracy z ww. firmą nie istniały jednak przesłanki, które pozwalałyby na kwestionowanie jej rzetelności".
"Potwierdzam, że firma Academy of New York korzystała przy sprzedaży usług ze swojej oferty z finansowania Santander Consumer Bank. W momencie, w którym jawne stało się, że Academy of New York złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości i nie zamierza dalej świadczyć swoich usług, Santander Consumer Bank natychmiast zablokował możliwość składania wniosków kredytowych przez tego dostawcę, jak również wstrzymał procesowanie wniosków, które były w trakcie realizacji.
Przed nawiązaniem współpracy z jakimkolwiek dostawcą korzystamy z procedur oraz dostępnych dla wszystkich banków narzędzi, które pozwalają im sprawdzić wiarygodność przyszłego partnera handlowego. Na liście takich działań jest m.in. weryfikacja firm w Krajowym Rejestrze Długów oraz w Krajowym Rejestrze Zadłużonych. Dodatkowo w trakcie współpracy firma Academy of New York objęta była stałym monitoringiem Krajowego Rejestru Długów, w którym do dziś nie pojawiły się żadne informacje, jakie potwierdzałyby zadłużenia tej firmy. Proszę mieć również na uwadze, że współpracowaliśmy z tą firmą już od ponad 7 lat i od 2016 roku nie zarejestrowaliśmy ani jednej sytuacji, która mogłaby świadczyć o jej słabej kondycji finansowej lub braku realizacji usług sfinansowanych za pośrednictwem Santander Consumer Bank. W momencie, w którym wniosek o upadłość Academy of New York stał się publiczną informacją, nasz bank natychmiast zablokował możliwość nie tylko składania nowych wniosków kredytowych za pośrednictwem tej firmy, ale również wstrzymał procesowanie tych kredytów, które jeszcze nie zostały uruchomione.
W sytuacjach takich jak ta działamy w sposób, którego celem jest ochrona bezpieczeństwa finansowego klientów. W przypadku klientów zaciągających kredyty ratalne na sfinansowanie usług świadczonych przez firmy, które współpracują z bankiem i korzystają z kredytów Santander Consumer Banku, a które następnie nie wywiązują się z realizacji sfinansowanych kredytem usług, przysługuje szczególna ochrona prawna. Zgodnie z przepisami polskiego prawa klienci tacy mogą się do nas zgłosić z reklamacją co do braku realizacji usługi sfinansowanej udzielonym przez bank kredytem. Do każdej z takich spraw podchodzimy indywidualnie, z pełnym zrozumieniem dla sytuacji klientów. Na pewno usprawnia proces to, kiedy klienci dostarczają nam pełną wiedzę na temat realizacji usług w swoich przypadkach, np. od jak dawna korzystali z usług Academy of New York, w jakim stopniu umowa została już zrealizowana etc. Do tej pory zarejestrowaliśmy 10 zgłoszeń o takim charakterze, dotyczących braku realizacji kursów językowych przez Academy of News York – część z nich jest już zamknięta, a część w trakcie procesowania.
Dane, o które Pani pyta, m.in. ilość umów czy łącza wartość zobowiązań klientów związanych umową z Academy of New York i finansowaniem Santander Consumer Banku chroniona jest tajemnicą bankową. Możemy jedynie wskazać, że liczba klientów korzystających z kursów sfinansowanych naszym kredytem jest nieznaczna, zdecydowanie mniejsza niż we wcześniejszym okresie".