Spis treści
Mikołajki w czasach PRL-u. Zobacz, jak wyglądały
Mikołaj z wielką zakręconą laską i długą brodą, a niekiedy także z pomalowaną twarzą przechadzający się ulicami miasta lub odwiedzający Warszawską Spółdzielnię Spożywczą „Społem”. A obok niego grubo ubrane dzieci, którym spośród czapek i szalików ledwo widać twarze. Tak w skrócie można by było opisać mikołajki w czasach PRL-u.
Zazwyczaj kilkadziesiąt lat temu nie było grudnia bez śniegu. Wspominają o tym także osoby, które w latach 60., 70. i 80. były dziećmi.
– Pamiętam, że dostawaliśmy duże paki ze słodyczami z zakładu energetyki, w którym pracował mój tata – wspomina jedna z naszych rozmówczyń, wychowująca się w czasach PRL-u w małej miejscowości w woj. kujawsko-pomorskim – Jeździło się po nie do okolicznej miejscowości, a czasami, gdy zima była naprawdę mroźna i śnieżna, a dojazd utrudniony, paki przyjeżdżały do nas.
W tamtych czasach nieobcy był także zwyczaj pozostawiania drobnych upominków, jeśli nie słodyczy, które było trudno zdobyć, to orzechów czy owoców.
– Wieczorem 5 grudnia solidnie czyściło się buty, a nad ranem, gdy jeszcze byłam zaspana, szybko sprawdzałam, co w nich się znajduje. Zazwyczaj były tam orzechy i słodkości. Mój brat kupował ode mnie słodycze za papierki obrazkowe od gum balonowych z Kaczorem Donaldem czy Myszką Miki – wspomina nasza rozmówczyni.
Mikołajki dawniej. „Czyściłem wszystkie pary butów, włącznie z sandałami"
Tradycje mikołajkowe w kolejnych latach również były chętnie praktykowane. W niektórych domach prezenty umieszczało się w skarpecie czy wypastowanych wcześniej butach.
– Pamiętam, że każdego 5 grudnia nie mogłem zasnąć. Cały czas zastanawiałem się, jak Mikołaj wkradnie się do mieszkania i co tym razem zostawi w butach. Buty, starannie wyczyszczone i napastowane czekały na Mikołaja w przedpokoju. Obowiązkowo czyściłem wszystkie pary butów, które posiadałem, włącznie z sandałami, które schowane na zimę musiałem wcześniej znaleźć w jednej z szafek. Logika była prosta - więcej par butów, to więcej prezentów. Poranki 6 grudnia były niesamowicie ekscytujące. Zrywałem się z łóżka i biegłem do przedpokoju sprawdzić, co tym razem Mikołaj zostawił. Od razu budziłem młodszego brata, żeby nie tracił czasu na sen, kiedy w jego butach też zostały ukryte prezenty. Później podekscytowani budziliśmy rodziców, żeby pochwalić się prezentami – opowiada nasz rozmówca.
Niektórzy mówią o tym, że upominki zawsze znajdowali pod poduszką. Przed Mikołajem stało więc spore wyzwanie. Jak je tam zamieścić, by dziecko się nie obudziło?
– U mnie Mikołaj przynosił prezenty pod poduszkę, były to drobiazgi, taki przedsmak przed tym, co czekało 24 grudnia pod choinką. Pomimo tego, że kiedy byłam dzieckiem, odkryłam skrytkę mamy w piwnicy, więc widziałam te prezenty już wcześniej, to zawsze i tak byłam bardzo podekscytowana. A bardziej niż prezentem, chyba tym, że chociaż nie mogłam zasnąć, bo czekałam na ten upominek, to i tak budziłam się rano zaskoczona, że mama wyczuła moment, kiedy zasnęłam i podrzuciła pakunek pod poduszkę – dzieli się wspomnieniami jedna z internautek.
– W domu u nas prezenty były pod poduszką, zazwyczaj słodycze i drobiazgi, jakieś farbki, mała maskotka, puzzle. Ale pamiętam, że kiedyś marzyłam o wózku dla lalki. Z samego rana zaspana zajrzałam pod poduszkę i byłam rozczarowana, że nic tam nie ma. Tak bardzo, że nie zauważyłam fioletowej karocy dla bobasa obok łóżka, poszłam zapłakana pożalić się do braci – mówi nasza rozmówczyni.
Mikołajki w szkole. „W młodszych klasach budżet na prezenty był chyba do 5 zł”
Uczniowie również obchodzili i wciąż obchodzą mikołajki w szkołach. Jak one wyglądały wcześniej? Uczniowie obdarowujący się prezentami, luźniejsze lekcje czy oglądanie filmów świątecznych.
– W szkole było losowanie, kto komu robi prezent mikołajkowy, w młodszych klasach budżet chyba do 5 zł. I wtedy rzeczywiście można było coś za to kupić, była to druga połowa lat 90. – wspomina internautka.
– U nas w szkole podstawowej było losowanie, kto komu robi prezent. Z góry ustalaliśmy kwotę. W starszych klasach po losowaniu, które zazwyczaj odbywało się na godzinie wychowawczej, wymienialiśmy się między sobą, aby każdy mógł przygotować upominek dla najlepszej koleżanki lub kolegi. W liceum natomiast składaliśmy się na przekąski i oglądaliśmy filmy podczas lekcji – mówi jedna z naszych rozmówczyń.
Mikołajki dzisiaj. Tradycje i zwyczaje związane z tym świętem
Obecnie dzieci, podobnie jak w latach ubiegłych otrzymują drobne prezenty – w butach, skarpetach czy pod poduszką. Wręczają je także odwiedzający dom krewni.
– Teraz moje dzieci „mikołajkują” od 6 do 24 grudnia, bo każdy znajomy czy ktoś z rodziny przyniesie zawsze jakiś słodki drobiazg, bo „Mikołaj u nich zostawił” – wspomina mama, mieszkająca w woj. wielkopolskim.
A co oprócz prezentów? W szkołach często organizowane są warsztaty, przedstawienia czy festyny. W poszczególnych miastach nie brakuje także wydarzeń, na które warto iść z dzieckiem, także tych aktywnych, jak biegi mikołajkowe.
W mikołajki spędź czas z dzieckiem
Mikołajki to także doskonała okazja, by ciekawie spędzić czas z dzieckiem, dbając jednocześnie o jego rozwój. 6 grudnia zaczynają się już intensywne przygotowania do świąt Bożego Narodzenia, można więc wykonać wspólnie ozdoby świąteczne czy zrobić pierniczki.
Jeśli dotychczas tego nie zrobiliśmy, warto także pomóc dziecku napisać list do św. Mikołaja. Jak wynika z badań* decyduje się na to aż 88 proc. dzieci. To doskonała okazja, do tego, by ćwiczyć umiejętności pisania, zwłaszcza teraz, w czasach, gdy większość treści, tworzonych jest w formie online, a nie odręcznie. Kolejnym ciekawym pomysłem, a także pięknym zwyczajem, jest wysyłanie kartek świątecznych do bliskich. Można je także wykonać samodzielnie.
– Odręczne pisanie niesie wiele korzyści, związanych z kształtowaniem się wzorców językowych, szybkim kojarzeniem, utrwalaniem zasad ortografii i ortofonii (uczenia się poprawnej wymowy i brzmienia wyrazów). Dlatego tak ważne jest, by zachęcać dzieci do pisania w okresie przedświątecznym: np. listów do Świętego Mikołaja, kartek świątecznych do przyjaciół czy rodziny – mówi dr Iwona Kania, która jest logopedą i językoznawcą.
*wyniki badania agencji SW Research na zlecenie Grupy LEGO®.