Koniec semestru lada chwila. Porozmawiajmy o ocenach. Nauczycielom (też) nie jest łatwo z wystawianiem stopni

Edyta Wąsik
Jak nauczyciele widzą wystawianie ocen? To wcale nie taka prosta sprawa!
Jak nauczyciele widzą wystawianie ocen? To wcale nie taka prosta sprawa! freepik.com
Ocena pracy ucznia wyrażona stopniem – od obezwładniającej jedynki po uskrzydlającą szóstkę – wydaje się nierozerwalnie związana ze szkołą. Dlaczego jesteśmy tak związani ze stopniami? I czy ocena rzeczywiście w czymś pomaga? A przede wszystkim, czy sami nauczyciele lubią stawiać stopnie? Na te pytania odpowiada Edyta Wąsik, nauczycielka historii w Międzynarodowej Szkole Podstawowej PADEREWSKI w Lublinie, trenerka w Programie „Szkoła ucząca się” prowadzonym przez Centrum Edukacji Obywatelskiej. Oto druga część cyklu „To nie jest na ocenę” we współpracy z Fundacją Centrum Edukacji Obywatelskiej (program „Szkoła ucząca się”).

Spis treści

Stopnie nie są potrzebne?

Zacznijmy od tego, że świat nie jest uporządkowany. Także – ku zaskoczeniu wielu – w szkole. Co oznacza, że i my, nauczyciele w szkole mamy czasem podzielone zdania. Część z nas przywykło do tego, że oceny, a przede wszystkim stopnie są zrośnięte ze szkołą, część przygląda się ich wadom (które świadomie lub nie odczuwają wszyscy nauczyciele) i powoli zaczyna odkrywać możliwość zmiany – że… stopnie nie są potrzebne. Niektórzy nauczyciele wręcz jawnie mówią o bezsensie „stopniowania” i konieczności zmian w tym obszarze pracy szkoły. Ba! Postrzegają oni oceny jako pewnego rodzaju „relikt”, który nie pomaga w uczeniu się. Czy mają rację? Przyjrzyjmy się temu bliżej.

Nauczyciele mają trudności z wystawianiem ocen?

Jakie trudności widzą w stopniach nauczyciele? Oto kilka z nich:

  • Ocena nie oddaje obiektywnego poziomu wiedzy i umiejętności uczniów, jest bowiem wypadkową wielu różnych czynników: zrozumienia, zapamiętywania, odporności na stres, umiejętności skupienia się, sympatii nauczyciela wobec ucznia, a nawet pogody i humoru nauczyciela danego dnia. Czy zatem na pewno oceniamy to, co chcemy?
  • Stopień pozbawia ucznia (i rodziców) najważniejszego elementu oceny – wskazówek, jak poprawić zadanie, uzupełnić braki, nadrobić zaległości. Nie służy zatem temu, na czym nam nauczycielom i rodzicom najbardziej zależy – poprawie i rozwojowi umiejętności ucznia.
  • Ocena nie oddaje wielu składowych pracy dziecka. Zdarza się, że dla ucznia otrzymanie trójki to sukces. Jednak trójka w rozumieniu rodzica to „średnio”. Nie widać w niej pracy, zaangażowania i rozwoju. Trudno wyjaśnić rodzicom, że nie powinna ich niepokoić, bo często oznacza postęp. Oczekują piątki od dziecka i często (wiemy o tym, znosimy to!) od nauczyciela.
  • Ocena ocenie nierówna. Ta sama ocena w różnych szkołach, czy nawet klasach oddawać może różny poziom wiedzy. Rodzi to wyścig do tzw. dobrych (czytaj: wymagających) nauczycieli lub do szkół, które mają „wysoki poziom”.
  • W edukacji najważniejsza jest relacja, którą trudno zbudować, jeśli wiemy, że od oceny nauczyciela zależy zadowolenie rodziców. Oceny przeszkadzają również budować relacje oparte na zaufaniu pomiędzy nauczycielami a rodzicami. Czy lubimy ludzi, którzy „źle” nas oceniają?
  • Oceny rodzą „wyścig szczurów” i porównywanie się do innych. Jedna z moich koleżanek opowiedziała mi historię, z którą dzielę się z nauczycielami i rodzicami podczas spotkań w szkołach: „Kiedyś mój syn wrócił do domu z informacją, że dostał trójkę ze sprawdzianu z chemii. Na moje pytanie: Dlaczego tak słabo?, odpowiedział: Słabo? Była jedna, reszta to dwójki i pały!”. Ta historia nie jest rzadka, a gdyby popytać, okazałoby się, że przeżywaliśmy ją wszyscy (jako dwójkowicze albo jedynkowicze). I jeśli wywołuje śmiech, to raczej gorzki. To śmiech, który pokazuje bezsens oceny.
  • Wielu nauczycielom trudno jest emocjonalnie unieść pretensje rodziców czy oskarżenia o „skrzywdzenie dziecka” czasem wręcz „złamanie życia”. Często dyskusje o niesprawiedliwej ocenie toczą się w gabinetach dyrektorów, którzy również muszą udźwignąć maile, telefony od części rodziców z prośbami o „wpłynięcie” na nauczyciela.
  • Najtrudniejsze jednak dla mnie (i wielu znanych mi nauczycieli) jest uniesienie emocji dzieci i łez kryjących się za czwórką z plusem, czy nawet piątką. Od wielu lat zadaję sobie pytanie, czy na pewno jest to nam w szkołach potrzebne…

Co może temu zaradzić?

Możemy poczekać na zmiany systemowe, one kiedyś przyjdą. Jestem o tym przekonana. Ważne jest też to, co możemy zrobić teraz bez oczekiwania na „system”. Widzę tu zadanie dla nauczycieli, ale i dla rodziców.

  • To jak najczęstsze określanie uczniowi po jego pracy elementów dobrych, błędów oraz wskazanie dróg rozwoju, czyli tak zwanej informacji zwrotnej zamiast oceny wyrażonej stopniem.
  • Ze strony rodziców to docenienie tych nauczycieli, którzy stosują informację zwrotną w swojej pracy, a przede wszystkim rozmowa z dzieckiem o tym, czego się nauczyło, nie co dostało i co dostała koleżanka z ławki.
  • I dalej ze strony nauczycieli: dawanie uczniowi komentarza do oceny, ze wskazówką co wymaga poprawy. Omawianie z dziećmi sukcesów i błędów. Szukanie tego, co pomoże dziecku uniknąć tego błędu ponownie.
  • I razem, dorośli: otwarta i bieżąca rozmowa na linii nauczyciele-rodzice o postępach i rozwoju u dziecka konkretnych umiejętności. Wskazanie drogi, którą uczeń już pokonał, a jaka jeszcze przed nim. Świadomość, że uczenie się to proces.
  • Nauczyciele: ustalanie kryteriów do zadań. Jak najbardziej precyzyjne danie uczniowi wskazówek, jak ma wyglądać dobrze wykonana praca. Pozwoli uniknąć pytań i „pretensji” wszystkich stron procesu.
  • Wszyscy: częstsze rozmawianie z dziećmi o ich postępach. Podkreślanie postępu (nie wiedziałeś/nie umiałeś, a już potrafisz!) pozwala również na wzrost poczucia sprawczości i motywacji.
  • Wszyscy: rozmowy z dziećmi co jest celem nauki (po co się uczymy) i kto ma wpływ na moje wyniki.
  • Wszyscy: ZAUFANIE SOBIE WZAJEMNIE. Wszak gramy w jednej drużynie.

Sekret kryje się w szczegółach

Bo wiecie co, tak na koniec. To największa tajemnica stopni w szkole. One nie są najważniejsze. Stopień jest tylko skrótem w edukacji. Dobre oceny zapewniają nam spokój – złe są powodem do niepokoju, dobre przynoszą spokój. To jednak skrót, który często wiedzie na manowce, bo niczego po drodze nie tłumaczy. Sama wierzę, że można inaczej – w rozmowie, zaufaniu i słuchaniu siebie nawzajem. Dlatego też jestem wśród tych nauczycieli, którzy uważają, że da się żyć bez ocen. A wy, jak sądzicie?

Rodzicom polecamy dwa źródła wiedzy poświęcone treściom z artykułu. Jeśli to was przekona, podzielcie się tą wiedzą w szkołach swoich dzieci:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Mount Everest cały czas rośnie

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na strefaedukacji.pl Strefa Edukacji