Zadania domowe. Czy są potrzebne we współczesnej szkole?
Od dobrych kilku lat coraz wyraźniejsze stają się głosy, mówiące o tym, że zadania domowe nie tylko nie pomagają w procesie edukacji, ale wręcz szkodzą. Druga strona z kolei zauważa, że nie da się całego materiału przerobić na 45-minutowej lekcji, gdzie – każdy, kto miał jakąkolwiek bliższą styczność z klasą, to wie – czasami 15-20 minut zajmuje otworzenie podręczników i odpowiedzenie na pytania uczniów.
Jak to więc jest z pracami domowymi? Zadawać czy nie? Szkodzą czy pomagają? Warto zerknąć w tym zakresie do badań. Wnioski płynące z raportu Fundacji Evidence Institute (2017 rok) pokazały, że na poziomie szkół podstawowych prace domowe nie przynoszą spodziewanych korzyści w postaci poprawy efektów nauczania w kluczowych przedmiotach. Inaczej sytuacja wyglądała w przypadku szkół średnich oraz obowiązujących wówczas jeszcze gimnazjów.
– Prace domowe przynoszą efekty w postaci poprawy wyników uczniów – czytamy w badaniu. – Dla uczniów korzyści te odpowiadają efektom kilku miesięcy szkolnej nauki. Polskie gimnazja, które zadają średnio o 3 godziny tygodniowo więcej, mają wyższe wyniki i różnica ta odpowiada efektom jednego roku nauczania. Widoczne jest jednak duże zróżnicowanie zarówno pod względem czasu poświęcanego pracom domowym, jak i efektów, które przynoszą.
Wnioski płynące z tego badania potwierdzałyby także analizy międzynarodowe (Cooper 1989; Hoover-Dempsey i in. 2001; Leone i Richards 1989; Muhlenbruck i in. 2000), które mówią o tym, że prace domowe pomagają bardziej starszym uczniom aniżeli młodszym, być może dlatego, że ci drudzy częściej się rozpraszają i nie mają jeszcze wypracowanych efektywnych nawyków uczenia się.
Oprócz wieku niezwykle ważne są także inne czynniki, np. sytuacja materialna w rodzinie, fakt, czy mamy do czynienia z uczniami o specjalnych potrzebach, a także liczba zadań domowych i czas poświęcony na odrabianie lekcji po szkole. Zagadnienie to jest więc bardzo złożone. Zanim przejdziemy do tego, w jaki sposób wspierać uczniów w pracach domowych, warto zadać sobie pytanie, czym są zadania domowe, a czym powinny być.
Praca domowa: oczekiwania kontra rzeczywistość. Rozwijanie zainteresowań czy spisywanie na kolanie?
Utrwalenie i pogłębienie materiału zdobytego na lekcji, wdrożenie do samodzielnego posługiwania się wiedzą, a także umożliwienie rozwijania indywidualnych uzdolnień oraz zainteresowań uczniów – o takich celach prac domowych pisze dr hab. Eugenia Karcz-Taranowicz.
I choć cele te są w procesie edukacji niezwykle ważne, to warto postawić pytanie, czy mają szanse być spełnione. Rzeczywistość może przedstawiać się nieco inaczej. Spisywanie zadań na szkolnym korytarzu, kupowanie wypracowań na „czarnym rynku” czy odrabianie ćwiczeń przez rodziców, zamiast dzieci pokazuje, że zadawanie prac domowych nie spełnia swojego podstawowego założenia.
– Chcąc ulżyć dziecku, rodzice odrabiają czasem zadania za nie – mówi dr Beata Rajba. – Jest to zrozumiałe, jednak musimy sobie zdawać sprawę z tego, że taka pomoc, mimo iż przynosi ulgę dziecku, ma swoje długofalowe konsekwencje. Badania nie pozostawiają wątpliwości – dzieci rozwiązujące zadania domowe bez pomocy uczą się samodzielności i lepiej sobie radzą w szkole. Dziecko wyręczane przez rodzica będzie dążyło do tego, żeby przejął on część zadań i zaczął je systematycznie wyręczać. Co więcej, odrabiając pracę domową dziecka za nie, dajemy mu sygnał, że w nie nie wierzymy.
Warto też zadać sobie pytanie, co powinno się zmienić w pracach domowych, by miały one szanse przynosić realne korzyści?
– Najefektywniejsze wydają się zadania domowe, które stanowią kontynuację pracy na lekcji, mają jasno określony cel, są na odpowiednim poziomie, stymulują samodzielną pracę ucznia i są potem odpowiednio z nim omawiane. Tak zadawane prace domowe mogą przynieść kilkunastoletnim uczniom znaczące korzyści – można przeczytać w analizie Fundacji Evidence Institute.
Tymczasem rzeczywistość szkolna może wyglądać zupełnie inaczej. „Zróbcie zadanie 5. i 8. ze strony 43” – mówi nauczyciel, starając się przekrzyczeć dzwonek, który oznajmia koniec lekcji. Adaś był już myślami na boisku szkolnym, więc nie zdążył tej informacji zanotować. Ania siedziała nad ćwiczeniami trzy godziny, ale skończyło się na płaczu, bo zadania były znacznie trudniejsze, niż te rozwiązywane na lekcji, a Antek pięć minut przed rozpoczęciem kolejnej lekcji spisał rozwiązania od koleżanki.
Co poszło nie tak? Zadanie domowe powinno być dokładnie omówione przez nauczyciela. Uczeń musi mieć świadomość, w jaki sposób ma je wykonać i czemu ono służy.
Zadawanie zbyt wielu prac domowych to przykry obyczaj wielu nauczycieli, który może prowadzić do przeciążenia dzieci. Warto zaznaczyć, że młodzi ludzie oprócz ćwiczeń zadanych do domu, muszą zaplanować także czas na naukę do sprawdzianów czy realizowanie większych projektów.
– Praktyka wykazuje, że codzienne zadania domowe uczniowie traktują w kategoriach uciążliwego obowiązku, a świadomość pozytywnych skutków i korzyści wynikających z własnej pracy jest niewielka – zaznacza dr hab. Eugenia Karcz-Taranowicz w publikacji „Praca domowa ucznia. Konieczność versus zbędność”.
Kolejnym już problemem prac domowych jest ich nieatrakcyjność. Każdy neurodydaktyk powie nam, że mózg najlepiej przyswaja wiedzę, gdy rzeczywiście go coś zainteresuje. Tymczasem prace domowe w większości przypadków traktowane są jako przykry obowiązek, którego trzeba dopełnić. Nic dziwnego, gdy jest ich tak wiele, są za trudne i po prostu nudne. Poza tym bardzo często nie omawia się ich po rozwiązaniu. Praca domowa powinna być poprawiona i sprawdzona przez nauczyciela, w przeciwnym wypadku trudno o jakiekolwiek efekty edukacyjne.
Jak odrabiać lekcje z dzieckiem? Praca domowa niekiedy przerasta ucznia i jego rodzica
Dopóki nie nadejdą zmiany systemowe w zakresie prac domowych (a na to się na razie nie zanosi), warto dowiedzieć się, w jaki sposób wspomagać dziecko w odrabianiu zadań. Lepiej zostawiać im wolną rękę czy nie? Dobrym pomysłem jest odrabianie ćwiczeń od razu po powrocie ze szkoły? Co robić w sytuacji, gdy dziecko mówi: „Nie dam rady”?
Dużo zależy od wieku konkretnego ucznia. Zapytaliśmy dr Beatę Rajbę, jak pomagać w tym zakresie uczniowi szkoły podstawowej, a jak nastolatkowi uczęszczającemu do liceum czy technikum.
Uczniowie szkoły podstawowej:
– Przede wszystkim rodzic powinien unikać wyrażania krytyki i zniecierpliwienia, nawet jeśli je odczuwa, bo presja zmniejsza efektywność i budzi lęk. Określenia, jakich używamy w stosunku do dziecka, mają ogromną moc. Dzieci budują swoją samoocenę na tym, co słyszą od dorosłych, a potem zachowują się zgodnie z etykietkami, jakie od nich otrzymały. Jeśli będą słyszały, że nic nie potrafią, że są mało inteligentne czy leniwe, przestaną się starać. Dlatego tak ważne jest, by etykietki były pozytywne. Poprawiając wypracowanie małego Jasia, doceńmy pomysł, a nie koncentrujmy się tylko na błędach ortograficznych. Warto pokazując błędy korzystać z konstrukcji kanapkowej: pochwała-informacja o błędzie-pochwała („Jasiu, bardzo ładnie narysowałeś ten trójkąt, tylko on nie jest równoboczny. Ale wysokość wyznaczyłeś perfekcyjnie. Spróbujesz raz jeszcze?”). Małe dzieci z radością przyjmują pochwały w formie etykietek („jesteś zdolny!” czy „mądry”) – mówi psycholożka.
Uczniowie szkoły ponadpodstawowej:
– W przypadku starszych dzieci, szczególnie nastolatków, u których samoocena w sposób naturalny jest niestabilna, pochwały mogą spowodować efekt odwrotny od zamierzonego. Jeśli zauważymy u swojego dziecka tendencję do wycofywania się po pochwałach, chwalmy przede wszystkim zaangażowanie, mówmy „widać, że włożyłeś w to dużo pracy”, zamiast „jesteś super”. Początkowo motywacja dzieci jest zawsze zewnętrzna, budowana w oparciu o nagrody i pochwały otoczenia. Jednak prawdziwa pasja rodzi się zawsze z motywacji wewnętrznej, która nie potrzebuje zewnętrznych ocen i zachęt. Dlatego im dziecko starsze, tym częściej warto się od oceny powstrzymać i zapytać je, co ono samo sądzi o swojej pracy, a potem z entuzjazmem przyjąć jego opinię – zaznacza ekspertka.
Bardzo ważnym elementem jest też czas przeznaczony na rozwiązywanie zadań domowym. To trudny temat, bo polscy uczniowie są często przeciążeni obowiązkami. Oprócz 30-40 godzin tygodniowo spędzonych w szkole chodzą jeszcze na zajęcia pozalekcyjne, kółka zainteresowań, uczą się do kartkówek, przypominają sobie bieżący materiał i odrabiają zadania domowe. Czas na odpoczynek jest więc znacznie uszczuplony.
– Rodzice bywają stawiani w bardzo niewdzięcznej roli – z jednej strony zdają sobie sprawę z absurdalnej sytuacji, jaką jest taki natłok prac domowych, że dziecko po powrocie do domu i zjedzeniu obiadu nie ma już chwili dla siebie aż do momentu, gdy padnie z wyczerpania, z drugiej strony szkoła oczekuje, że dopilnują, by dziecko zadania wykonało – zauważa dr Beata Rajba.
Niekiedy z ust rodziców padają słowa: „Najpierw lekcje, później przyjemności” czy „Nie wyjdziesz na dwór, dopóki nie odrobisz zadań”.
– Należałoby się przede wszystkim zastanowić, czy my sami zaraz po pracy i zjedzeniu obiadu zabieramy się za pranie, sprzątanie czy pisanie pracy dyplomowej. Większość z nas stosuje inne standardy wobec dziecka, a inne wobec siebie – zauważa psycholożka. – Codzienna rutyna uwzględniająca czas na odpoczynek, na odrabianie lekcji, a potem wieczorem na wyciszenie się stanowi ramy, w których dziecko funkcjonuje efektywniej i ma mniejszy poziom stresu.
Ekspertka zwraca uwagę na techniki, które warto zastosować, by odrabianie prac domowych było jak najmniej bolesne:
- Młodsze dzieci często zapominają o tym, że coś było zadane. W związku z tym warto jest wypracować rutynę, zgodnie z którą np. zawsze po obiedzie uczeń będzie sprawdzał, czy ma do odrobienia pracę domową. Można także na tablicy suchościeralnej zapisywać ważne zadania lub w tej samej funkcji stosować karteczki samoprzylepne.
- W przypadku młodszego dziecka warto ustalić harmonogram dnia i zawiesić go w widocznym miejscu.
- W sytuacji, gdy syn lub córka mówi do rodzica: „Ja tego nie potrafię rozwiązać” i się załamuje, warto na początku nazwać emocje dziecka, do młodszego powiedzieć: „Czujesz się zły, zrezygnowany, bezsilny?”, a starsze zapytać: „Jak się z tym czujesz?”. Następnie zaopiekować się tymi emocjami. Warto pomóc dziecku, nie wyręczając go, ale pokazując podobne przykłady i tłumacząc, na czym polega dane zadanie.
- Zwróćmy uwagę na to, czy dziecko, rozwiązując pracę domową, nie jest przemęczone. Jeśli jest – nazwijmy ten stan, nauczmy syna czy córkę go rozpoznawać i dawajmy dziecku przestrzeń na odpoczynek.
Rodzice mogą pomagać uczniom w pracach domowych, warto jednak, by robili to z umiarem i rozsądkiem.
– Samodzielność należy dawkować – analizuje dr Beata Rajba. – Im dziecko starsze, tym mniej powinniśmy je kontrolować. Zadania domowe dostają już dzieci w zerówkach, a uczniowie klas 1-3 szkoły podstawowej spędzają nad pracami domowymi średnio około godziny dziennie. W ich przypadku pomoc rodzica bywa nieodzowna, gdyż nie są w stanie same sobie zorganizować pracy. Jednak już z odrobinę starszym dzieckiem powinniśmy się umówić, żeby przyszło pokazać nam ukończone zadanie, a także ustalić z nim, w jaki sposób będzie pilnowało terminów, żeby nie zapomnieć o zadaniach. Nastolatek zaś powinien do nas przyjść, dopiero gdy napotka problem, z którym nie radzi sobie sam.
Dużo zależy od preferencji, umiejętności i trybu nauki dziecka. Ważne, by mieć świadomość, że prace domowe mogą być dla dziecka bardzo obciążające. Bądźmy więc wyrozumiali dla uczniów w rozpoczynającym się niebawem roku szkolnym. Dokładanie dodatkowej presji, kontrolowanie czy wytykanie błędów nie tylko nie przyniesie oczekiwanych rezultatów w postaci zdobycia wiedzy, ale także negatywnie wpłynie na samoocenę i zdrowie dziecka, a także utrudni mu funkcjonowanie w szkole.
- - -
dr Beata Rajba – psycholożka, filolożka, terapeutka EMDR, wykładowczyni akademicka, członek Research Unit for Public Health Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, od 5 lat prowadzi badania zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży.
Źródła:
- "Zadawać czy nie? Prace domowe w świetle badań", Fundacja Evidence Institute, ZNP (policy note 3/2017);
- E. Karcz-Taranowicz, "Praca domowa ucznia. Konieczność versus zbędność" [w:] Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Humanitas. Pedagogika, ss. 39-48;
- Cooper 1989; Hoover-Dempsey i in. 2001; Leone i Richards 1989; Muhlenbruck i in. 2000.
Na początek roku szkolnego przygotowaliśmy poradnik dla rodziców. Przez cały wrzesień publikować będziemy materiały, które przybliżą najważniejsze tematy, o których rozmawiają rodzice. Znajdziecie głosy ekspertów, komentarze pedagogów i badania na temat szkoły, zajęć pozalekcyjnych, komunikacji na linii dziecko - rodzic - szkoła. Zapraszamy!
Mount Everest cały czas rośnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?